Od czasu
naszej ostatniej kłótni minęły cztery miesiące. Cztery, cholernie długie i
męczące miesiące. Tak długo zajęło mi zrozumienie, że straciłem ważną część
siebie. I nie potrafię bez niej żyć.
Osunąłem
głowę niżej kanapy, sprawiając, że krew szybciej spływała mi do głowy.
Chciałbym zacząć myśleć trzeźwo. Powrócić to trybu życia sprzed naszego spotkania, ale nie potrafię. Ta
kobieta wciąż siedzi w moich myślach. Prawdopodobnie wciąż pragnę, by się w
nich utrzymywała.
Z
tej dziwnej melancholii wyrwał mnie cichy pomruk, a następnie poczułem lekki
ciężar na swoim brzuchu.
– Czego? – Uniosłem się, spoglądając na czarnego kota,
który widocznie doskonale czuł się w moim mieszkaniu. Od samego początku nie
miał w sobie zahamowań, starając się przywłaszczyć każdy jego kąt. Sakura
musiała go częściej rozpieszczać, niż na początku sądziłem.
Kątem
oka zerknąłem w stronę okna. Przyszła zima. Na dworze zapanował mróz, zmuszając
ludzi do ubierania się w ciepłe kurtki i szaliki. Sam doskonale odczuwałem
wachlarz nieprzyjemnych doznań związanych z taką pogodą.
Podniosłem się do pozycji siedzącej,
zrzucając zwierze na kolana. Rozciągnąłem odrętwiałe ciało, spoglądając w oczy
kocura. Przychodził codziennie. Jakby wyczekiwał osoby, za która i ja sam
tęskniłem. Rozumiałem jego żal i cierpienie. Nim zdążyłem się zorientować ten
czarny kot stał się nowym domownikiem. Może to chore, ale w pewnym sensie
czuję, że daje mi nadzieje. Jakby był pewny, że ona wróci.
–
Głodny? – spytałem, nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Ten jedynie
zamiauczał dobitnie, utwierdzając mnie w tym przekonaniu. – Jesteś okropnie
łapczywy. Ktoś cię nieźle rozpieścił – burknąłem, a następnie skierowałem się
do kuchni.
Mieszkanie było opustoszałe.
Brakowało w nim życia. Przez długi czas nie potrafiłem w nim przebywać.
Przywoływało we mnie wiele dobrych chwil, których w tamtym momencie nie
doceniałem. Nie szanowałem dni spędzonych z tą kobietą, a teraz pragnąłem
każdej minuty. Znowu chciałbym spojrzeć w jej szmaragdowe tęczówki. Zewsząd
ogarniała mnie cisza, którą przerywały jedynie drobne kroki i pazury drapiące o
panele.
<<>>
– Wyjechała. – To słowo odbijało się echem w
mojej głowie. Nie mogłem w to uwierzyć, a może nie chciałem. Przecież należała
do mnie. Obiecaliśmy sobie. Nie mogła mnie zostawić bez słowa. A dziecko? Chciałbym
tego impulsu, który kompletnie zmieniłby moje życie. Miałem go na wyciągnięcie
ręki.
–
Jesteś beznadziejny Uchiha. Kompletny z ciebie idiota. – Przyjaciółka Sakury
nie żałowała słów. Nie mogłem się z nią nie zgodzić. Mogłem zyskać tak wiele.
Szczęście, prawdziwy dom. Schrzaniłem sprawę i prawdopodobnie będę żałował przez
całe życe.
–
Ino. – Sai położył dłoń na ramieniu blondynki, prawdopodobnie starając się,
powstrzymać ją od wyrażenia całego łańcuszka wyzwisk, jakie w tej chwili miała
ochotę mi wygarnąć. W pewnym momencie miałem wrażenie, że jej oczy zaszkliły
się od łez. Tylko dlaczego? Kobiety
wciąż stanowią dla mnie pewnego rodzaju tajemnicę.
Czułem,
że nie jestem tu w stanie niczego zdziałać. Dobitnie odebrałem zdenerwowanie
przyjaciela całą sytuacją. Ino nie powinna się teraz stresować, a ja byłem
zapalnikiem, który mógł wprowadzić jeden wielki chaos. Jakby już się tak nie
stało.
<<>>
Nie
mogłem pozwolić by wyjechała. By nas zostawiła. Tak wiele rzeczy chciałbym z
nią jeszcze wyjaśnić. Wytłumaczyć.
Praktycznie
wybiegłem z samochodu nie zastanawiając się czy w ogóle zamknąłem go w całym
tym pośpiechu. Za wszelką cenę musiałem ją zatrzymać.
Zdążyłem
jeszcze pochwycić zamykające się przede mną drzwi od klatki. Długimi krokami
pokonywałem kolejne stopnie, by jak najszybciej znaleźć się przy drzwiach jej
mieszkania. Drogę znałem na pamięć, przecież bardzo często się tu kręciłem.
Przed oczami pojawiła mi się zdziwiona twarz Haruno, która za każdym razem
myliła mnie z włamywaczem. Była wtedy taka przejęta i urocza. A do tego waleczna, skoro
próbowała zabić mnie wazonem.
Gdy
miałem szarpnąć za klamkę od mieszkania, przystanąłem na moment. Zrobiłem długi wydech, pozbywając się
ciężkiego powietrza z płuc. Zawahałem się, a moja dłoń zadrżała na myśl, że
może już jej nie być. Na korytarzu panowała głucha cisza. Zapukałem w drzwi, a
serce podchodziło mi do gardła. Cisza. Nic się nie zmieniało.
Tym
razem uderzyłem w nie mocniej, a następnie szarpnąłem za klamkę. Spełniło się
moje najgorsze przypuszczenie. Mieszkanie było zamknięte, a żadne dźwięki nie
przedostawały się na zewnątrz.
–
Sakura! – krzyknąłem, mimo że nie przynosiło to żadnego rezultatu. – Sakura! –
Moja frustracja zaczynała przeradzać się w gniew. Właściwie to byłem zły sam na
siebie. Gdybym nie był takim kretynem, o wszystkim by mi powiedziała. Kopnąłem
mocniej w drzwi, czoło przykładając do ich chłodnej drewnianej powierzchni.
–
Ma pan jakiś problem z tymi drzwiami? – Usłyszałem głos starszego mężczyzny,
który widocznie zaalarmowany hałasem na korytarzu, postanowił sprawdzić, co się
dzieje.
–
Szukam kobiety. – Odwróciłem się w jego kierunku, lekko podirytowany zwróconą uwagą.
–
Haruno Sakura, prawda? – Podrapał się po głowie, jakby starał się połączyć
fakty. Z determinacją spojrzałem mu w oczy, w myślach ponaglając jego
flegmatyczny tok rozumowania. Poczułem drobna iskierkę nadziei. Może jeszcze
nie było za późno.
–
Widziałeś ją? – Mężczyzna lekko skrzywił się na moje bezpośrednie pytanie,
pozbawione jakiegokolwiek zwrotu grzecznościowego.
–
Do południa jeszcze ją widziałem. Potem chyba gdzieś wyjechała. Spakowała
niemałą torbę. Dobrze, że był z nią ten mężczyzna, taka drobna dziewczyna sama
by tego nie uniosła.
–
Kurwa! – Nie potrafiłem już tłumić w sobie wściekłości. Prawdą było, że
wyjechała. Do tego z jakimś obcym facetem. Znajdę ją choćby na końcu świata i
wtedy będzie musiała mi wszystko wytłumaczyć.
<<>>
Od
tych paru miesięcy czuję się jak cień samego siebie. Jakbym szedł przez życie
wyprany z wszelkich ambicji. Nic mnie już nie motywuje, ani nic nie potrafi
zaskoczyć. Widzę wszystko w czarno–białych odcieniach, bo ktoś odebrał mi
umiejętność odróżniania barw.
Za tak wiele chciałbym cię teraz
przeprosić. Powiedziałem tyle słów, które nigdy nie powinny były paść. Niczego
między nami nie było? Kłamałem. Desperacko starałem ci się to powiedzieć, ale
nie wiem gdzie jesteś. Nie potrafię cię odnaleźć.
Zaparkowałem pod budyniem firmy,
starając się niezauważenie przedostać do swojego biura. Niestety u samych drzwi
zostałem przytłoczony przez dwóch reporterów, którzy od momentu ukazania się
zdjęcia w gazetach starali się za wszelką cenę dociec prawdy. Większość z nich
dała sobie spokój po dwóch miesiącach, jednak ci nie poddawali się zbyt łatwo.
Szukali punktu zaczepienia, jakiejś małej iskierki, która dała by im możliwość
utworzenia swojej własnej teorii spiskowej.
Spuściłem niżej głowę, starając się
ramieniem odepchnąć natarczywą kamerę.
– Uchiha Sasuke! Co się stało z
kobietą ze zdjęcia?
– Czy to był kolejny przejściowy
romans? Nie masz wrażenia, że je krzywdzisz? – Te pytania wciąż nie dawały mi
spokoju. Nie wypowiedziałem się ani razu na temat moich relacji z Sakurą. Jeśli
postanowiła od tego uciec, to nie miałem prawa mieszać jej w życiu. A gdybym
przyjął, że to nie ona wysłała im to zdjęcie, kto mógł grzebać w jej telefonie?
Jak bardzo starałem się poukładać wszystko w jedną całość, nie potrafiłem tego
rozgryźć.
Przepchnąłem się obok dwóch
mężczyzn, dostając do środka budynku. Zacisnąłem zdenerwowany pięść,
przyśpieszając kroku. Teraz chciałbym jedynie zamknąć się w biurze i jakoś
odgonić te przytłaczające myśli.
Wysiadłem z windy, czując w pewnym
rodzaju odprężenie. Moje piętro nie było oblegane przez tłum przepychających
się ludzi.
– Sasuke. – Znudzona czerwonowłosa
kobieta na mój widok podniosła się momentalnie z fotela.
– Nie teraz Karin. – Machnąłem na
nią ręką, wymijając oniemiała Uzumaki. Stałem się jeszcze chłodniejszy niż
kiedykolwiek. Ludzie zaczynali mnie irytować, a ja sam izolowałem się od
otoczenia.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi,
wypuszczając całe powietrze z płuc. Atmosfera była taka ciężka i przytłaczająca.
Usiadłem za biurkiem, jednak od dawna nie zrobiłem nic, co należałoby do moich
obowiązków. Codziennie przychodziłem do pracy, by tylko siedzieć i udręczać się
nad własną głupotą. Jakkolwiek próbowałem przejrzeć dokumentację firmy,
wszystkie myśli zaczynały skupiać się na Haruno, która bezpardonowo igrała
sobie ze mną w tym pomieszczeniu. Przypomniałem sobie jej ciało, gdy całkowicie
mi się oddawała.
Wysunąłem szufladę pod blatem, by
następnie wyciągnąć zaczętą już butelkę whisky. Zaraz postawiłem szklankę i
niczym naturalnie wypełniłem jej zawartość. Robiłem tak codziennie. Z każdym
dniem czułem, że staczam się coraz bardziej, a jednak, choć na moment pozwalało
mi to nie przeklinać się w myślach za stratę tej kobiety.
Oczy robiły się ciężkie, a myśli
odświeżone. Zupełny brak koncentracji na czymkolwiek. Jakby nic ważnego nie
istniało. Podparłem ciężką głowę na dłoni, ślepo wpatrując się w jakąś plamę na
blacie. Za drzwiami usłyszałem zmieszane ze sobą głosy, a następnie drzwi
mojego biura otworzyły się, a do pomieszczania wszedł Naruto.
– Sasuke – zaczął. W jego głosie
wyczułem urazę. Taką samą, jaką słyszałem u każdego innego przyjaciela. Nie
tylko Sakura nie potrafiła mi wybaczyć ale i osoby, które były mi bliskie. –
Znowu pijesz w pracy? – Nie odpowiedziałem.
– Jak długo zamierzasz jeszcze
marnować sobie życie? – Jego głos był stanowczy i pełen wyrzutów. Jako mój
przyjaciel prawdopodobnie nie potrafił na to patrzeć.
– Jak długo będzie trzeba –
burknąłem, przeczesując włosy z twarzy.
– Ona już nie wróci. Nie rozumiesz?
Ogarnij się w końcu. – Jego słowa drażniły moje myśli. Nie potrafiłem dopuścić
do siebie faktu, że nigdy nie zobaczę już tej małej irytującej Haruno.
Spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem. On nie ustępował. Uzumaki nigdy nie
przejmował się tym, co do niego mówiłem lub z jaką ignorancją go traktowałem.
On po prostu był.
– Wstawaj. – Zbliżył się do mnie,
dłoń zaciskając na mojej koszulce. – Zabieram cię na ramen. – W jego spojrzeniu
dojrzałem upór. Determinację. Za wszelką cenę chciał wyciągnąć mnie z tej
samotności. Siłą wytargać mnie ze strefy, którą sobie budowałem.
– To ostatnia rzecz, na jaką mam
ochotę – odpowiedziałem, a kąciki ust same lekko uniosły się do góry. Nie
pamiętam, kiedy ostatni raz miałem na to siły. Nie lubię ramenu. Ale doceniam
to, co Naruto starał się zrobić.
– Zupełnie mnie to nie interesuje. –
Wyszczerzył się, palcem drapiąc po nosie. Był moim przyjacielem i nie zamierzał
rezygnować z tej więzi, nie ważne jak mocno starałbym się odizolować od
wszystkich.
<<>>
– Możesz mi wytłumaczyć jak
znaleźliśmy się w tej okolicy? – Powoli zaczynałem się irytować. Nie rozumiałem,
co ten głupek chciał osiągnąć.
– Tędy jest krócej. O tej godzinie
przedrzeć się przez centrum graniczy z cudem. – Odwrócił na mnie wzrok, jakby
zupełnie nie był świadomy, że w tym budynku mieszkała Sakura.
– Nienawidzę cię – warknąłem, kopiąc
pobliski kamień. Mijałem jej blok, czując ogarniający mnie chłód. Tak bardzo
pragnąłem, by to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Otworzyć oczy i ujrzeć
ją obok siebie. Melancholijnie przystanąłem zadzierając głowę w górę. Uzumaki
instynktownie zrobił to samo. Nie zadawał pytań. Niesłyszalnie przełknął ślinę,
prawdopodobnie uświadamiając sobie swój błąd.
–
Nie wiedziałem – wymamrotał speszony.
Firanki wciąż pozostały. Pamiętam,
gdy podstępem zmusiła mnie do mycia tych okien. Choć była ubrana w dres i pod
żadnym względem nie wyglądała kobieco i pociągająco, już wtedy zaczynała mnie
do siebie przyciągać. Ponieważ była inna. Zupełnie naturalna. Teraz
pomieszczenie było pogrążone w kompletnej ciemności. Już miałem odwracać się i
odejść, gdy w tym jednym oknie pojawiło się światło.
Moje ciało ogarnął dziwny dreszcz.
Dreszcz podniecenia i nadziei. Moje mięśnie napięły się, a nogi same ruszyły do
przodu. Nie wahałem się. Ogarnięty nową energią wbiegłem do budynku.
Pokonywałem kolejne schodki, jakby obawiając się, że światło, które ujrzałem
zaraz zgaśnie. W płucach zaczynało brakować mi powietrza, a serce przyśpieszyło
w niezrozumiałym rytmie. Jedyne czego pragnąłem, to znów ją zobaczyć.
Przystanąłem przy drzwiach pewnie
uderzając pięścią o ich powierzchnię. Po chwili powtórzyłem czynność, gdy ze
środka doszedł mnie odgłos kroków. Uniosłem głowę, a drzwi lekko uchyliły się.
– Sasuke! – Naruto zdyszany dobiegł
do mnie, podpierając się poręczy przy schodach.
W osłupieniu wpatrywałem się w
zdziwioną kobietę przede mną. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. W
jednej chwili odpłynęły ze mnie wszelkie emocje.
– Ma pan jakieś ulotki? – ponagliła
mnie. Stała przede mną niska brunetka, o ciemnych dużych oczach. Ubrana była w
szlafrok, a z jej włosów kapały krople wody, co świadczyło o branej przed
chwilą kąpieli.
– Nie mam – odpowiedziałem, jakby
wyrwany z transu.
– Więc o co chodzi? – Była lekko
podenerwowana i mocno zaskoczona.
– Nasza przyjaciółka tu mieszkała – wtrącił
się Uzumaki, ratując żenująca sytuację.
– Rozumiem. Wprowadziłam się
niedawno. Mieszkanie było do wynajęcia – odpowiedziała już odrobinę spokojniej.
– Przepraszamy za kłopot. – Naruto
podrapał się po głowie, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Poczułem jego dłoń
na swoim ramieniu, a następnie popchnął mnie w stronę schodów, dłonią
odmachując dziewczynie.
Nie rozumiałem. Naprawdę sądziłem,
że to mogła być ona. Oddała mieszkanie? Czy na nie ma zamiaru już wracać?
Szliśmy chodnikiem, a w powietrzu
panowała ciężka atmosfera.
– Wciąż masz zamiar jej szukać? –
Wyczułem w głosie przyjaciela odrobinę współczucia, które tak bardzo mnie
irytowało.
– Nie odpuszczę. – Byłem tego
całkowicie przekonany. Choćby na końcu świata, znajdę ją.
<<>>
Przyjechaliśmy
do kolejnego miasta. Właściwie to przestałem już liczyć ile ich było. Bez
znaczenia jak wiele jeszcze będę musiał ich odwiedzić, nie poddam się.
–
Trzymaj. – Naruto wręczył mi papierowy kubek z gorącą kawą.
–
Gdzie teraz idziemy? – odezwał się Shikamaru, przysiadając na pobliskim murku.
Doceniałem jego chęć pomocy. Wszyscy starali się odnaleźć Sakurę. Nie była
cenna jedynie dla mnie. Miała w sobie coś, co pozwalało jej zdobywać przyjaźnie
w zaskakująco szybki sposób.
–
Zróbmy chwilę przerwy, a potem udajmy się na rynek popytać mieszkańców. –
Naruto przysiadł obok szatyna, popijając swój napój.
Spędziliśmy
znów cały dzień na jeżdżeniu. Pytaliśmy ludzi i pokazywaliśmy zdjęcia. Czy ktoś
nie widział tu kobiety o tak charakterystycznych włosach? Przecież nie mogła
umknąć spojrzeniom tych wszystkich osób. Byliśmy wykończeni i zrezygnowani. To
jak szukanie igły w stogu siana.
Przysiadłem
na pobliskim schodku, stawiając kubek tuż obok siebie. Wplotłem dłonie we
włosy, w myślach przeklinając swoją bezsilność. Poczucie bezradności, to
uczucie, które rozrywało mnie całkowicie. Po cichu. Od środka.
–
Kup sobie coś do jedzenia. – Uniosłem głowę w kierunku starszej kobiety, która
swoją pomarszczoną dłonią wrzuciła parę groszy do mojego kubka. Zdziwiony
widziałem jak odchodzi, a kątem oka dostrzegłem rozbawione miny swoich
przyjaciół.
–
Nie jestem biedny ty stara torbo! – krzyknąłem za nią, natychmiast się podnosząc.
– A to była moja kawa…
<<>>
– Zobacz, zobacz! – krzyknęłam
uradowana, podbiegając natychmiast w stronę dziewczyny.
– Nie biegaj! – pouczyła mnie,
kiwając z niedowierzaniem głową.
– Wybacz. Zapomniałam się. –
Uśmiechnęłam się szeroko, drapiąc się bezradnie po głowie. – Ale powąchaj tego! – Entuzjastycznie
podłożyłam jej drobną próbkę perfum pod nos.
– Świetne! Jesteś niesamowita
Sakura. – Podzieliła mój zachwyt, zaciągając się ponownie tym cudownym
zapachem.
– Będziemy mogły dołączyć go do
najnowszej serii – oznajmiłam dumnie unosząc próbkę w górę. Izumi podniosła
ręce zaraz za mną. Ze śmiechem spoglądałyśmy na siebie, zupełnie jakbyśmy
wielbiły to małe szkiełko i niewielką ilość substancji w jej środku.
– Wiesz… Nie czuję się z tym najlepiej.
Powinnaś dołączyć swoje nazwisko do naszej serii perfum. – Nieco zawstydzona
zaczęła bawić się skrawkiem swojej sukienki. Pod tym względem bardzo
przypominała mi Hinatę.
– Już o tym rozmawiałyśmy. Moje
nazwisko nie jest nic wartościowe. Nie potrzebuję tego. Najważniejsze, by
ludzie mogli cieszyć się tymi zapachami. – Uśmiechnęłam się, by choć trochę
odgonić jej zbędne poczucie winy.
Nie chciałam, by cokolwiek mogło
mnie określać. Pragnęłam zaszyć się w jakimś miejscu i udawać, że wszystko jest
w porządku. Poza wzrokiem ludzi. Poza domysłami. Bez Sasuke. Tęskniłam za Tokio.
Stało się moim domem, w którym miałam wszystkie najważniejsze dla mnie osoby.
Jednak nie potrafiłabym dłużej przebywać w tym mieście. Wszystkie wspomnienia
atakowałyby mnie zewsząd, wykańczając z czasem psychicznie.
Gdy tu przyjechałam z początku
kompletnie zamknęłam się w sobie. Chciałam skryć swoją obecność, nie
kontaktując się ze światem zewnętrznym. Na szczęście osoby tutaj wyciągnęły do
mnie dłoń. Nigdy nie zapomnę, jak wiele dla mnie zrobili.
Czy zapomniałam o Sasuke? Jeśli
kiedykolwiek tak się stanie, to ta miłość nie była prawdziwa. Wciąż mam go
przed oczami. Jest w moich myślach, gdy zasypiam. Jest, gdy się budzę i w
codziennych sytuacjach. Nie potrafię inaczej. Choć mam pod sercem jego dziecko,
wiem, że będę musiała sama sprostać oczekiwaniom. Czasem, gdy o tym myślę, mam
wrażenie, że sobie nie poradzę. Jak mogłam postanowić coś tak absurdalnego jak
samotne wychowanie dziecka. Jednak Sasuke dał mi jasno do zrozumienia, że nie
mogę liczyć na jego pomoc.
Nie raz biję się z myślami, że nie
byłam uczciwa nie mówiąc mu o dziecku. Ale kiedy mogłam mu to powiedzieć? Może
wtedy powiedziałby bardziej gorzkie słowa, które nie pozwoliłyby mi dalej
funkcjonować. Tak bardzo bałam się jego reakcji, że po prostu uciekłam. Jak
ostatni tchórz.
– Twój brzuszek robi się coraz
większy. – Rozpromieniła się nico, gdy przysiadłam na blacie przypadkiem
zaciągając sweter nieco bliżej ciała. Zaprzestałam ubierania obcisłych golfów i
innych przyległych ubrań. Za wszelką cenę starałam się ukryć fakt, że jestem w
ciąży, jednak nie wiedziałam jak długo to jeszcze potrwa. Tak jak dostrzegła
Izumi, mój brzuch stawał się bardziej okrągły. Nawet teraz jest widoczny, jeśli
dobrze się przyjrzeć. Z czasem będę wyglądała jak duży balonik. Jak mu to wtedy
wyjaśnię?
– Tak. Nie czuje jeszcze ruchów, ale
mam wrażenie, że rośnie w zawrotnym tempie. – Pogłaskałam się po brzuchu, czule
spoglądając na jego lekkie krągłości. Wszystko miało potoczyć się całkowicie
inaczej.
– Będzie piękna jak jej mama. –
Szatynka położyła dłoń na mojej darząc mnie ciepłym uśmiechem. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie znasz ojca!
– Naburmuszyła policzki. – Byłaś szalona Panno Haruno! – Wymachiwała pouczająco
palcem przed moją stronę, a ja zawstydzona spuściłam głowę.
Może i powiedziałam jej prawdę o
ciąży, ale wciąż nie potrafiłam wyznać, kto jest prawdziwym ojcem dziecka.
Czułam się z tym okropnie, ale może tak było lepiej? Nie chcę narzucać mu
jakiegoś przymusowego trybu życia, bądź by czuł wobec nas obowiązek.
– Cześć dziewczyny! – Drzwi
laboratorium uchyliły się, a do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna.
Natychmiast odskoczyłam z zajmowanego miejsca, by ukryć wszelkie podejrzenia.
– Nie mówiłyśmy, że powinieneś
pukać? – odezwała się Izumi, marszcząc żartobliwie brwi, by na siłę pokazać
swoje zdenerwowanie.
– Przepraszam. – Złożył dłonie w
błagalnym geście. – Przyniosłem jedzonko! – Uniósł wyżej reklamówkę ze smacznie
pachnącymi pojemnikami. Te nieziemskie aromaty natychmiast wypełniły całe
pomieszczenie, wywołując we mnie uczucie głodu.
– Itachi! Itachi! – W podskokach
znalazłam się przy brunecie i tym razem podsuwając pod nos małą fiolkę. –
Powąchaj! – ponagliłam go, odbierając z ręki reklamówkę z jedzeniem. Za plecami
potajemnie podałam ją Izumi, która natychmiast zrozumiała, o co chodzi.
– Ładny – odparł posyłając mi swój
firmowy uśmiech. Itachi zupełnie się nie zmienił, a nawet odnosiłam wrażenie,
że stał się moim starszym bratem. Położył dłoń na mojej głowie, roztrzepując
delikatnie włosy. – Spisałaś się Sakura.
Z jak wielka siłą stara się mnie
wspierać, wciąż w jego wzroku dostrzegam żal do samego siebie. Żal, że zabrał
mnie daleko od domu.
A ja chciałabym ci powiedzieć „To
nic Itachi. Bardzo ci dziękuję”.
Rozdziałek za nami! Jest odrobinę smutniejszy i obawiam się czy za bardzo was nie przytłoczył. Oczywiście bez nerwów, następny będzie już w nieco innym kierunku, więc mam nadzieję, że będziecie dalej ze mną <3.
Oczywiście bez pomocy Blue Bell nic by fajnego nie powstało. Dziękuję ci mała. :*
Oczywiście bez pomocy Blue Bell nic by fajnego nie powstało. Dziękuję ci mała. :*
Całuski!
Przyciemnij kolor różowy ciut xD Bo Zlewał mi się. Ale zapewne to inny podwód był xDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKurna no!
To tak, serio, podoba mi się. Najbardziej w całym rozdziale urzekła mnie kreacja Naruto. Jejku mnie rozczula ich relacja. Serio.
Sakura uciekła z Itachim! NO KTO BY POMYŚLAŁ! NA PEWNO NIE JA :D
Sasuke wpadł w jakiś obłęd mały. Coś jeszcze chciałam napisać. A wiem! Końcówka mi się bardzo podobała! ♥
Buziaki Kochana!
Dziękuję ci :) Cieszę się, że ostatecznie wyszło dobrze :D Zaraz coś pokminię nad kolorkiem, żeby było bardziej wyraźne :D
UsuńNic nie przytłoczyło, było idealnie. W końcu taki był zamysł! Powiem Ci szczerze, że od razu nie połączyłam Izumi z Itachim, ale to był fenomenalny pomysł!
OdpowiedzUsuńYAY ! Cieszę się, że to było dla Ciebie zaskoczeniem :D Taki był plan i mam nadzieję, że w najbliższym czasie jeszcze troszkę cię zadziwię. ;D
UsuńJa już na wattpad pisałam więc nie będę sie powtarzać ale życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń