Naprawdę nie wierzyłam, że dałam
się namówić Ino na tak absurdalną rzecz. Moje myśli wybuchały śmiechem, gdy
tylko brałam pod uwagę jej słowa. Jednak z każdą kolejną chwilą oraz kolejnym
niespokojnym stuknięciem palcami o umywalkę czułam narastający we mnie
niepokój. Strach, który stawał się całkowicie realny. Przez moją głowę
przetacza się fala sprzecznych emocji. Nie ważne o czym starałam się myśleć w
tym momencie, wciąż kątem oka zerkałam w to samo miejsce. I choć było to nastawienie zupełnie
bezpodstawne i tak pojawiało się w mojej głowie.
- Mój boże – wymamrotałam, dłońmi
zakrywając usta. Wybiegłam z łazienki, prawie tratując wyczekującą w
niecierpliwości Ino.
- I jak?! – Prawie krzyknęła, gdy
dorwałam się do małej szafeczki w kuchni. Trzymałam w niej najpotrzebniejsze
lekarstwa. – Nie, nie, nie. – Przerzucałam kolejno opakowania tabletek
przeciwbólowych, by w roztargnieniu dopaść srebrne listki. Roztrzęsionymi
dłońmi liczyłam brakujące miejsca, niedowierzając, jak wiele pozostało wciąż
zapełnionych. Praktycznie nieruszone.
Przyłożyłam czoło do wiszącej
szafki, przeklinając w myślach swoją głupotę. Błagam, by to nie była prawda.
- Gratuluję, Sakura. – Usłyszałam
głos przyjaciółki, która z lekkim uśmiechem trzymała w dłoni mój test ciążowy.
W tym momencie dojrzałam dwie kreski, które zdusiły w moim gardle ogromną gulę.
Zamilkłam.
W kolejnej chwili nie słyszałam już
głosu Yamanaki, nie dochodziły do mnie dźwięki syczącego czajnika, ani
samochodów za oknem. Jestem w
ciąży. To zdanie odbijało się echem w
mojej głowie, a w sercu mieszało się ogromne niedowierzanie z dziwną
radością. A gdy osłupienie zaczynało
słabnąć, cisza zamieniała się we wrzask. Przepełniały mnie kłęby myśli, a
wszystkie dotyczyły właśnie wywracającego się życia. I wiedziałam, że to nie
będzie dotyczyło wyłącznie mojego.
- Jesteś tu? – Poczułam łagodną
dłoń przyjaciółki na swoim ramieniu, która drugą wyłączyła przeraźliwy i dotąd
niesłyszalny pisk czajnika.
- Jak to możliwe? – Powtarzałam te
słowa jak mantrę, starając się nie dopuścić do świadomości ciężaru, jaki na
mnie spoczął.
- Pytasz jak się robi dzieci?
Przecież nie biorą się z kapusty. – Spojrzała na mnie kpiąco, przypominając mi
moje niezbyt nudne życie seksualne.
- Zaczynam panikować. – Zwróciłam
wzrok, na błękitne, spokojne tęczówki Ino. Niewzruszona, jakby znała prawdę
jeszcze przed zrobieniem tego testu. Domyślała się, a ja sama nie potrafiłam
połączyć faktów.
- Robisz to, co wszystkie kobiety
przed tobą. A po tobie, będą panikowały jeszcze setki innych. – Uśmiechnęła się
promiennie, masując dłonią swój zaokrąglony brzuszek.
- Ale. Ja nie wiem, czy jestem
gotowa. – Odkręciłam kurek, zanurzając roztrzęsione dłonie pod strumień
chłodnej wody, naiwnie sądząc, że choć odrobinę ukoi moje stargane nerwy. – O boże. Jak ja sobie poradzę? – Czułam, jak
łzy zaczynają napływać mi do oczu.
- Spokojnie, poradzisz sobie! Wszystkie musimy sobie z tym radzić, więc i
ty dasz radę. Właściwie, to nie masz innego wyjścia. – Jej ton zmienił się na
bardziej stanowczy.
Dobrze wiedziała, że nie potrzebowałam
teraz delikatnych słów pocieszenia i poklepywania po plecach. To nie był krótki
bieg, który miałam wygrać. Właśnie wkraczałam w długi maraton, który będę
pokonywała całe swoje życie. I dam z siebie wszystko.
- Nie jesteś z tym sama. Masz mnie,
Hinatę i mnóstwo przyjaciół, którzy zawsze ci pomogą. A wciąż jest Sasuke. –
Podkreśliła jego imię z lekkim obrzydzeniem, dodając do tego nutkę zabawnego
tonu. Dobrze wiedziałam, jak bardzo nie tolerowała jego zachowania, jednak
stara się dla mnie zachować resztki umiaru w jego towarzystwie.
- Sasuke! – Ponownie uderzyłam
czołem o szafkę. – Jak ja mam mu to powiedzieć? - Znów zaszlochałam, na co
przyjaciółka tylko przekręciła oczami.
- Normalnie! Niech weźmie na siebie
trochę odpowiedzialności. Będzie musiał szybko do tego dojrzeć. – Pewna swojego
zdania, zarzuciła sobie ręce na biodra. Przynajmniej ona potrafiła w tej
sytuacji trzeźwo myśleć.
Muszę stawić mu czoła. Nie ukryję
dziecka. Prędzej czy później zorientuje się, a ja sama nie dam sobie rady. Potrzebuję
jego pomocy i wsparcia, a dziecko ojca. To niesamowite jak w jednej chwili
muszę przestawić się na zupełnie nowe myślenie. Planowałam kiedyś założyć
rodzinę, ale chciałam zrobić to w stabilnym i odpowiednim momencie.
<<>>
Potwierdziłam wynik testów. Byłam w
ciąży i to nie było już tylko przypuszczenie. Musiałam zebrać się na odwagę i
powiedzieć Sasuke o dziecku. Czy obawiałam się jego reakcji? Oczywiście, że tak! Na pewno nie planował
jeszcze zakładania rodziny, a ja wyskoczę z tym jak królik z kapelusza.
Niestety, czas zachować się jak na dorosłych przystało.
Przyłożyłam dłoń do płaskiego
jeszcze brzucha, uśmiechając się pod nosem. Chciałabym, by wszystko poszło
dobrze.
- Trzymaj za mamusię kciuki,
ponieważ idzie zawalczyć o naszą przyszłość.
– Wymamrotałam cicho.
Zapięłam wyżej cienką kurtkę, gdy
tylko chłodny wiatr otulił moje ciało. Było już późne popołudnie, a ja jak
zwykle ubrałam się za lekko. Powinnam zacząć o siebie dbać. Wsunęłam dłonie do kieszeni przemieszczając
się kolejnymi uliczkami. Jeśli dobrze pamiętam, pod firmę Sasuke dojeżdżał
bezpośrednio autobus.
Przystanęłam na przystanku szybko
sprawdzając rozkład jazdy, ponieważ właśnie podjeżdżał numer osiemnaście. W idealnym czasie okazało się, że jedzie w
moim kierunku. Zadowolona skierowałam się do kierowcy, by kupić bilet. O tej
godzinie ludzie po skończonej pracy wracają do swoich domów. Do rodziny.
Momentalnie poczułam ciepło w sercu na myśl, że i ja mam szansę stworzyć tak
silne więzi. Przepuściłam tłum wychodzący z autobusu, gdy przed moimi oczami
zafalowały kosmyki czerwonych włosów. Mimowolnie obejrzałam się w tył, gdy
kobieca dłoń szarpnęła mnie lekko w tył, nie pozwalając wejść do autobusu.
- Co robisz? – Zaskoczona
lustrowałam sylwetkę Karin, która z urażoną miną spoglądała na pobliskie
stoisko z preclami. Tak naprawdę, wcale nie chodziło o rogale.
- Jechałaś do Sasuke prawda? –
Zaszczyciła mnie spojrzeniem. Ta kobieta była dla mnie jedną wielką zagadką.
- Taki miałam zamiar. Ale właśnie
odjechał mój autobus. – Prychnęłam oskarżająco.
- Nie ma go w biurze –
odpowiedziała, wyprzedzając moje kolejne słowa. – Nie przyszedł dziś do pracy.
Nie
ukrywam, że jego zachowanie nieco mnie zaskoczyło. Nie należał do typu tych
leniwych i spędzał w pracy zawsze więcej godzin niż powinien. Czy może być
wciąż zły o to, że spotkałam się z Kibą? Jakie dziecinne zachowanie! Owszem, od
tego czasu nie odzywaliśmy się do siebie. Oboje jesteśmy typem osoby, która
woli coś przemilczeć, niż powiedzieć za dużo. Tamta sytuacja nie powinna była
mieć miejsca, dlatego postanowiłam odizolować się na jeden dzień, by przemyśleć
i ustabilizować emocje. Sądziłam, że robi to samo. Musimy sobie wszystko
wyjaśnić.
Wyminęłam
Karin, ponownie zagłębiając się w rozkładzie jazdy. Naburmuszyłam się, gdy dotarło
do mnie, że następny autobus do domu Sasuke mam dopiero za godzinę.
- W
takim razie masz trochę czasu. –
Usłyszałam jej głos za plecami. Wypuściłam ciężko powietrze.
-
Raczej przejdę się na nogach – burknęłam, nie mając ochoty na jej towarzystwo.
-
Zaczekaj. Możemy porozmawiać? – Przystanęłam, zaskoczona oglądając się przez
ramie. Nie była tą samą zołzą jaką dała mi się poznać na samym początku.
Widocznie spokorniała, co strasznie podsycało mój ciekawski charakter.
-
Mamy o czym? – Starałam się jak najszybciej przejść do sedna sprawy. Miałam
ważniejszą rozmowę do przeprowadzenia.
-
Chodźmy do pobliskiej restauracji. To nie jest najlepsze miejsce. – Rozejrzałam
się na ludzi stojących wkoło. Miejsce publiczne faktycznie nie jest odpowiednie
na wszelkiego typu poważniejsze rozmowy. Ciarki mnie przeszły na myśl, że Karin
może powiedzieć mi coś, co kompletnie zrujnuje moje relacje z Sasuke. Czego ona
właściwie od niego chciała? Czego chciała ode mnie?
Przytaknęłam,
kierując się za sylwetką kobiety. Całą drogę przeszłyśmy w dłużącej się ciszy,
pod parasolem ciężkiej atmosfery.
<<>>
- To było za łatwe. – Zaśmiał się
Naruto zarzucając ręce za głowę. Osunął się wygodniej na fotelu, napawając
uczuciem zwycięstwa.
-
Zabieraj te nogi ze stołu! Nie widzę telewizora – warknąłem, odrzucając pada na
bok.
- O
co się tak denerwujesz? Masz słabszy dzień. Musisz nauczyć się przegrywać. –
Podrapał się po nosie, a na jego twarzy wciąż widniał szyderczy uśmieszek. Dobrze wie, że w normalnych okolicznościach
nie miałby szans na wygraną. Nie miałem ochoty się z nim teraz o to sprzeczać.
Kolejny
raz pochwyciłem telefon sprawdzając pusty wyświetlacz. Żadnych powiadomień.
Wiele razy sam próbowałem odezwać się do Haruno, jednak za każdym razem
rozłączałem się, bądź kasowałem wiadomości. Czy naprawdę moja duma nie
potrafiła tego znieść?
Byłem zły, kiedy zobaczyłem ją z tym facetem.
Nienawidziłem, gdy coś nie szło po mojej myśli. Powinna była zostać w domu.
Zaczekać na mnie, aż wrócę z pracy. Specjalnie uciąłem godziny, by być obok
niej. A ona? Wyszła nic nie mówiąc na spotkanie z tym frajerem.
Gotowałem
się na myśl, że mogłoby ją łączyć z nim coś więcej. Należała do mnie i powinna
o tym wiedzieć. Nikt inny nie miał prawa na nią patrzeć, a co dopiero dotykać.
On trzymał ją za rękę, gdy nie stawiała najmniejszego oporu. Jakby nie pojawił
się Sai już dawno rozniósłbym tą kawiarnię i wyniósł ją stamtąd siłą. Czy to
właśnie był mój problem?
Odłożyłem
głośno telefon na stół, przecierając twarz dłońmi. Cholernie popaprana
sytuacja.
-
Wiesz. Hinata byłaby znacznie lepsza w tych sprawach ale wyszła do Ino. Jeśli
chcesz to mogę spróbować. – Odwrócił się do mnie z dziwną miną, dłonie starannie
układając na kolanach. Wbijał we mnie wzrok, jakby starając się wydusić kolejne
słowa.
-
Nie potrzebuję psychologa – burknąłem niezadowolony. Wszystko zaczynało mnie
irytować.
-
Myślisz, że to w porządku, że się do siebie nie odzywacie? – Drążył temat,
naciskając na drażliwy punkt.
- Ona
nie była w porządku.
-
Nie dałeś jej wyjaśnić – upierał się, zakładając ręce na piersi.
-
Czego? Dla mnie to była jasna sytuacja. – Wypuściłem zalegające mi w piersi powietrze.
Pod wpływem emocji człowiek robi różne głupie rzeczy, których potem długo
żałuje. Najbardziej bolesne były słowa, które sobie zarzuciliśmy.
Wypowiedziane, nie są już odwracalne.
<<>>
Za
oknem robiło się ciemno. Otworzyłem kolejne piwo przechylając jego zawartość.
Powoli wprowadzałem organizm w stan upojenia, który pozwalał mi uspokoić myśli.
Świat stawał się mniej ważny, niż wydawało mi się przed poprzednią butelką.
Położyłem laptop na kolanach,
zanurzając się w Internecie. Może choć to na chwilę oderwie moje myśli od
Haruno. Kątem oka spojrzałem na śpiącego Uzumakiego. Ślinił się, czasami
pojękując imię Hyuugi. Hinata jest naprawdę cierpliwą kobietą. Ma szczęście, że
trafił na kogoś takiego. Gdy wróciła, przykryła go kocem, a następnie życząc
nam udanej nocy poszła na górę. Miałem wrażenie, że trochę nadużywam ich
gościnności.
Sunąłem myszką po kolejnych
stronach, zagłębiając się w absurdach Internetu. Znów pojawił się irracjonalny
nagłówek na temat mojej osoby. Momentami ich spekulacje stawały się nawet zabawne.
Mimowolnie włączyłem plotkarski portal, co coraz bardziej przykuwało moją
uwagę. Sunąc wzrokiem po tekście odczuwałem dziwny skręt w żołądku. Z każdym
kolejnym przeczytanym zdaniem moje ciało napinało się niebezpiecznie. Gdy w
jednej chwili kompletnie zamarłem. Nie chciałem w to wierzyć. Ale miałem to
przed swoimi oczami. Właśnie teraz zaczęły atakować mnie setki myśli, a
odpowiedź zaczynała się sama układać. Jak głupi byłem, by tego nie zauważyć.
Zatrzasnąłem klapkę od laptopa zbierając swoje rzeczy.
<<>>
Przeprowadzona
rozmowa z Karin obudziła we mnie mieszane uczucia. Sama nie wiedziałam, co
powinnam o tym wszystkim myśleć. Musiałam to jednak odłożyć na później,
ponieważ teraz czekała mnie jeszcze poważniejsza rozmowa. Chciałabym to
wszystko mieć już za sobą.
Położyłam
drżącą dłoń na przycisku od dzwonka do drzwi. A co jeśli wciąż jest zły? Może
powinnam jeszcze zaczekać. Natychmiast wycofałam się, robiąc trzy kroki w tył.
To
nie jest dobry pomysł. Sasuke ma prawo wiedzieć. Nawet jeśli nie będzie
zadowolony. Pewnie podniosłam głowę do góry, zbliżając się do drzwi. Zapukać
czy zadzwonić? Przystanęłam spoglądając na swoje buty. Wydawały się teraz
czarne i smutne, a przecież tak bardzo mi się podobały, gdy je kupowałam.
Dlaczego w życiu musimy zetknąć się z tak wieloma sprzecznymi emocjami.
Chciałabym, by były zawsze tak piękne jak w chwili, gdy przymierzałam je w
sklepie.
Chyba
nie jestem na to jeszcze gotowa.
Odwróciłam się na pięcie, by odejść. Spojrzałam w niebo. Było już
naprawdę późno. Nie powinnam włóczyć się sama po mieście. Mam daleko do domu.
Weź się w garść Sakura! Dasz radę. Stanęłam nosem
przy drzwiach, szybko uderzając w nie dłonią. Przymrużyłam oczy, gdy światło z mieszkania padło na moją twarz.
-
Sakura? – Usłyszałam głos starszego Uchihy. – Jest późno. Wejdź do środka.
-
Dzięki. – Wydukałam. Byłam nastawiona na starcie twarzą w twarz z Sasuke, gdy
pojawił się Itachi. – Nie ma Sasuke? – Rozejrzałam się dookoła, utwierdzając
się w tym przekonaniu. Zaczynałam się tym wszystkim martwić. To nie było do
niego podobne.
-
Myślałem, że będzie z tobą – odpowiedział spokojnie.
-
Wyjeżdżasz? – spytałam. Dopiero teraz dostrzegłam rozrzucone ubrania obok
walizki.
-
Jutro dopołudnia. Przedobrzyłem z urlopem, więc powinienem już wracać do Kioto.
– Uśmiechnął się, drapiąc niedbale po głowie. – Nie jestem pewien czy dam rade
to wszystko spakować. – Machnął zdezorientowany ręką na stos rzeczy wysypujących
się z torby.
-
Wystarczy to wszystko poskładać! – Złapałam się przerażona za głowę, na co on
się tylko śmiał. W jednej chwili potrafił przywrócić mi dobry humor.
- Zostawiam brata w dobrych
rękach. – Posłał mi znaczące spojrzenie,
na co ja się zarumieniłam. Jednak szybko na mojej twarzy pojawiło się
zakłopotanie. Nie wiedziałam, jaką właściwie powinnam dać mu odpowiedź.
Po dokładnym
spakowaniu rzeczy Itachiego, siedzieliśmy przy stole popijając gorącą herbatę.
Porządnie mnie rozgrzała i zatopiła smutki. Podczas naszej rozmowy Uchiha
starał się mnie rozśmieszać na wszelkie różne głupie sposoby, co wychodziło mu
doskonale. Nie wiem, w jaki sposób wyczytał moje zmieszane emocje, ale byłam mu
za to dozgonnie wdzięczna.
W
pewnym momencie drzwi mieszkania otworzyły się z impetem uderzając o ścianę.
Natychmiast odwróciliśmy się zdziwieni w stronę wejścia. Sasuke podparł się
ręką framugi ledwo trzymając się na nogach. Ten widok ścisnął mnie za serce.
Osunęłam się z krzesełka, chcąc do niego podejść.
-
Jesteś tu? Świetnie się składa – wymamrotał, chwiejnym krokiem zbliżając się w
naszym kierunku. Lekki uśmiech pojawił
się na mojej twarzy. Czyli on też chciał zakończyć nasze milczenie?
Jak szybko poczułam ulgę, tak szybko ponownie moje
ciało się napięło pod wpływem dziwnej atmosfery, która zapanowała w
pomieszczeniu. Wyminął mnie z szyderczym uśmieszkiem, a w jego oczach dojrzałam
niespotykany chłód i pogardę. Stał się oschły i obojętny.
-
Gdzie byłeś? Martwiłam się. – Chciałam jak najszybciej przytulić się do niego i
odtrącić te negatywne uczucia.
-
Martwiłaś? Ale po co? Jestem cały. – Wyszczerzył się, opierając plecami o
kuchenny blat.
-
Sasuke uspokój się, za dużo wypiłeś. – Wtrącił się Itachi, który do tej pory
tylko obserwował poczynania brata.
-
Ty nie masz nic do tego – odpowiedział Sasuke. – Świetnie się bawiłaś? –
Ponownie zwrócił się do mnie. Jego wzrok był pusty i wyprany z uczuć. Dodatkowo alkohol napędzał go do działania.
-
Nie rozumiem – wymamrotałam, czując, że łzy zaczynają napływać mi do oczu. Nie
tego się spodziewałam.
-
Pytam, czy dobrze się ze mną bawiłaś?! – Podniósł głos, a ja tylko bardziej
zamknęłam się w sobie. Chciałam stworzyć swoją bezpieczną strefę. – Może to powtórzymy kwiatuszku? – Wyszeptał
mi do ucha, gdy niespodziewanie zbliżył się do mnie.
Jego
przerażający ton głosu wywoływał ciarki na moim ciele. Szeptem wyniszczał moją
pewność siebie.
-
Sasuke… - Starałam się zrozumieć. Chciałam wiedzieć, co tak naprawdę chodzi mu
po głowie.
-
Tylko tym razem zróbmy więcej zdjęć. – Ścisnął mocniej mój nadgarstek, wpijając
się w moje usta. Nie był delikatny. Łapczywie odbierał mi pocałunki, mocniej
przygryzając dolną wargę. Starałam się wyrwać z jego uścisku.
Jego dłoń osunęła się na mój pośladek mocniej się na
nim zaciskając.
Itachi wyskoczył do przodu w każdej
chwili gotowy zareagować.
-
Zostaw mnie! – Uderzyłam go w twarz odsuwając się kilka kroków w tył. – Zostaw.
– Nie potrafiłam powstrzymać łez. Wszystko poszło nie tak. Nie znałam mężczyzny
stojącego przede mną.
W
tej chwili jakby całkowicie wytrzeźwiał. Przez moment zapanowała cisza, której
nikt nie potrafił przerwać. A mnie bolało, że Itachi musiał na to wszystko
patrzeć.
-
Idź już sobie – wymamrotał Sasuke pod nosem.
-
Sasuke, ja… nie rozumiem. – Próbowałam jakoś ratować sytuację. Przecież
będziemy mieli dziecko. Ja miałam mu o tym powiedzieć! Miał dowiedzieć się, że
będzie ojcem. Wszystko miało wyglądać
zupełnie inaczej.
-
Czego nie rozumiesz? Chciałaś tylko wybić się przez moje łóżko. Udało się, więc
czego jeszcze ode mnie oczekujesz? –
Jego głos był zupełnie obcy. Stałam zapłakana, zastanawiając się jak wielu
kłamstw musiał się nasłuchać. – Trzymaj. Może sobie przypomnisz.
Podał
mi telefon, na którym włączona była strona plotkarska. Nie sądziłam, że Sasuke
mógłby się kierować czymś takim. Przewijałam tekst w dół, gdy ukazało mi się
nasze wspólne zdjęcie. Zdjęcie doskonale mi znane. W końcu to ja je zrobiłam.
Leżałam z nim w łóżku, po naszej wspólnej nocy w jego domu. Mój mały sekret.
Prywatna tajemnica. Jak to możliwe.
-
Ja. Mogę to wyjaśnić – wydukałam, przykładając drżącą dłoń do przerażonych ust.
-
Nie ma czego. Mam nadzieję, że dobrze ci zapłacili. Pojawi się na pewno jutro w
gazetach, więc życzę sukcesów. Jesteś taka jak wszystkie inne. – Machnął na
mnie ręką, odchodząc w stronę schodów.
Stałam
roztrzęsiona, zalana łzami. Czułam się zmieszana z błotem i obdarta z wszelkiej
godności. A przecież to nie była prawda. Pragnęłam go. On tego nie rozumiał.
-
Sasuke! Zaczekaj! To nie tak! – Dramatycznie starałam się zachować resztki
naszych więzi. – Kocham cię Sasuke – dodałam
już nieco ciszej. Wpatrywałam się w jego plecy z ogromną determinacją.
- Przestań się okłamywać Sakura. Niczego między
nami nie było.
<<>>
Przez
całą noc nie potrafiłem zmrużyć oka. Wciąż miałem ją przed oczami. Choć wiem,
że tylko chciała mnie wykorzystać ja naprawdę zaczynałem coś do niej czuć.
Sądziłem, że znalazłem osobę, z którą będę chciał w końcu spędził to cholernie
samotne życie.
Chciałem codziennie słyszeć jej głos. Wracać
do domu, który nie byłby pusty. W którym byłaby ona.
„Kocham Cię Sasuke”
To zdanie nie pozwalało mi zapomnieć.
Wściekły
zrzuciłem dokumenty z biurka. Podparłem głowę na dłoniach, starając się
wyrzucić ją z głowy. Odtrącić te wszystkie uczucia, którymi ciągle mnie
karmiła. Przecież nie były szczere. Wszystkie słowa i czyny, które do mnie
kierowała były na pokaz. Obłudą, by osiągnąć cel.
-
Wszystko w porządku Sasuke? – Karin cicho uchyliła drzwi, wchodząc do środka,
gdy tylko dojrzała cały bałagan.
-
To ciebie nie dotyczy – burknąłem oschle, nie mając ochoty na żadną rozmowę. Od
rana tej głupek próbował się do mnie dodzwonić, co tylko potęgowało moją
irytację.
-
Widziałam gazety – odpowiedziała, rzucając mi jedną na blat.
-
Śmieszy cię to? – Z frustracją spojrzałem w jej kierunku. Była opanowana jak
zawsze. Nie zwracała uwagi na moje zmienne zachowania.
- Odpuścisz
ją sobie? – spytała niespodziewanie. Nie wiedziałem co mógłbym jej
odpowiedzieć. Czy chciałem ją sobie odpuścić?
-
Nie jest dla mnie nikim ważnym. – Skłamałem, poprawiając koszulę. Wyprostowałem
się na krześle, starając się przybrać poważniejszą mimikę.
- W
takim razie możemy wrócić do naszego starego układu? – Przysiadła na biurku,
zarzucając nogę na nogę.
-
Daj mi spokój Karin. – Odwróciłem wzrok w stronę okna. Na dworze strasznie
wiało, a ja zastanawiałem się czy na pewno się cieplej ubrała.
-
Tak myślałam. – Wstała. – Sai starał się do ciebie dodzwonić. Myślę, że
powinieneś włączyć telefon. – Opuściła moje biuro, zostawiając mnie z jeszcze
większym mętlikiem w głowie.
Wychodziłem
z pracy, gdy załączyłem komórkę. Zasypały mnie komunikaty o nieodebranych
połączeniach. Naruto nawet zostawił
mnóstwo wiadomości. Kompletny głupek.
W jednej chwili telefon zaczął dzwonić.
-
Czego chcesz? – Odezwałem się.
-
Sakura była rano u Hinaty! Słyszałem część rozmowy. Jesteś totalnym idiotą! –
Krzyczał mi do telefonu. – Jak mogłeś ją tak potraktować!
-
To nie jest wasza sprawa. – Rozłączyłem się zaciskając mocniej palce na
telefonie.
Dlaczego
tak bardzo jej zależy? Powinna już sobie dawno odpuścić. A ona zachowuje się,
jakby nasza relacja cokolwiek dla niej znaczyła. Po głowie wciąż chodziły mi
poranne słowa Itachiego.
„- Jesteś kompletnym idiotą Sasuke,
że nie dostrzegasz tych iskierek w jej oczach. – Pouczał mnie, gdy tylko
wyminąłem go w korytarzu. – Jesteś moim młodszym głupiutkim braciszkiem. Nie
chcę być musiał czegoś żałować”.
-
Uchiha! – Uniosłem głowę, gdy dojrzałem przed sobą zdenerwowaną twarz
przyjaciela.
-
Sai? – Zdezorientowany lustrowałem, jak zły podchodzi do mnie. Zacisnął dłonie
na mojej koszuli.
-
Mówiłem ci, że nie daruje, jeśli zrobisz jej krzywdę. Trzeba być sukinsynem,
żeby porzucić kobietę w takim stanie.
-
Powiedziałem jej, co myślę! Niepotrzebnie się ze mną bawiła. – Odtrąciłem jego
dłonie poprawiając ubranie.
-
To nie była zabawa. Jako facet powinieneś wziąć na siebie pełną
odpowiedzialność. Zachciało ci się pieprzyć to zachowaj się jak na dorosłego
przystało.
-
Nie kazałem jej robić tych cholernych zdjęć. – I ja podniosłem głos.
Wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli sobie zaraz skoczyć do gardeł.
-
Jakich zdjęć? – Spojrzał na mnie zdezorientowany. – Nie powiedziała ci?
Nie powiedziała, o czym? Stałem zupełnie ogłupiały.
Były jeszcze jakieś tajemnice, które przede mną ukrywała? Robiło się coraz
zabawniej.
-
Jak na ciebie patrzę, to zupełnie jej się nie dziwię. Ale to delikatna kobieta
i nie da sobie rady sama. Ino mnie zabije, ale powinieneś znać prawdę.
-
Mów do cholery, o co chodzi. – Zrobiłem krok w jego kierunku, gotowy by
ostatecznie wyrwać z niego prawdę siłą.
-
Jest w ciąży. – Na te słowa zamarłem. Nie byłem przygotowany na coś takiego.
Zresztą, kto by był?
Sakura
była w ciąży i nic by mi nie powiedziała? Wspominając wczorajszy wieczór nie
dałem jej nawet na to szansy.
-
Cholera – zakląłem. Przyszła, żeby mi to
powiedzieć. Byłem wściekły i naskoczyłem na nią. Jestem skończonym kretynem.
Muszę to usłyszeć od niej. Musi mi to powiedzieć.
-
Była u Ino – dodał Sai, wyprzedzając moje pytanie. Jakby czytał mi w myślach.
<<>>
Zdenerwowany zapukałem do drzwi. Po krótkiej chwili,
ponagliłem uderzając jeszcze mocniej.
- Idę! – Usłyszałem głos blondynki, która otwierała
spokojnie drzwi.
- Kogo ja widzę? Dupek w pełnej okazałości. – Zaśmiała
się, lustrując moją przygarbioną postawę. Poczułem odrobinę skruchy i
zażenowania swoim zachowaniem. Wciąż jednak nie potrafiłem wybaczyć jej tak
wielu niedopowiedzianych sytuacji.
- Sakury już tutaj nie ma. Raczej wątpię, że uda ci się
ją jeszcze zobaczyć.
- O czym ty mówisz?! – Jej słowa obijały się echem w
mojej głowie.
- Jak możesz myśleć, że mogłaby żyć obok ciebie? – Z
ogromną irytacją przeszywała mnie wzrokiem. – Straciłeś szansę. Może dobrze, że
tak się stało.
- Muszę z nią porozmawiać. To ważne. – Nie poddawałem
się. Ona miała obowiązek mi wszystko wytłumaczyć. Dopiero teraz zrozumiałem, że
mogę stracić coś bardzo cennego. Coś najważniejszego. Moją rodzinę.
- Wyjechała jakiś czas temu. Znów uciekła. Przez ciebie.
________________________________________________________________________
Obawiam się kochani, że to był już przedostatni rozdział ! A może przed przed? Tak czy inaczej, zbliżamy się do końca, więc trzymajcie kciuki, by to najważniejsze wyszło najlepiej !
Komentujcie wasze spostrzeżenia na temat rozdziału ;)
Tak, tak , tak! Ta scenka z tym testem jest bardzo dobrze opisana i w ogóle! O coś takiego właśnie chodziło! Pasi to jak lukier do pączków!
OdpowiedzUsuńNo i tak. Sakura myśli w bardzo dobry sposób. Serio. Bo ma rację z tym, że dzieciak potrzebuje ojca itd. No i sama sobie nie poradzi zbytnio niby. Chociaż ona to ze wszystkim da radę.
Na Sasuke to się trochę wkurzyłam. Bo za pochopnie wszystko ocenia no i przede wszystkim nie dopuszcza nikogo do głosu. Nie chce słuchać tego co się do niego mówi. Ulżyło mi jednak, że Sai się wygadał.
teraz jak tak o tym myślę,mam w głowie pewną scenkę jakby to mogło z wyglądać, w sensie, że gdyby Sakura sama mu o ciąży powiedziała.
No cóż... muszą dorosnąć. Sasuke musi odkryć co tak naprawdę czuje do Sakury i walczyć o nią.
Szkoda, że faceci tacy nie są...
ach Sakura, my wszystkie tak Ci zazdrościmy...
Rozkosznie Kochana! Jak zwykle! <3
Buziaki!
Oj będzie musiał zawalczyć, a przede wszystkim ją znaleźć!
UsuńBardzo się cieszę, że ta scena jednak wyszła mi dobrze :D Obawiałam się tego!
Zazdrościmy, oj zazdrościmy :*
Dziękuję <3 Cmok Cmok
O nie nie nie tylko nie koniec ja potrzebuje wiedzieć co będzie się działo po
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe :D haha
UsuńOpowiadanie na razie dobiegnie momentu kulminacyjnego do jakiego od początku go przygotowywałam :D
Chciałabym dokończyć też swoje drugie opowiadanie, o którym więcej w niedługim czasie będę pisała na moim facebooku, więc zapraszam :D
Nie ukrywam, że potem mogłabym powrócić z drugą cześcią Idealnej, co jeszcze pozostaje tylko zamysłem :) Trzymajmy kciuki, żeby plany się udały!