poniedziałek, 23 października 2017

23. Powiedz mi gdzie jesteś



            Od czasu naszej ostatniej kłótni minęły cztery miesiące. Cztery, cholernie długie i męczące miesiące. Tak długo zajęło mi zrozumienie, że straciłem ważną część siebie. I nie potrafię bez niej żyć.
            Osunąłem głowę niżej kanapy, sprawiając, że krew szybciej spływała mi do głowy. Chciałbym zacząć myśleć trzeźwo. Powrócić to trybu życia sprzed naszego spotkania, ale nie potrafię. Ta kobieta wciąż siedzi w moich myślach. Prawdopodobnie wciąż pragnę, by się w nich utrzymywała.
            Z tej dziwnej melancholii wyrwał mnie cichy pomruk, a następnie poczułem lekki ciężar na swoim brzuchu.


            – Czego? – Uniosłem się, spoglądając na czarnego kota, który widocznie doskonale czuł się w moim mieszkaniu. Od samego początku nie miał w sobie zahamowań, starając się przywłaszczyć każdy jego kąt. Sakura musiała go częściej rozpieszczać, niż na początku sądziłem.
Kątem oka zerknąłem w stronę okna. Przyszła zima. Na dworze zapanował mróz, zmuszając ludzi do ubierania się w ciepłe kurtki i szaliki. Sam doskonale odczuwałem wachlarz nieprzyjemnych doznań związanych z taką pogodą.
            Podniosłem się do pozycji siedzącej, zrzucając zwierze na kolana. Rozciągnąłem odrętwiałe ciało, spoglądając w oczy kocura. Przychodził codziennie. Jakby wyczekiwał osoby, za która i ja sam tęskniłem. Rozumiałem jego żal i cierpienie. Nim zdążyłem się zorientować ten czarny kot stał się nowym domownikiem. Może to chore, ale w pewnym sensie czuję, że daje mi nadzieje. Jakby był pewny, że ona wróci.
– Głodny? – spytałem, nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Ten jedynie zamiauczał dobitnie, utwierdzając mnie w tym przekonaniu. – Jesteś okropnie łapczywy. Ktoś cię nieźle rozpieścił – burknąłem, a następnie skierowałem się do kuchni.
            Mieszkanie było opustoszałe. Brakowało w nim życia. Przez długi czas nie potrafiłem w nim przebywać. Przywoływało we mnie wiele dobrych chwil, których w tamtym momencie nie doceniałem. Nie szanowałem dni spędzonych z tą kobietą, a teraz pragnąłem każdej minuty. Znowu chciałbym spojrzeć w jej szmaragdowe tęczówki. Zewsząd ogarniała mnie cisza, którą przerywały jedynie drobne kroki i pazury drapiące o panele.

<<>> 

             – Wyjechała. – To słowo odbijało się echem w mojej głowie. Nie mogłem w to uwierzyć, a może nie chciałem. Przecież należała do mnie. Obiecaliśmy sobie. Nie mogła mnie zostawić bez słowa. A dziecko? Chciałbym tego impulsu, który kompletnie zmieniłby moje życie. Miałem go na wyciągnięcie ręki.
            – Jesteś beznadziejny Uchiha. Kompletny z ciebie idiota. – Przyjaciółka Sakury nie żałowała słów. Nie mogłem się z nią nie zgodzić. Mogłem zyskać tak wiele. Szczęście, prawdziwy dom. Schrzaniłem sprawę i prawdopodobnie będę żałował przez całe życe.
            – Ino. – Sai położył dłoń na ramieniu blondynki, prawdopodobnie starając się, powstrzymać ją od wyrażenia całego łańcuszka wyzwisk, jakie w tej chwili miała ochotę mi wygarnąć. W pewnym momencie miałem wrażenie, że jej oczy zaszkliły się od łez. Tylko dlaczego?  Kobiety wciąż stanowią dla mnie pewnego rodzaju tajemnicę.
            Czułem, że nie jestem tu w stanie niczego zdziałać. Dobitnie odebrałem zdenerwowanie przyjaciela całą sytuacją. Ino nie powinna się teraz stresować, a ja byłem zapalnikiem, który mógł wprowadzić jeden wielki chaos. Jakby już się tak nie stało.

<<>> 

            Nie mogłem pozwolić by wyjechała. By nas zostawiła. Tak wiele rzeczy chciałbym z nią jeszcze wyjaśnić. Wytłumaczyć.
            Praktycznie wybiegłem z samochodu nie zastanawiając się czy w ogóle zamknąłem go w całym tym pośpiechu. Za wszelką cenę musiałem ją zatrzymać.
            Zdążyłem jeszcze pochwycić zamykające się przede mną drzwi od klatki. Długimi krokami pokonywałem kolejne stopnie, by jak najszybciej znaleźć się przy drzwiach jej mieszkania. Drogę znałem na pamięć, przecież bardzo często się tu kręciłem. Przed oczami pojawiła mi się zdziwiona twarz Haruno, która za każdym razem myliła mnie z włamywaczem. Była wtedy taka przejęta i urocza. A do tego waleczna, skoro próbowała zabić mnie wazonem.
            Gdy miałem szarpnąć za klamkę od mieszkania, przystanąłem na moment.  Zrobiłem długi wydech, pozbywając się ciężkiego powietrza z płuc. Zawahałem się, a moja dłoń zadrżała na myśl, że może już jej nie być. Na korytarzu panowała głucha cisza. Zapukałem w drzwi, a serce podchodziło mi do gardła. Cisza. Nic się nie zmieniało.
            Tym razem uderzyłem w nie mocniej, a następnie szarpnąłem za klamkę. Spełniło się moje najgorsze przypuszczenie. Mieszkanie było zamknięte, a żadne dźwięki nie przedostawały się na zewnątrz.
            – Sakura! – krzyknąłem, mimo że nie przynosiło to żadnego rezultatu. – Sakura! – Moja frustracja zaczynała przeradzać się w gniew. Właściwie to byłem zły sam na siebie. Gdybym nie był takim kretynem, o wszystkim by mi powiedziała. Kopnąłem mocniej w drzwi, czoło przykładając do ich chłodnej drewnianej powierzchni.
            – Ma pan jakiś problem z tymi drzwiami? – Usłyszałem głos starszego mężczyzny, który widocznie zaalarmowany hałasem na korytarzu, postanowił sprawdzić, co się dzieje.
            – Szukam kobiety. – Odwróciłem się w jego kierunku, lekko podirytowany zwróconą uwagą.
            – Haruno Sakura, prawda? – Podrapał się po głowie, jakby starał się połączyć fakty. Z determinacją spojrzałem mu w oczy, w myślach ponaglając jego flegmatyczny tok rozumowania. Poczułem drobna iskierkę nadziei. Może jeszcze nie było za późno.
            – Widziałeś ją? – Mężczyzna lekko skrzywił się na moje bezpośrednie pytanie, pozbawione jakiegokolwiek zwrotu grzecznościowego.
            – Do południa jeszcze ją widziałem. Potem chyba gdzieś wyjechała. Spakowała niemałą torbę. Dobrze, że był z nią ten mężczyzna, taka drobna dziewczyna sama by tego nie uniosła.
            – Kurwa! – Nie potrafiłem już tłumić w sobie wściekłości. Prawdą było, że wyjechała. Do tego z jakimś obcym facetem. Znajdę ją choćby na końcu świata i wtedy będzie musiała mi wszystko wytłumaczyć.

<<>> 
           

Od tych paru miesięcy czuję się jak cień samego siebie. Jakbym szedł przez życie wyprany z wszelkich ambicji. Nic mnie już nie motywuje, ani nic nie potrafi zaskoczyć. Widzę wszystko w czarno–białych odcieniach, bo ktoś odebrał mi umiejętność odróżniania barw.
            Za tak wiele chciałbym cię teraz przeprosić. Powiedziałem tyle słów, które nigdy nie powinny były paść. Niczego między nami nie było? Kłamałem. Desperacko starałem ci się to powiedzieć, ale nie wiem gdzie jesteś. Nie potrafię cię odnaleźć.
            Zaparkowałem pod budyniem firmy, starając się niezauważenie przedostać do swojego biura. Niestety u samych drzwi zostałem przytłoczony przez dwóch reporterów, którzy od momentu ukazania się zdjęcia w gazetach starali się za wszelką cenę dociec prawdy. Większość z nich dała sobie spokój po dwóch miesiącach, jednak ci nie poddawali się zbyt łatwo. Szukali punktu zaczepienia, jakiejś małej iskierki, która dała by im możliwość utworzenia swojej własnej teorii spiskowej.
            Spuściłem niżej głowę, starając się ramieniem odepchnąć natarczywą kamerę.
            – Uchiha Sasuke! Co się stało z kobietą ze zdjęcia?
            – Czy to był kolejny przejściowy romans? Nie masz wrażenia, że je krzywdzisz? – Te pytania wciąż nie dawały mi spokoju. Nie wypowiedziałem się ani razu na temat moich relacji z Sakurą. Jeśli postanowiła od tego uciec, to nie miałem prawa mieszać jej w życiu. A gdybym przyjął, że to nie ona wysłała im to zdjęcie, kto mógł grzebać w jej telefonie? Jak bardzo starałem się poukładać wszystko w jedną całość, nie potrafiłem tego rozgryźć.
            Przepchnąłem się obok dwóch mężczyzn, dostając do środka budynku. Zacisnąłem zdenerwowany pięść, przyśpieszając kroku. Teraz chciałbym jedynie zamknąć się w biurze i jakoś odgonić te przytłaczające myśli.
            Wysiadłem z windy, czując w pewnym rodzaju odprężenie. Moje piętro nie było oblegane przez tłum przepychających się ludzi.
            – Sasuke. – Znudzona czerwonowłosa kobieta na mój widok podniosła się momentalnie z fotela.
            – Nie teraz Karin. – Machnąłem na nią ręką, wymijając oniemiała Uzumaki. Stałem się jeszcze chłodniejszy niż kiedykolwiek. Ludzie zaczynali mnie irytować, a ja sam izolowałem się od otoczenia.
            Zatrzasnąłem za sobą drzwi, wypuszczając całe powietrze z płuc. Atmosfera była taka ciężka i przytłaczająca. Usiadłem za biurkiem, jednak od dawna nie zrobiłem nic, co należałoby do moich obowiązków. Codziennie przychodziłem do pracy, by tylko siedzieć i udręczać się nad własną głupotą. Jakkolwiek próbowałem przejrzeć dokumentację firmy, wszystkie myśli zaczynały skupiać się na Haruno, która bezpardonowo igrała sobie ze mną w tym pomieszczeniu. Przypomniałem sobie jej ciało, gdy całkowicie mi się oddawała.
            Wysunąłem szufladę pod blatem, by następnie wyciągnąć zaczętą już butelkę whisky. Zaraz postawiłem szklankę i niczym naturalnie wypełniłem jej zawartość. Robiłem tak codziennie. Z każdym dniem czułem, że staczam się coraz bardziej, a jednak, choć na moment pozwalało mi to nie przeklinać się w myślach za stratę tej kobiety.
            Oczy robiły się ciężkie, a myśli odświeżone. Zupełny brak koncentracji na czymkolwiek. Jakby nic ważnego nie istniało. Podparłem ciężką głowę na dłoni, ślepo wpatrując się w jakąś plamę na blacie. Za drzwiami usłyszałem zmieszane ze sobą głosy, a następnie drzwi mojego biura otworzyły się, a do pomieszczania wszedł Naruto.
            – Sasuke – zaczął. W jego głosie wyczułem urazę. Taką samą, jaką słyszałem u każdego innego przyjaciela. Nie tylko Sakura nie potrafiła mi wybaczyć ale i osoby, które były mi bliskie. – Znowu pijesz w pracy? – Nie odpowiedziałem.
            – Jak długo zamierzasz jeszcze marnować sobie życie? – Jego głos był stanowczy i pełen wyrzutów. Jako mój przyjaciel prawdopodobnie nie potrafił na to patrzeć.
            – Jak długo będzie trzeba – burknąłem, przeczesując włosy z twarzy.
            – Ona już nie wróci. Nie rozumiesz? Ogarnij się w końcu. – Jego słowa drażniły moje myśli. Nie potrafiłem dopuścić do siebie faktu, że nigdy nie zobaczę już tej małej irytującej Haruno. Spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem. On nie ustępował. Uzumaki nigdy nie przejmował się tym, co do niego mówiłem lub z jaką ignorancją go traktowałem. On po prostu był.
            – Wstawaj. – Zbliżył się do mnie, dłoń zaciskając na mojej koszulce. – Zabieram cię na ramen. – W jego spojrzeniu dojrzałem upór. Determinację. Za wszelką cenę chciał wyciągnąć mnie z tej samotności. Siłą wytargać mnie ze strefy, którą sobie budowałem.
            – To ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę – odpowiedziałem, a kąciki ust same lekko uniosły się do góry. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem na to siły. Nie lubię ramenu. Ale doceniam to, co Naruto starał się zrobić.
            – Zupełnie mnie to nie interesuje. – Wyszczerzył się, palcem drapiąc po nosie. Był moim przyjacielem i nie zamierzał rezygnować z tej więzi, nie ważne jak mocno starałbym się odizolować od wszystkich.

<<>> 


            – Możesz mi wytłumaczyć jak znaleźliśmy się w tej okolicy? – Powoli zaczynałem się irytować. Nie rozumiałem, co ten głupek chciał osiągnąć. 
            – Tędy jest krócej. O tej godzinie przedrzeć się przez centrum graniczy z cudem. – Odwrócił na mnie wzrok, jakby zupełnie nie był świadomy, że w tym budynku mieszkała Sakura.
            – Nienawidzę cię – warknąłem, kopiąc pobliski kamień. Mijałem jej blok, czując ogarniający mnie chłód. Tak bardzo pragnąłem, by to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Otworzyć oczy i ujrzeć ją obok siebie. Melancholijnie przystanąłem zadzierając głowę w górę. Uzumaki instynktownie zrobił to samo. Nie zadawał pytań. Niesłyszalnie przełknął ślinę, prawdopodobnie uświadamiając sobie swój błąd.
              Nie wiedziałem – wymamrotał speszony.
            Firanki wciąż pozostały. Pamiętam, gdy podstępem zmusiła mnie do mycia tych okien. Choć była ubrana w dres i pod żadnym względem nie wyglądała kobieco i pociągająco, już wtedy zaczynała mnie do siebie przyciągać. Ponieważ była inna. Zupełnie naturalna. Teraz pomieszczenie było pogrążone w kompletnej ciemności. Już miałem odwracać się i odejść, gdy w tym jednym oknie pojawiło się światło.
            Moje ciało ogarnął dziwny dreszcz. Dreszcz podniecenia i nadziei. Moje mięśnie napięły się, a nogi same ruszyły do przodu. Nie wahałem się. Ogarnięty nową energią wbiegłem do budynku. Pokonywałem kolejne schodki, jakby obawiając się, że światło, które ujrzałem zaraz zgaśnie. W płucach zaczynało brakować mi powietrza, a serce przyśpieszyło w niezrozumiałym rytmie. Jedyne czego pragnąłem, to znów ją zobaczyć.
            Przystanąłem przy drzwiach pewnie uderzając pięścią o ich powierzchnię. Po chwili powtórzyłem czynność, gdy ze środka doszedł mnie odgłos kroków. Uniosłem głowę, a drzwi lekko uchyliły się.
            – Sasuke! – Naruto zdyszany dobiegł do mnie, podpierając się poręczy przy schodach.
            W osłupieniu wpatrywałem się w zdziwioną kobietę przede mną. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. W jednej chwili odpłynęły ze mnie wszelkie emocje.
            – Ma pan jakieś ulotki? – ponagliła mnie. Stała przede mną niska brunetka, o ciemnych dużych oczach. Ubrana była w szlafrok, a z jej włosów kapały krople wody, co świadczyło o branej przed chwilą kąpieli.
            – Nie mam – odpowiedziałem, jakby wyrwany z transu.
            – Więc o co chodzi? – Była lekko podenerwowana i mocno zaskoczona.
            – Nasza przyjaciółka tu mieszkała – wtrącił się Uzumaki, ratując żenująca sytuację.
            – Rozumiem. Wprowadziłam się niedawno. Mieszkanie było do wynajęcia – odpowiedziała już odrobinę spokojniej.
            – Przepraszamy za kłopot. – Naruto podrapał się po głowie, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Poczułem jego dłoń na swoim ramieniu, a następnie popchnął mnie w stronę schodów, dłonią odmachując dziewczynie.
            Nie rozumiałem. Naprawdę sądziłem, że to mogła być ona. Oddała mieszkanie? Czy na nie ma zamiaru już wracać?
            Szliśmy chodnikiem, a w powietrzu panowała ciężka atmosfera.
            – Wciąż masz zamiar jej szukać? – Wyczułem w głosie przyjaciela odrobinę współczucia, które tak bardzo mnie irytowało.
            – Nie odpuszczę. – Byłem tego całkowicie przekonany. Choćby na końcu świata, znajdę ją.

<<>> 
           
            Przyjechaliśmy do kolejnego miasta. Właściwie to przestałem już liczyć ile ich było. Bez znaczenia jak wiele jeszcze będę musiał ich odwiedzić, nie poddam się.
            – Trzymaj. – Naruto wręczył mi papierowy kubek z gorącą kawą.
            – Gdzie teraz idziemy? – odezwał się Shikamaru, przysiadając na pobliskim murku. Doceniałem jego chęć pomocy. Wszyscy starali się odnaleźć Sakurę. Nie była cenna jedynie dla mnie. Miała w sobie coś, co pozwalało jej zdobywać przyjaźnie w zaskakująco szybki sposób.
            – Zróbmy chwilę przerwy, a potem udajmy się na rynek popytać mieszkańców. – Naruto przysiadł obok szatyna, popijając swój napój.
            Spędziliśmy znów cały dzień na jeżdżeniu. Pytaliśmy ludzi i pokazywaliśmy zdjęcia. Czy ktoś nie widział tu kobiety o tak charakterystycznych włosach? Przecież nie mogła umknąć spojrzeniom tych wszystkich osób. Byliśmy wykończeni i zrezygnowani. To jak szukanie igły w stogu siana.
            Przysiadłem na pobliskim schodku, stawiając kubek tuż obok siebie. Wplotłem dłonie we włosy, w myślach przeklinając swoją bezsilność. Poczucie bezradności, to uczucie, które rozrywało mnie całkowicie. Po cichu. Od środka.
            – Kup sobie coś do jedzenia. – Uniosłem głowę w kierunku starszej kobiety, która swoją pomarszczoną dłonią wrzuciła parę groszy do mojego kubka. Zdziwiony widziałem jak odchodzi, a kątem oka dostrzegłem rozbawione miny swoich przyjaciół.
            – Nie jestem biedny ty stara torbo! – krzyknąłem za nią, natychmiast się podnosząc. – A to była moja kawa…


<<>> 

            – Zobacz, zobacz! – krzyknęłam uradowana, podbiegając natychmiast w stronę dziewczyny.
            – Nie biegaj! – pouczyła mnie, kiwając z niedowierzaniem głową.
            – Wybacz. Zapomniałam się. – Uśmiechnęłam się szeroko, drapiąc się bezradnie po głowie.  – Ale powąchaj tego! – Entuzjastycznie podłożyłam jej drobną próbkę perfum pod nos.
            – Świetne! Jesteś niesamowita Sakura. – Podzieliła mój zachwyt, zaciągając się ponownie tym cudownym zapachem.
            – Będziemy mogły dołączyć go do najnowszej serii – oznajmiłam dumnie unosząc próbkę w górę. Izumi podniosła ręce zaraz za mną. Ze śmiechem spoglądałyśmy na siebie, zupełnie jakbyśmy wielbiły to małe szkiełko i niewielką ilość substancji w jej środku.
            – Wiesz… Nie czuję się z tym najlepiej. Powinnaś dołączyć swoje nazwisko do naszej serii perfum. – Nieco zawstydzona zaczęła bawić się skrawkiem swojej sukienki. Pod tym względem bardzo przypominała mi Hinatę.
            – Już o tym rozmawiałyśmy. Moje nazwisko nie jest nic wartościowe. Nie potrzebuję tego. Najważniejsze, by ludzie mogli cieszyć się tymi zapachami. – Uśmiechnęłam się, by choć trochę odgonić jej zbędne poczucie winy.
            Nie chciałam, by cokolwiek mogło mnie określać. Pragnęłam zaszyć się w jakimś miejscu i udawać, że wszystko jest w porządku. Poza wzrokiem ludzi. Poza domysłami. Bez Sasuke. Tęskniłam za Tokio. Stało się moim domem, w którym miałam wszystkie najważniejsze dla mnie osoby. Jednak nie potrafiłabym dłużej przebywać w tym mieście. Wszystkie wspomnienia atakowałyby mnie zewsząd, wykańczając z czasem psychicznie.
            Gdy tu przyjechałam z początku kompletnie zamknęłam się w sobie. Chciałam skryć swoją obecność, nie kontaktując się ze światem zewnętrznym. Na szczęście osoby tutaj wyciągnęły do mnie dłoń. Nigdy nie zapomnę, jak wiele dla mnie zrobili.
            Czy zapomniałam o Sasuke? Jeśli kiedykolwiek tak się stanie, to ta miłość nie była prawdziwa. Wciąż mam go przed oczami. Jest w moich myślach, gdy zasypiam. Jest, gdy się budzę i w codziennych sytuacjach. Nie potrafię inaczej. Choć mam pod sercem jego dziecko, wiem, że będę musiała sama sprostać oczekiwaniom. Czasem, gdy o tym myślę, mam wrażenie, że sobie nie poradzę. Jak mogłam postanowić coś tak absurdalnego jak samotne wychowanie dziecka. Jednak Sasuke dał mi jasno do zrozumienia, że nie mogę liczyć na jego pomoc.
            Nie raz biję się z myślami, że nie byłam uczciwa nie mówiąc mu o dziecku. Ale kiedy mogłam mu to powiedzieć? Może wtedy powiedziałby bardziej gorzkie słowa, które nie pozwoliłyby mi dalej funkcjonować. Tak bardzo bałam się jego reakcji, że po prostu uciekłam. Jak ostatni tchórz.
            – Twój brzuszek robi się coraz większy. – Rozpromieniła się nico, gdy przysiadłam na blacie przypadkiem zaciągając sweter nieco bliżej ciała. Zaprzestałam ubierania obcisłych golfów i innych przyległych ubrań. Za wszelką cenę starałam się ukryć fakt, że jestem w ciąży, jednak nie wiedziałam jak długo to jeszcze potrwa. Tak jak dostrzegła Izumi, mój brzuch stawał się bardziej okrągły. Nawet teraz jest widoczny, jeśli dobrze się przyjrzeć. Z czasem będę wyglądała jak duży balonik. Jak mu to wtedy wyjaśnię?
            – Tak. Nie czuje jeszcze ruchów, ale mam wrażenie, że rośnie w zawrotnym tempie. – Pogłaskałam się po brzuchu, czule spoglądając na jego lekkie krągłości. Wszystko miało potoczyć się całkowicie inaczej.
            – Będzie piękna jak jej mama. – Szatynka położyła dłoń na mojej darząc mnie ciepłym uśmiechem.  – Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie znasz ojca! – Naburmuszyła policzki. – Byłaś szalona Panno Haruno! – Wymachiwała pouczająco palcem przed moją stronę, a ja zawstydzona spuściłam głowę.
            Może i powiedziałam jej prawdę o ciąży, ale wciąż nie potrafiłam wyznać, kto jest prawdziwym ojcem dziecka. Czułam się z tym okropnie, ale może tak było lepiej? Nie chcę narzucać mu jakiegoś przymusowego trybu życia, bądź by czuł wobec nas obowiązek.
            – Cześć dziewczyny! – Drzwi laboratorium uchyliły się, a do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Natychmiast odskoczyłam z zajmowanego miejsca, by ukryć wszelkie podejrzenia.
            – Nie mówiłyśmy, że powinieneś pukać? – odezwała się Izumi, marszcząc żartobliwie brwi, by na siłę pokazać swoje zdenerwowanie.
            – Przepraszam. – Złożył dłonie w błagalnym geście. – Przyniosłem jedzonko! – Uniósł wyżej reklamówkę ze smacznie pachnącymi pojemnikami. Te nieziemskie aromaty natychmiast wypełniły całe pomieszczenie, wywołując we mnie uczucie głodu.
            – Itachi! Itachi! – W podskokach znalazłam się przy brunecie i tym razem podsuwając pod nos małą fiolkę. – Powąchaj! – ponagliłam go, odbierając z ręki reklamówkę z jedzeniem. Za plecami potajemnie podałam ją Izumi, która natychmiast zrozumiała, o co chodzi.
            – Ładny – odparł posyłając mi swój firmowy uśmiech. Itachi zupełnie się nie zmienił, a nawet odnosiłam wrażenie, że stał się moim starszym bratem. Położył dłoń na mojej głowie, roztrzepując delikatnie włosy. – Spisałaś się Sakura.
            Z jak wielka siłą stara się mnie wspierać, wciąż w jego wzroku dostrzegam żal do samego siebie. Żal, że zabrał mnie daleko od domu.
            A ja chciałabym ci powiedzieć „To nic Itachi. Bardzo ci dziękuję”.






 Rozdziałek za nami! Jest odrobinę smutniejszy i obawiam się czy za bardzo was nie przytłoczył. Oczywiście bez nerwów, następny będzie już w nieco innym kierunku, więc mam nadzieję, że będziecie dalej ze mną <3. 

Oczywiście bez pomocy Blue Bell nic by fajnego nie powstało. Dziękuję ci mała. :*
Całuski!

6 komentarzy:

  1. Przyciemnij kolor różowy ciut xD Bo Zlewał mi się. Ale zapewne to inny podwód był xDDDDDDDD
    Kurna no!
    To tak, serio, podoba mi się. Najbardziej w całym rozdziale urzekła mnie kreacja Naruto. Jejku mnie rozczula ich relacja. Serio.
    Sakura uciekła z Itachim! NO KTO BY POMYŚLAŁ! NA PEWNO NIE JA :D
    Sasuke wpadł w jakiś obłęd mały. Coś jeszcze chciałam napisać. A wiem! Końcówka mi się bardzo podobała! ♥
    Buziaki Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci :) Cieszę się, że ostatecznie wyszło dobrze :D Zaraz coś pokminię nad kolorkiem, żeby było bardziej wyraźne :D

      Usuń
  2. Nic nie przytłoczyło, było idealnie. W końcu taki był zamysł! Powiem Ci szczerze, że od razu nie połączyłam Izumi z Itachim, ale to był fenomenalny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YAY ! Cieszę się, że to było dla Ciebie zaskoczeniem :D Taki był plan i mam nadzieję, że w najbliższym czasie jeszcze troszkę cię zadziwię. ;D

      Usuń
  3. Ja już na wattpad pisałam więc nie będę sie powtarzać ale życzę weny.

    OdpowiedzUsuń