niedziela, 7 stycznia 2018

26. Kobieta zmienną jest



           

Czułam jak zaczynają pocić mi się dłonie. W samochodzie panowała grobowa cisza i dość dziwna atmosfera. Nikt nie miał odwagi wydusić z siebie ani jednego słowa. W takich chwilach zaczynałam się zastanawiać, czy postąpiłam właściwie? Może dałam ponieść się emocjom i przyjechałam pod wpływem nacisku z każdej strony. Położyłam dłonie na kolanach, niepewnie zaciskając palce na materiale sukienki.
            Przyglądałam się mijającemu miastu, które pogrążone w ciemności nabierało niepowtarzalnego charakteru. Oświetlone witryny sklepowe, raz po raz przechadzające się pary i te ogromne wieżowce odbijające blask księżyca. Choć chciałam w pełni skoncentrować się właśnie na tym krajobrazie, moje myśli wciąż skupiały się na tej krępującej sytuacji. Przerzuciłam wzrok na Itachiego, który całą swoją uwagę kierował na drogę. Nie w głowie było mu zagadywanie pasażerów w czasie jazdy, tym bardziej, że przejechał już niezły kawał drogi przywożąc mnie do Tokio. Znów miałam wrażenie, że jestem dla kogoś utrapieniem.
            Następnie zwróciłam swoją uwagę na Izumi, która mimo zmęczenia dzielnie starała się utrzymać oczy otwarte. Wiedziałam, że jest tu dla mnie i chce wspierać mnie ze wszystkich sił. Widok jej opadających powiek, a następnie natychmiastowe ich otwieranie spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Byłam jej niezmiernie wdzięczna.
            Przede wszystkim jednak starałam się nie myśleć o tych ciemnych tęczówkach, które przeszywały mnie całą drogę. Czułam, jak pożera mnie wzrokiem. Jakby chciał wedrzeć się do moich myśli, pochłonąć mnie całą. Ciężar jego spojrzenia wisiał nade mną przytłaczając mnie w tym małym miejscu. A ja nie miałam drogi ucieczki. Kątem oka spojrzałam na Uchihę, który oparty łokciem o drzwi samochodu, wydawał się mocno nad czymś myśleć. Jego wzrok wpatrzony był we mnie. Pełny pożądania i dziwnej ciekawości. Przełknęłam ślinę, niemal natychmiast odwracając się w stronę okna.

            Usłyszałam jego ciche westchnienie. Przyłożyłam czoło do chłodnej szyby, starając się unormować zmącone myśli. Co ty wyprawiasz Sakura?
            - Jesteśmy na miejscu – odezwał się Itachi, gdy pojazd zatrzymał się.
            Pełna sprzeczności uniosłam wzrok na dom Sasuke, który przywoływał wiele wspomnień. Nie wiedziałam tylko czy więcej tych dobrych czy złych. Powróciłam do rzeczywistości, gdy drzwi przede mną otworzyły się, a chłód na zewnątrz ogarnął moje ciało.
            - Wy nie zostajecie?  - spytałam Izumi, gdy dostrzegłam, że nie mają zamiaru wysiąść z samochodu.
            - Mamy jeszcze plany – odpowiedział Itachi, posyłając mi szeroki uśmiech. W normalnych okolicznościach cieszyłabym się jak głupia, że postanowili jednak zrobić krok w swoją stronę. Tej nocy mimo wszystko nie chciałabym zostawać sama.
            – Będzie dobrze Sakura – dodała Izumi, również posyłając mi nieco odwagi.
            Odpięłam pasy, czując na skórze niemiły dreszcz. Dłuższe zwlekanie nie miało sensu, biorąc pod uwagę, że nie ubrałam się najcieplej jak na taką porę roku. Zacisnęłam dłonie na żakiecie przyciągając go bliżej ciała. Tak otulona zrobiłam krok wychodząc z samochodu. Światło latarni raziło mnie prosto w oczy. Przyłożyłam dłoń do twarzy by, choć trochę osłonić się przed oślepiającym blaskiem. W jednej chwili męska sylwetka przesłoniła mi całe niebo, przynosząc ukojenie.
            - Ty się nigdy nie nauczysz ciepło ubierać, co? – Usłyszałam jego głos zabarwiony nutką kpiny. Natychmiast obudził się we mnie waleczny charakter, który od dłuższego czasu w sobie tłumiłam. Już miałam się odgryźć, gdy w tej samej chwili zarzucił mi swoją czarną marynarkę. Poczułam ten charakterystyczny męski zapach, którego tak dawno mi brakowało. Potarł jeszcze dłońmi moje ramiona, nie chcąc się ode mnie odsunąć. Nasz wzrok się spotkał, a ja niczym w transie nie chciałam się od niego oderwać. Znów chłonęłam jego widok. Dusiłam w sobie uczucie chłodu, które z każdą chwilą coraz bardziej mnie okalało. A przecież staliśmy pod domem. W każdej chwili mogłam wejść do ciepłego pomieszczenia, a zamiast tego nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Od mężczyzny, którego darzyłam tak wielkim uczuciem. To nie była chwilowa decyzja. Stałam tu, ponieważ właśnie tego chciałam.
            Zrobił krok bliżej mnie, a moje serce podeszło do gardła. Przyłożył dłoń do mojego policzka kciukiem odsuwając kosmyk włosów. Niemal czułam na sobie jego gorący oddech. Znów chciałam go poczuć. Mieć blisko siebie i nie pozwolić odejść. Przejechał opuszkami palców po małżowinie usznej, a następnie zaczesał różowe pasmo włosów. 
            „Jesteś taka jak wszystkie inne” 
            Dlaczego teraz przypomniałam sobie jego słowa? To bolesne uczucie, które mi wtedy towarzyszyło. Dlaczego nie potrafiłam zapomnieć? Minęło tak wiele czasu.
            - Wezmę swoje rzeczy – odparłam, odsuwając się nieco w tył. Dopiero, gdy się odwróciłam, dostrzegłam, że Itachi już dawno odjechał, a moja torba czekała na właścicielkę. Pochyliłam się by odebrać bagaże, gdy w jednej chwili Uchiha wyprzedził mnie zabierając moją własność.
            - Mam ręce – burknęłam oburzona.
            - Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci cokolwiek dźwigać w takim stanie.
            - Ciąża to nie choroba. – Odwróciłam się na pięcie w stronę mieszkania. Nie chciałam mu nic zawdzięczać. Wciąż nie odzyskałam do niego zaufania, dlatego nie potrafię uwierzyć w tą całą przemianę. Owszem, chciałam spróbować, ale to wszystko nie dzieje się od zaraz. Kilka miłych słów nie odbuduje tych utraconych miesięcy.
            Przekręcił klucz i otworzył przede mną drzwi. Natychmiast poczułam przyjemne ciepło.
            - Rozgość się. - Zapalił światło i odstawił torbę na ziemie.
            - Taki miałam zamiar – rzuciłam teatralnie i machnęłam na niego ręką. – Zanieś moje rzeczy do sypialni. Sama mogę nie dać rady. Wszystko jest takie ciężkie, a muszę o siebie dbać.
            Kątem oka obserwowałam jak bez słowa wykonuje polecenia. Prawdopodobnie już dawno przejrzał moje zachowanie, jednak nie miałam zamiaru odpuszczać tak dobrej zabawy. Jeśli chce mnie traktować jak porcelanę, pokażę mu, że jestem z tej najdroższej półki.
            - Wezmę prysznic i położę się spać - dodałam, gdy sylwetka Uchihy znikała za drzwiami sypialni. 
<<>> 
            Wiedziałem, że będzie chciała się odgryźć. Mimo wszystko nie miałem zamiaru pokazywać, że jej zachowanie ma jakikolwiek na mnie wpływ. Jeżeli ona będzie sobie ze mnie pogrywać ja nie mam zamiaru być dłużny. W końcu zawsze tak było.
            Usiadłem na rogu łóżka wypuszczając ciężko powietrze. Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz wsłuchując się w szum wody. Kiedyś pewnie bez jakichkolwiek przeciwwskazań wszedłbym jej do łazienki i wykorzystał pod prysznicem. Wyobraziłem sobie jak drobne krople wody spływają po jej nagim ciele, a szkło paruje od naszych gorących ciał. Między przerywanymi oddechami wypowiadałaby z pożądaniem moje imię i mógłbym oglądać jak szczytuje w moich ramionach.
            - Ghh – warknąłem, opadając na łóżko. O czym ty myślisz idioto? Na razie powinienem się cieszyć, że jest tutaj w końcu przy mnie. Wciąż ma w sobie urazę, której nie będzie łatwo wymazać. Odtrąciła mnie, gdy chciałem się do niej zbliżyć, dlatego powinienem dać jej trochę swobody. Choć nie wiem jak długo wytrzymam.
            - Łazienka jest wolna. Możesz iść. – Usłyszałem jej widocznie zrelaksowany głos. Kąpiel musiała uśmierzyć jej zmysły i chyba ja też tego potrzebowałem. Podparłem się na łokciach, gdy pchnęła drzwi do sypialni, a w progu ukazała mi się jej naga sylwetka, owinięta jedynie granatowym ręcznikiem. Wilgotne włosy przykleiły się do jej szyi, a drobne krople spływały po ramieniu.
            Podniosłem się momentalnie czując, że moje mięśnie zaczynają się napinać, a ciało ogarnia dreszcz podniecenia. Tak dawno nie miałem przy sobie kobiety, że przestawałem to kontrolować.
            - To mój ręcznik? – Wstałem, posyłając jej złośliwy uśmieszek.
            - Weź inny Uchiha – skwitowała, wymijając mnie. Chwyciłem ją za nadgarstek przyciągając bliżej siebie. Chłonąłem jej świeży kobiecy zapach, palcami przeczesując mokre kosmyki włosów.
            - Uwielbiam cię taką – szepnąłem językiem przejeżdżając po powierzchni jej nagiej skóry. Czułem jak moje bokserki zaczynają się napinać.
            - Taką? – spytała, dłonie wsuwając pod moją koszulkę. Paznokciami zahaczyła o brzuch, a następnie przesunęła dłoń wyżej pozostawiając na nim czerwone ślady. – Przecież jestem w ciąży i muszę odpoczywać. – Odepchnęła mnie na niewielką odległość, a następnie zwinnym ruchem przedostała się w stronę szafy.
            Pogrywała sobie ze mną. Wiedziała jak bardzo na mnie działa, a mimo wszystko bawiła się mną. Zdenerwowany zagryzłem dolną wargę, ale nie zamierzałem poddać się bez walki. Szybszym krokiem zbliżyłem się do niej, a następnie siłą odebrałem swój ręcznik.
            W odpowiedzi usłyszałem jedynie głośny krzyk i oburzenie, a jej wzrok mógłby zabić. Z nonszalanckim uśmiechem ceniąc własne życie prawie biegiem ruszyłem w stronę wyjścia.
            - Zboczeniec! – krzyknęła, gdy zamykałem za sobą drzwi łazienki. Jej mina była tego warta.
            Stałem pod prysznicem, dłońmi podpierając się ściany. Włożyłem głowę pod strumień chłodnej wody, która po chwili spłynęła również po plecach i całym ciele. Potrzebowałem uspokoić myśli i poukładać sobie wszystko w głowie. Plan był prosty. Sakura nigdy więcej nie będzie musiała się martwić.
            Nie wiem jak wiele czasu minęło, ale zdawało mi się, że w mieszkaniu zapanowała cisza. Sakura prawdopodobnie już zasnęła, więc dzisiejszy dzień mogę uznać za spokojny.
            Owinąłem się ręcznikiem i starając się zachować ciszę wyszedłem z łazienki. Kierując się w stronę sypialni, dojrzałem światło w salonie. Chyba nie postanowiła o tej porze oglądać telewizji?
            - Co ty robisz? – spytałem zaskoczony. Kompletnie wybiła mnie z rytmu.
            - Czego nie rozumiesz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie spoglądając nawet w moją stronę. Układała na kanapie poduszkę, a na nią zarzuciła pościel, którą zadowolona z siebie starannie przyklepała. – Zaścieliłam ci łóżko.
            - Mi? – Wciąż stałem odrętwiały, nie mogąc uwierzyć, co się dzieje.
            - Oczywiście, chyba nie sądzisz, że ja tu będę spała? – Założyła dłonie na biodra, odwracając się do mnie. Przez moment na jej twarzy pojawił się rumieniec, który stała się ukryć, zwracając głowę w bok. – Mógłbyś się ubrać jak rozmawiasz z kobietą.
            - Przecież już mnie widziałaś – odparłem unosząc zadziornie kącik ust do góry.
            - To wcale nie znaczy, że teraz mam na to ochotę. – Naburmuszyła się, a jej słowa zupełnie nie pokrywały się z jej zachowaniem. Czułem jej spojrzenia, które ukradkiem starała się posyłać. – I nie zmieniaj tematu! Będę spała w łóżku, a ty na kanapie.
            - Dlaczego ja na kanapie? Jestem u siebie w domu. – Rozłożyłem ręce w geście dezaprobaty.
            - Tak zarządziłam.
            - Wytłumacz mi coś. – W jednej chwili znalazłem się naprzeciwko niej. Wydawała się taka drobna i mała. Starała się unosić głowę do góry, by odrobinę dodać sobie centymetrów. Za wszelką cenę chciała spojrzeć mi w oczy, by pokazać swoją niezłomną determinację. – Jeszcze niedawno mnie całowałaś i gdyby nie było ludzi na balu pieprzylibyśmy się na parkiecie, a teraz nie mogę spać z tobą w łóżku?
            - Kobieta zmienną jest. – Uśmiechnęła się, wciskając mi do rąk trzymany wcześniej mały jasiek. – Śpij dobrze Uchiha. 
<<>> 
            Obudziły mnie drobne ruchy na pościeli. Najpierw były delikatne i ledwo odczuwalne. Potem coś mocniej zaczęło szarpać dolny róg mojej kołdry.
            Podniosłam się do pozycji siedzącej niepewnie odchylając ciało w bok, by móc dostrzec jakie dziwne moce nawiedziły sypialnię. Przetarłam zaspane oczy, gdy dojrzałam czarnego kota. Widocznie urządził sobie zabawę z moją pościelą.
            - Cześć malutki. – Uśmiechnęłam się, wyciągając do niego dłoń. – Jak się tu dostałeś? – Pytałam zwierzaka nienaturalnie przesłodzonym głosem. Sasuke nie lubił zwierząt, więc jasne dla mnie było, że musiał wejść za nami wieczorem do mieszkania. Przyłożyłam kota do piersi drapiąc go lekko za uchem. Ten w odpowiedzi zamruczał, łasząc się jeszcze bardziej. Natychmiast rozpoznałam w nim małego kotka, którego starałam się dokarmiać, gdy Uchiha nie patrzył.
            - Jeśli ten zły facet cię zobaczy może nie być za wesoło. – Zastanowiłam się przez moment, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Na razie postaram się go ukrywać w sypialni, aż nie znajdę innego rozwiązania.
            Założyłam na siebie najwygodniejsze ubrania, zaciągając na ramiona szeroki sweter i z porannym uśmiechem opuściłam sypialnie.
            Po mieszkaniu unosiły się cudowne zapachy smażonych jajek i świeżo parzonej kawy. Rozejrzałam się po salonie, w poszukiwaniu domownika, którego nie było na horyzoncie. Na kanapie jedynie zastałam ułożoną w kostkę pościel. Skierowałam się do kuchni, gdzie moim oczom ukazał się Uchiha w pełnej okazałości.
            - Urosły ci włosy – stwierdziłam, opierając się o kuchenny blat.
            Nie odpowiedział. Zlustrował mnie jedynie wzrokiem, by ponownie zająć się smażeniem.
            - Zaczekaj! – Zsunęłam gumkę z nadgarstka obchodząc szybko Uchihę. Zwinnym ruchem obwiązałam jego czarne włosy, tworząc krótką kitkę. Chyba nie odwiedzał fryzjera od czasu naszego ostatniego spotkania. – Teraz nie będą ci przeszkadzać.- Uśmiechnęłam się dumnie. – Przypominasz trochę Itachiego.
            - Czy możesz usiąść już do stołu? Zaraz przyniosę ci śniadanie – burknął pod nosem średnio zadowolony.
            - Ktoś tu się nie wyspał. – Obrażona skierowałam się w stronę krzesła, by z teatralnym oburzeniem zająć miejsce. Po chwili postawił przede mną cudownie pachnący posiłek i gorący kubek kawy. – Nie mogę pić kawy w ciąży – odparłam, odstawiając napój na bok.
            Uchiha w ciszy pochwycił kubek, by następnie całą jego zawartość wylać do zlewu.
             - Co ty robisz?! Zwariowałeś?? – Podniosłam się natychmiast z miejsca. Ta uwaga nie miała na celu go rozzłościć. Nie chciałam być w tym momencie złośliwa, a on zachował się zbyt chaotycznie. – To jest marnotrawstwo – dodałam.
            - Nie wypiję dwóch, a tobie zrobię herbaty. Czy musisz od rana się unosić?
            - A ty możesz powiedzieć, co cię gryzie? – Starałam się wydusić z niego powód tak dziwnego zachowania, gdy do moich uszu dobiegło głośne miauknięcie. Zapanowała chwila ciszy, a odgłos z sypialni się nasilił.
            - Zresztą nie ważne. Jedzmy już. – Chciałam zagłuszyć dochodzące pomruki. Co niestety nie skończyło się najlepszy efektem, ponieważ Sasuke natychmiast ruszył do sypialni. – Nie idź tam! – Krzyknęłam starając się go zatrzymać. Niestety z marnym skutkiem.
            - Nie wyrzucaj go! Na dworze jest zimno i nie ma gdzie się schować. Zrobię, co zechcesz tylko go nie wyganiaj. – Podbiegłam w kierunku Uchihy, który niósł już kota pod pachą.
            - Zamknęłaś w sypialni mojego kota? – Uniósł zdziwiony brew, przekrzywiając lekko głowę w bok.
            - Przecież tłumaczę ci, że.. – zapierałam się. – Co? – Zaskoczona zamrugałam kilka razy, przyswajając sytuację. – Mówiłeś, że nie lubisz zwierząt. Dlaczego? – Drążyłam temat, spoglądając jak stawia kota w kuchni, dosypując do miski nieco karmy. Od wczoraj nie dostrzegłam, że zwierzak już się tu zadomowił, co było dla mnie jeszcze większym zdziwieniem.
            - Miałem swoje powody.
            Nie chcąc, by w jakiś sposób zmienił zdanie resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy.
            - Zacznę dziś szukać mieszkania – odezwałam się, zawieszając wzrok na białym kubku.
            - Przecież mamy gdzie mieszkać.
            - Nie rozumiesz. Będę szukała dla siebie. – Sprostowałam nieco niepewnie. Obawiałam się jego reakcji, ale potrzebowałam jeszcze chwili, by wszystko poukładać i naprawić. – Mogę zabrać ze sobą kota, nie będziesz miał problemu na głowie. Uniosłam na niego wzrok wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Panującą ciszę przerwało uderzenie dłonią o stół.
            - Dlaczego doprowadzasz mnie do takiego stanu? Jest ci ze mną źle? – spytał, starając się zachować opanowany ton głosu.
            - Nie Sasuke. Ale ja wciąż nie potrafię zachowywać się jakby wszystko było porządku. Jakbym o wszystkim zapomniała.
            - Kot jest mój.
            - Proszę? – Rozszerzyłam zdziwiona oczy.
            - Kot zostaje tutaj. – Powtórzył, mocniej akcentując ostatnie słowo. 
            - Ty nawet nie lubisz zwierząt. Okażę mu więcej zainteresowania niż ty. Będziesz mógł go odwiedzić.
            - Okazałem mu wystarczająco, by chciał tu pozostać.
            Spiorunowałam go wzrokiem. Kłóciliśmy się jak małżeństwo o rzeczy przy rozwodzie.
            - Dlaczego tak ci zależy? – Założyłam dłonie na biodra wyczekując odpowiedzi.
            - Bo przypominał mi o tobie. – Sasuke niespodziewanie się otworzył. Chyba po raz pierwszy powiedział, co naprawdę myślał. Podniósł się z zajmowanego miejsca zbierając naczynia, a ja nie miałam odwagi już nic odpowiedzieć. Jakby zaschło mi w gardle. Poczułam ukłucie w sercu i lekki ciężar. Swoją ucieczką również wyrządziłam Sasuke wiele krzywdy. Nie wiedział gdzie jestem, ani co się ze mną dzieje.
            - Nie rozumiesz. – dodał. – Mogę całe życie spać na kanapie jeśli tak sobie zażyczysz, ale chcę mieć pewność, że jesteś obok i nie stanie ci się krzywda.
            - Przepraszam – wyszeptałam spuszczając wzrok. To było egoistyczne zachowanie z mojej strony. A teraz znów chciałam się wyprowadzić i stworzyć granicę między nami. – Przemyśle to jeszcze.
            Podeszłam do Uchihy wsuwając dłonie pod jego ramiona. Wtuliłam się w jego plecy, czując równomierny oddech. Jego ciało przez moment jakby przestało oddychać, a wszystko wkoło zatrzymało się.
            - Porozmawiamy o tym kiedy wrócę. Obiecałam Ino, że odwiedzę ją zaraz jak przyjadę.







 Wiem wiem, rozdział krótszy, jednak nie chciałam kazać wam czekać w nieskończoność. Mam nadzieje, że teraz będę pisać szybciej i wciąż ciekawie! 

Zostawcie po sobie komentarz, bym wiedziała jakie jest wasze zdanie na temat ich ponownych relacji :) 

2 komentarze:

  1. PRZYBYŁ SADYSTA, KTÓRY NIE POZOSTAWIA SUCHEJ NITKI!
    Podsumowując moje myśli, które zbyt długo kłębiły mi się w głowie, doszłam do jakże dziwnych wniosków.
    Otóż! Ta scenka na początku jak oni wracali no nie. Uwielbiam takie. Nie rozumiem dlaczego, ale te samochodowe mnie jarają. Tak po prostu.
    Później miałam takie LOL i mega się cieszyłam, że zostali sami! No kurde należy im się!
    I później były schody :/ Z początku te ich burczenie na siebie, takie dokuczanie mnie strasznie irytowało. O matko, ja nie mogłam tego znieść. I w sumie po tym ich pocałunku to wydaje mi się, że tu już dziecinnie z zachowaniem polecieli.
    Ten moment jak oni tam przy sobie się tak podniecali nawzajem xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Bardzo mi się podobał. Nadał fajnej pikanterii i te danie smakowało lepiej niż te u Magdy Gessler.
    Mi się wydaje, że im też wyłożenie kawy na ławę jest potrzebne.
    Aczkolwiek łatwiej powiedzieć niż zrobić, a kocham cię tak łatwo przez usta nie przechodzi.

    czekam na więcej!
    Buzia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu do tej rozmowy będzie musiało dojść, a jak ! Ale mam na to swój szaleńczy plan :D

      Dzięki, że wykręciłaś mnie do suchej nitki! Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie więcej ohów i ahów ;D

      Usuń