poniedziałek, 5 czerwca 2017

08. Niewinne zazdrości i niespodzianka

Właściwie nie wiem czemu, ale miałam na prawdę dobry humor. Cała w skowronkach podpisywałam wszystkie dokumenty, które musiały przejść przez moje ręce. Mimo tak żmudnej roboty, czułam się dziś jak w pierwszy dzień pracy, gdy chciałam zaimponować Saiowi swoją pracowitością. W sumie, to pracowitość miał już chyba wrodzoną, ale dziś był szczególny dzień. Czy to dlatego, że jestem umówiona z Uchihą? Nie, nie możliwe.. Żaden facet nigdy nie sprawiał, żebym czuła się taka szczęśliwa. Nie zauważyłam, kiedy skończyły się wszystko papierkowe robótki. - Proszę - odpowiedziałam na pukanie do drzwi. Ku moim oczom ukazał się uśmiechnięty Sasori, który już zmierzał do fotela naprzeciw by zająć swoje klasyczne miejsce.
- Piękny dziś dzień, co Sakura ? - zagadał. Podniosłam na niego wzrok zainteresowana. Zawsze podchodził do tematu okrężną drogą, ale koniec końców zazwyczaj od razu mogłam z niego wyczytać co chce powiedzieć. Tym razem był dość tajemniczy. Nie mogłam wyczytać o co tak naprawdę mu chodzi. - Tak. Uwielbiam, gdy świeci słońce. - zwróciłam się w kierunku okna mrużąc powieki. Ciepłe promienie oświetlały moją spokojną twarz. Takie błogie uczucie..
- Jesteś cała w skowronkach. Dlatego, że przyszedłem ?  - zaśmiał się głośno. Nie należał do osób, które czegokolwiek by się wstydziły. - Ciszej bądź. - skarciłam go posyłając ostrzegające spojrzenie. - Nie jesteśmy w biurze sami - dodałam. - Masz szczęście z posiadania takiego pomocnika jak ja - wyprostował się dumnie przybierając dziwny, poważny sposób mówienia. Nie wytrzymał jednak zbyt długo ponieważ po chwili jego uśmiech znów wykrzywił się w szeroko ku górze. Teatralnie udawałam, że jestem mu za to dozgonnie wdzięczna śląc ku niemu ukłony.  - Wyskoczysz ze mną na lunch ? - zapytał. Czyli to o to mu chodziło? Mógł od razu mówić, zrobiłam się nawet głodna. - Masz szczęście, że jestem głodna - odpowiedziałam, przybierając ten zabawnie poważny ton, którego używał przed chwilą. Spakowałam swoje podręczne rzeczy do torebki rozglądając się ostatni raz po pomieszczeniu. Byłam gotowa, żeby wyruszyć na poszukiwanie ogromnej filiżanki kawy !
Weszliśmy do restauracji, którą pozwoliłam mu wybrać. O tej godzinie były tłumy. Ostatecznie udało nam się znaleźć stolik przy oknie. Spoglądałam na biegających ludzi po chodnikach. W całym tym pośpiechu często nie zwracali uwagi na wszystko w koło. Niektórzy w zakłopotaniu przeglądali dokumenty próbując posortować je w biegu, inni prowadzili zażarte dyskusje przez telefon, bądź słuchawkę przy uchu. Kobiety prawie latały od stoiska do stoiska robiąc zakupy do domu. Prawdopodobnie z myślą o swojej rodzinie i mężu, który wróci zmęczony i głodny po pracy. Na tą myśl wypuściłam ciężko powietrze z cichym odgłosem zmęczenia. Wrócę do domu, w którym nikt na mnie nie czeka. Przez moment poczułam się odrobinę samotna. Mimo przykrych doświadczeń, chciałabym mieć osobę, na którą będę mogła zaczekać z obiadem, bądź pouczyć, że znów się spóźnił. Próbując odgonić od siebie marzenia skierowałam wzrok na czerwonowłosego. - Wróciłaś ? - spytał zabawnie. - Nigdzie nie byłam. - odparłam naburmuszając policzki. - Serio ? Miałem wrażenie, że na moment gdzieś odleciałaś. - pokiwał głową przecząc moim słowom. - Zdecydowałeś się już ? - próbowałam odwrócić jego uwagę od siebie. - Tak . A tobie dać jeszcze chwilę? - odezwał się zauważając kelnera, który skierował się w naszą stronę. Przejrzałam szybko pierwszą stronę menu.
- Czy mogę przyjąć zamówienie ? - odezwał się młody mężczyzna trzymając w dłoni notes i długopis. Przypatrywał mi się przez moment swoimi błękitnymi tęczówkami. Był dość wysoki, a jego długie blond włosy były spięte w kucyk. Nie wyglądał źle, właściwie nawet przyciągał wzrok kobiet. - Sakuura ? - zauważyłam jak Sasori macha dłonią przed moimi oczami. O nie ! Znowu odpłynęłam ?! - Bajgiel z serkiem i szczypiorkiem, a do tego duża kawa z mlekiem. - wypowiedziałam te słowa jak katarynka.
- Dziekuję. - usłyszałam głos kelnera, który posłał mi ciepły uśmieszek. Boże. Sakura. Musisz się opamiętać! Nie mogę robić się maślana na widok każdego przystojniaka. Zaraz będę się zachowywała jak stara panna zachłannie poszukująca kandydata na męża.
- Spójrz! Czy to nie Twój ulubiony kolega? - spoglądał w miejsce za moimi plecami. Nie zwracając uwagi na swoje niegrzeczne zachowanie odwróciłam się do tyłu. Nie spodziewałam się tego. Sasuke. Od wczoraj właściwie nie dawał o sobie znaku życia, a teraz siedział tam w towarzystwie dwóch roznegliżowanych kobiet. Bo tak to trzeba było nazwać! Obie świeciły dekoltami prawie po brzuch ! Jak można być tak prostym do odczytania. Ich rozanielone spojrzenia skierowane na tylko tego jednego mężczyznę. Odwróciłam się energicznie.
- Nie jest ulubiony. To tylko część mojej pracy - rzuciłam starając się nie dać po sobie znać, że ta sytuacja mocno mnie zirytowała. - Czy to ta część pracy, która sprawiła, że miałaś dziś w oczach iskierki ? - drążył temat. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć by czuł się usatysfakcjonowany i jednocześnie dał mi już spokój. Na moje szczęście wrócił blondyn z naszym zamówieniem. Podziękowałam i aby już nie odpowiadać na zaczepne pytania Sasoriego wepchnęłam do buzi konkretny kęs bajgla. On tylko zaśmiał się pod nosem.
Czy też macie czasem uczucie, że chcecie bardzo spojrzeć ale wiecie, że nie wypada ? Oj miałam tak w tym momencie! Miałam ochotę wziąć swoje krzesło i postawić je obok Uchihy by móc kontrolować tok rozmowy. Ciekawe, czy wpatrywał się w nie w ten sam sposób co w nią. Zaraz! Przecież mieli swoją obietnicę. Na pewno to tylko rozmowa biznesowa. Nic więcej. Nie mógłby tak po prostu przelecieć jakąś kobietę. A może mógł ? Przecież podobno właśnie taki był. Łudzę się, że mógłby zmienić swoje zachowanie dzięki mnie ? Nie wytrzymałam. Udając, że sięgam do torebki przewieszonej na krześle znów zwróciłam na nich uwagę. Jedna z nich podniosła się. Mimo ogromnego dekoltu, miała na sobie jeszcze kusą spódniczkę i cholernie długie nogi nie tylko dzięki wysokim szpilkom. Przeszła obok Uchihy dłonią zahaczając jego ramię. Palcem przejechała po jego barku mocno go przy tym kokietując. Zagotowałam się. Żałuję, że tak bardzo chciałam to zobaczyć. Odwrócił się za nią a nasz wzrok się spotkał. Był zdziwiony równie mocno jak ja. Posłałam mu tylko piorunujące spojrzenie, a on uniósł kącik ust do góry.
Cholerny Sasuke ...
_________________
Była zabawna. Taka niewinna i mocno.. zazdrosna. Chyba nie myślała, że ruszę za tamtą kobietą do łazienki. Choć byłaby to kiedyś kuszący myśl szanowałem nasza obietnicę. Właściwie, to interesowała mnie już tylko Haruno. Siedziałem na tarasie swojego mieszkania spokojnie łapiąc ostatnie promienie słońca. Robiło się późno, dlatego powoli chowało się za horyzontem.
- Ciężki dzień w pracy ? - usłyszałem głos swojego brata który zajął drewniany leżak obok mnie.  - Bywały gorsze - skwitowałem odbierając szklankę z napojem, którą mi podał. - Co u Sakury ? - zaskoczył mnie tym pytaniem. - Dlaczego pytasz? - zainteresowałem się. Brat nigdy nie wnikał w moje kontakty z kobietami, mimo, że wiedział jak wiele ich miałem. - Wydaje się być na prawdę miła - uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałem co ma na myśli. - Podoba ci się ? - rzuciłem udając obojętność. Przyglądał mi się w ciszy. - Jest piękna. - odparł przeciągle.. - Ale już zajęta przez kogoś innego - mrugnął w moim kierunku okiem. - To tylko moja koleżanka z pracy - chciałem zakończyć ten temat dlatego podkreśliłem mocniej "koleżanka".
 - Wiesz.. Nigdy nie zapraszałeś koleżanek do domu dzieląc się swoimi ubraniami.. - zaśmiał się głośno. O co mu chodziło ?! Jak długo zamierzał wciskać swojego nochala w moje sprawy. - Dbaj o nią.. Nawet jeśli to tylko koleżanka. - podniósł się z miejsca. -Wychodzisz dziś ? - przystanął by zadać jeszcze jedno pytanie.  - T-tak.. - wydukałem niepewnie. - Miłego wieczoru - rzucił a w jego głosie usłyszałem zadowolenie. Kochałem go, ale tak często potrafił sprawić, że miałem ochotę go zabić na miejscu!
_____________
Miałem trochę czasu dlatego zdążyłem znów wszystko przygotować. Tym razem ubrałem proste jeansy i zarzuciłem na siebie czarną bluzę z kapturem. Przystanąłem w wyznaczonym miejscu czekając na swoją "koleżankę".  Różowe włosy rozwiał porywisty wiatr, a jej cudowny zapach doszedł moich nozdrzy. Jak zwykle punktualna - przeszło mi przez myśl. Przez moment wpatrywałem się jej zdezorientowanej twarzy, która uparcie za kimś wyglądała. Jaką satysfakcją  napawała myśl, że to właśnie mnie wypatrują te zielone tęczówki. Miałem robić krok w przód, gdy dojrzała mnie w cieniu budynku. - Uchiha - wymamrotała stojąc nieruchomo. Chyba sama biła się z myślami czy podejść, czy może zaczekać na mój ruch. Cóż, w końcu to ja tu jestem dżentelmenem i ja zaprosiłem na spotkanie.
Wolnym krokiem zbliżałem się do niej czując jej wzrok na sobie. - Przyszłaś - zaśmiałem się. - Miałam tego nie robić  ? Czy ten sms nie był skierowany do mnie ? - lekko się zirytowała. Oj. I chyba dobrze wiedziałem co popsuło jej humor. - Chodź - ruszyłem wchodząc do starego budynku. Po paru stopniach otworzyłem szerzej uchylone drewniane drzwi. Maszerowała cicho za mną nie zaszczycając mnie żadnym słowem. Wprowadziłem ją do środka. Widziałem jak na jej twarzy maluje się zdziwienie. Na środku stała zielona kanapa przeszyta od czasu do czasu jakimś starym materiałem, który miał zasłonić pęknięcia. Przed nią ustawione były trzy duże masywne lustra , które pięły się od samej ziemi aż na 3 metry. - Co to jest ? - spytała badając przestrzeń. - Stara pracownia. Prawdopodobnie szyli tu kiedyś stare suknie. - dodałem nie zagłębiając się w to dokładnie. Zająłem miejsce na kanapie wygodnie się na niej rozkładając. Mój wzrok wodził za drobnym ciałkiem różowowłosej, którą oświetlała tylko jedna lampka stojąca na ziemi. Panował półmrok. - Niesamowite miejsce .. - wyszeptała, a swoją delikatną dłonią przecierała ozdobną ramę lustra. Oglądając już każdy najciemniejszy zakamarek usadowiła się na kanapie z dala ode mnie. Oparła się o jej bok lustrując mnie w ciszy. Zrobiłem to samo, w ten sposób, że teraz spoglądaliśmy na przeciw siebie. Zrzuciła z nóg trampki kładą swoje kuszące stopy na siedzisku.  - Co cię męczy ? - zacząłem nie spuszczając z niej wzroku. Przecież nasze spotkanie nie mogło się obyć w tak posępnej atmosferze. - Kim były te kobiety ? - wydusiła z siebie po krótkiej ciszy. Uśmiechnąłem się zwycięsko. Wiedziałem, że była zazdrosna. Sprawiało mi to trochę radości, sam nie wiem dlaczego. Może czułem, że traktuje nasze spotkania poważnie. - To tylko rozmowa. Musieliśmy ustalić wszystkie szczegóły odnośnie ich nowej kampanii reklamowej. - chciałem szybko zakończyć ten temat, by móc przejść do przyjemniejszego etapu.  - Kampanii o eksponowaniu biustu, czy jak łatwo zainteresować Pana Uchihę ? - kąsała mnie. Nie lubiłem kobiecych fochów. Zwykle je wtedy ignorowałem, ale ona z tymi swoimi rażącymi złością oczami wyglądała uroczo. - Jesteś zazdrosna - zaśmiałem się widząc jak cała się zawstydziła. - Nie prawda! - rzuciła głośniej. Pociągnąłem ją za stopy tak, że osunęła się cała na kanapę. - Oczywiście, że jesteś - usadowiłem się nad nią podpierając się na prostych rękach. Zapanowała cisza, która była spowodowana naszą bliskością. Gorąco emanowało z naszych ciał. Jej wolne dłonie powędrowały by po chwili ściągnąć moją koszulkę. Ten widok zawsze wprawiał ją w zakłopotanie. To było naprawdę zabawne.
Całowałem każdy kawałek jej ciała. Nie potrzebowaliśmy już słów. Rozluźniła swoje mięśnie w pełni mi się oddając. Oboje potrzebowaliśmy tej bliskości.  Dotykiem dłoni rysowałem obraz jej nagiego ciała w swojej głowie. Moje palce zjeżdżały po policzku, nosie .. ustach. Moje ciało napinało się pod tym dotykiem. Pobudzała każdy jego skrawek.  W końcu była tak blisko mnie. W końcu mogłem poczuć jej zapach, który wyostrzał się pod wpływem ciemności, która panowała w pomieszczeniu. Opuszkami zsuwam się coraz niżej po jej szyi, ramionach.. Czuję to ogarniające ciepło. Nasze szalone bicia serc. Przylgnąłem ustami do jej wyzwalając całą namiętność. Chciałem dać upust tak długo wyczekiwanej rozkoszy. Delikatnie i powoli zsuwałem z jej drżącego ciała ubrania, by móc otulić jej nagą postać żarem swoich pragnień.
Podniecenie wypełniło moje myśli. Poddałem się pieszczotom jej dłoni, które osuwały się po moim torsie. Rozpięła guzik moich spodni by po chwili dotykiem pobudzić moją męskość. Po pomieszczeniu roznosiły się odgłosy przyśpieszonych oddechów i nierównomiernego bicia serc. Marzyłem, aby ta chwila trwała wiecznie i nigdy się nie skończyła. Jej gesty sprawiały, że coraz bardziej jej pragnąłem. Zatopić się w tym gorącym pobudzonym ciele. Znaliśmy już doskonale swoje ciała, by móc odnaleźć najczulsze miejsce, które wprawiają nasze myśli w obłęd. Nasze usta przywierały do siebie jeszcze zachłanniej, wprawiając język w szalony taniec. Chciałem móc widzieć więcej. Jednym płynnym ruchem przerzuciłem jej ciało nad siebie czując słodki ciężar jej seksownego ciała. Tak bardzo mnie rozpalała. Pozbyłem się natychmiast bokserek swoją męskością ocierając się o jej nagie uda. Byłem wystarczająco pobudzony. Dotykałem jej najczulszego miejsca odkrywając jak bardzo jest wilgotna. Co ona ze mną robiła. Pragnąłem jej do szaleństwa.
To tylko ona potrafiła sprawić, że mój członek był tak twardy i zachłanny jej wilgoci, która zaczynała po nim spływać pod wpływem pocierania. Położyła się piersiami przyciskając do mojego torsu. Całowałem jej ramie dłońmi ściskając biodra. Jedną dłonią odgarnąłem jej długie różowe włosy opadające na plecy. Ułożyłem jej ciało wygodnie na swoim by móc swobodnie wprowadzić członka w jej ciało. Chciałem dać nam tę rozkosz i ekstazę, której oboje tak pragniemy. Twardą męskością zahaczyłem o jej czuły punkt delikatnie ją drażniąc. Na swojej dłoni poczułem dotyk jej, która skierowała mojego członka do swojego wnętrza. Dotykiem pełnym delikatności zanurzyła go powoli w swoim wnętrzu, by po chwili cały się w nią wsunął. Zastygłem wpatrując się w jej zamglone spojrzenie. Ścisnąłem jej napięte pośladki. Zacząłem poruszać się zmysłowo wprowadzając w nasze ciała tak wiele przyjemności. Ruchy naszych ciał stały się coraz bardziej energiczne, gorętsze. Poruszaliśmy się równym rytmem, a przy swoim uchu czułem jej drżący, podniecony jęk. Połączyliśmy się w odczuwaniu namiętności. Pomiędzy zasapanymi odgłosami błagała mnie szeptem bym poruszał się mocniej i głębiej. Nie chciałem być nic dłużny dlatego spełniałem wszystkie jej fantazje. Wszystko zaczyna trwać coraz szybciej i szybciej, gdy nie wytrzymuję przepełniając jej wnętrze.  Przez moment nie wyciągnąłem jeszcze swojej pulsującej męskości, by pozwolić naszym oddechom w pełni odzyskać naturalny stan. Była cała czerwona policzkiem kładąc się na moim nagim torsie.. Przeczesałem jej piękne włosy, zatapiając się w tym widoku. Wtuleni w siebie leżymy bez słowa, ponieważ wiem, że nikt nie zepsuje nam teraz tej chwili..
- Jesteś cudowna - wyszeptałem nie przestając bawić się jej różowymi kosmykami. Uniosła głowę spoglądając w moje oczy. W ciszy oderwała nasze ciała od siebie, na co wydałem niezadowolony pomruk. Zarzucała na siebie ubrania, na co ja zareagowałem podobnie. Czy to był już moment kiedy miała sobie pójść? Dostaliśmy to czego chcieliśmy, ale gdzieś w głębi nie chciałem żeby odchodziła. Pochwyciłem ją za nadgarstek. - Co robisz? - spytałem niepewnie, aby tylko nie utwierdzić się w swoich przekonaniach. - Ubieram się. Nie chcę się przeziębić. - założyła ręce na biodra. - Chodź do mnie - pociągnąłem ją tak , że siedziała między moimi nogami wtulając się w moje ciało. Pragnąłem jeszcze jej bliskości. - Dalej jesteś zła ? - nie wiem dlaczego mnie to wciąż nurtowało. - N-nie... - zawahała się. Złożyłem pocałunek na jej karku.
- Tamte kobiety, nic dla mnie nie znaczą. To tylko praca - dodałem przytulając ją w swoim objęciu. Napięła się. - Właściwie.. to  też nie przypadło mi do gustu - szczerze odpowiedziałem.. - Sasori, to tylko kolega z pracy - przerwała panująca ciszę. - Mam być zazdrosny ? - przełknąłem ślinę zdziwiony, że takie słowa padły z moich ust. - Nie .. - wyszeptała cicho... Po pomieszczeniu rozniósł się głos telefonu. O dziwo nie był to mój sygnał, dlatego zaskoczony spojrzałem w kierunku torebki w której grzebała teraz Sakura.
Zaskoczona spojrzała na wyświetlacz komórki. - Ino ? - rzuciła zdziwiona odbierając połączenie. - Spokojnie, mów wolniej bo nic nie rozumiem ! - zirytowała się próbując wychwycić jakiekolwiek konkretne zdanie. Mogłem doskonale usłyszeć rozmowę, ale sam też nic nie rozumiałem z tej paplaniny.
- Obudziłam cię Sakura ? - odezwała się blondynka po drugiej stronie słuchawki. - Nie, nie spałam. - wymamrotała Haruno lekko się czerwieniąc. Chcąc nie chcąc wyglądała uroczo. Zaśmiałem się pod nosem. - Możesz szybko do mnie przyjechać !? Nie uwierzysz! Sakura! - krzyczała czymś mocno podekscytowana. - D- dobrze.. Będę za jakieś 20 minut. - odparła rozłączając połączenie. Skierowała swój przepraszający wzrok na mnie. Ino jest taką damską wersją Naruto. Zawsze dzwoni nie w porę. Z bólem wypuściłem ją całując namiętnie ostatni raz, a sam przez chwilę zostałem jeszcze kładąc się na kanapie. 
___________
Biegłam na skręcenie karku. Gdybym pozwoliła jej długo na siebie czekać, zaraz by podłapała, że nie było mnie w domu. Zaparkowałam samochód przed apartamentowcem Saia, w którym mieszkała również Ino. Zapukałam do drzwi obawiając się lekko by nie obudzić sąsiadów. W końcu było już po północy! -Sakura?! Wchodź ! - krzyknęła blondynka widocznie nie przejmując się godziną. Nie wiem co ją tak mocno pobudziło, ale wyglądała jakby wypiła z 10 litrów kawy. Pociągnęła mnie za dłoń biegiem wprowadzając do mieszkania. Miałam dziś tyle wrażeń, że cały ten dzisiejszy pośpiech odespałabym już w swoim mięciutkim łóżku.
- Hinata?! - zastygłam w miejscu spoglądając na przyjaciółkę, która zawstydzona siedziała na fotelu bawiąc się skrawkiem koszulki. - Sakura! - wstała zauważając moje zdziwienie. Przytuliła mnie ciepło, na co momentalnie zareagowałam otulając ją swoim ramieniem. Tak bardzo za nią tęskniłam. - Kiedy przyjechałaś ?! Nie dałaś nawet znać, że wpadniesz! - wykrzyczałam radośnie, a Ino przytuliła się do nas i razem podskakiwałyśmy z szerokimi uśmiechami..

1 komentarz:

  1. Okej, lubię Hinatę jako postać, ale nie wybaczę jej przerwania schadzki SasuSaku! A już było tak kolorowo, serce uchihy stopniało chociaż trochę.
    Ciekawe co z biednym Naruto, który miał jechać do Hinaty? Z jednej strony mam ochotę cię udusic za te wszystkie komplikacje a z drugiej... no no no szanuję za ciągnięcie fabuły ;)
    ~ Kropcia

    OdpowiedzUsuń