Właściwie nie wiem
czemu, ale miałam na prawdę dobry humor. Cała w skowronkach podpisywałam
wszystkie dokumenty, które musiały przejść przez moje ręce. Mimo tak
żmudnej roboty, czułam się dziś jak w pierwszy dzień pracy, gdy chciałam
zaimponować Saiowi swoją pracowitością. W sumie, to pracowitość miał
już chyba wrodzoną, ale dziś był szczególny dzień. Czy to dlatego, że
jestem umówiona z Uchihą? Nie, nie możliwe.. Żaden facet nigdy nie
sprawiał, żebym czuła się taka szczęśliwa. Nie zauważyłam, kiedy
skończyły się wszystko papierkowe robótki. - Proszę - odpowiedziałam na
pukanie do drzwi. Ku moim oczom ukazał się uśmiechnięty Sasori, który
już zmierzał do fotela naprzeciw by zająć swoje klasyczne miejsce.
- Piękny dziś dzień, co
Sakura ? - zagadał. Podniosłam na niego wzrok zainteresowana. Zawsze
podchodził do tematu okrężną drogą, ale koniec końców zazwyczaj od razu
mogłam z niego wyczytać co chce powiedzieć. Tym razem był dość
tajemniczy. Nie mogłam wyczytać o co tak naprawdę mu chodzi. - Tak.
Uwielbiam, gdy świeci słońce. - zwróciłam się w kierunku okna mrużąc
powieki. Ciepłe promienie oświetlały moją spokojną twarz. Takie błogie
uczucie..
- Jesteś cała w
skowronkach. Dlatego, że przyszedłem ? - zaśmiał się głośno. Nie
należał do osób, które czegokolwiek by się wstydziły. - Ciszej bądź. -
skarciłam go posyłając ostrzegające spojrzenie. - Nie jesteśmy w biurze
sami - dodałam. - Masz szczęście z posiadania takiego pomocnika jak ja -
wyprostował się dumnie przybierając dziwny, poważny sposób mówienia.
Nie wytrzymał jednak zbyt długo ponieważ po chwili jego uśmiech znów
wykrzywił się w szeroko ku górze. Teatralnie udawałam, że jestem mu za
to dozgonnie wdzięczna śląc ku niemu ukłony. - Wyskoczysz ze mną na
lunch ? - zapytał. Czyli to o to mu chodziło? Mógł od razu mówić,
zrobiłam się nawet głodna. - Masz szczęście, że jestem głodna -
odpowiedziałam, przybierając ten zabawnie poważny ton, którego używał
przed chwilą. Spakowałam swoje podręczne rzeczy do torebki rozglądając
się ostatni raz po pomieszczeniu. Byłam gotowa, żeby wyruszyć na
poszukiwanie ogromnej filiżanki kawy !
Weszliśmy do
restauracji, którą pozwoliłam mu wybrać. O tej godzinie były tłumy.
Ostatecznie udało nam się znaleźć stolik przy oknie. Spoglądałam na
biegających ludzi po chodnikach. W całym tym pośpiechu często nie
zwracali uwagi na wszystko w koło. Niektórzy w zakłopotaniu przeglądali
dokumenty próbując posortować je w biegu, inni prowadzili zażarte
dyskusje przez telefon, bądź słuchawkę przy uchu. Kobiety prawie latały
od stoiska do stoiska robiąc zakupy do domu. Prawdopodobnie z myślą o
swojej rodzinie i mężu, który wróci zmęczony i głodny po pracy. Na tą
myśl wypuściłam ciężko powietrze z cichym odgłosem zmęczenia. Wrócę do
domu, w którym nikt na mnie nie czeka. Przez moment poczułam się
odrobinę samotna. Mimo przykrych doświadczeń, chciałabym mieć osobę, na
którą będę mogła zaczekać z obiadem, bądź pouczyć, że znów się spóźnił.
Próbując odgonić od siebie marzenia skierowałam wzrok na
czerwonowłosego. - Wróciłaś ? - spytał zabawnie. - Nigdzie nie byłam. -
odparłam naburmuszając policzki. - Serio ? Miałem wrażenie, że na moment
gdzieś odleciałaś. - pokiwał głową przecząc moim słowom. - Zdecydowałeś
się już ? - próbowałam odwrócić jego uwagę od siebie. - Tak . A tobie
dać jeszcze chwilę? - odezwał się zauważając kelnera, który skierował
się w naszą stronę. Przejrzałam szybko pierwszą stronę menu.
- Czy mogę przyjąć
zamówienie ? - odezwał się młody mężczyzna trzymając w dłoni notes i
długopis. Przypatrywał mi się przez moment swoimi błękitnymi tęczówkami.
Był dość wysoki, a jego długie blond włosy były spięte w kucyk. Nie
wyglądał źle, właściwie nawet przyciągał wzrok kobiet. - Sakuura ? -
zauważyłam jak Sasori macha dłonią przed moimi oczami. O nie ! Znowu
odpłynęłam ?! - Bajgiel z serkiem i szczypiorkiem, a do tego duża kawa z
mlekiem. - wypowiedziałam te słowa jak katarynka.
- Dziekuję. - usłyszałam
głos kelnera, który posłał mi ciepły uśmieszek. Boże. Sakura. Musisz
się opamiętać! Nie mogę robić się maślana na widok każdego
przystojniaka. Zaraz będę się zachowywała jak stara panna zachłannie
poszukująca kandydata na męża.
- Spójrz! Czy to nie
Twój ulubiony kolega? - spoglądał w miejsce za moimi plecami. Nie
zwracając uwagi na swoje niegrzeczne zachowanie odwróciłam się do tyłu.
Nie spodziewałam się tego. Sasuke. Od wczoraj właściwie nie dawał o
sobie znaku życia, a teraz siedział tam w towarzystwie dwóch
roznegliżowanych kobiet. Bo tak to trzeba było nazwać! Obie świeciły
dekoltami prawie po brzuch ! Jak można być tak prostym do odczytania.
Ich rozanielone spojrzenia skierowane na tylko tego jednego mężczyznę.
Odwróciłam się energicznie.
- Nie jest ulubiony. To
tylko część mojej pracy - rzuciłam starając się nie dać po sobie znać,
że ta sytuacja mocno mnie zirytowała. - Czy to ta część pracy, która
sprawiła, że miałaś dziś w oczach iskierki ? - drążył temat. Nie
wiedziałam jak odpowiedzieć by czuł się usatysfakcjonowany i
jednocześnie dał mi już spokój. Na moje szczęście wrócił blondyn z
naszym zamówieniem. Podziękowałam i aby już nie odpowiadać na zaczepne
pytania Sasoriego wepchnęłam do buzi konkretny kęs bajgla. On tylko
zaśmiał się pod nosem.
Czy też macie czasem
uczucie, że chcecie bardzo spojrzeć ale wiecie, że nie wypada ? Oj
miałam tak w tym momencie! Miałam ochotę wziąć swoje krzesło i postawić
je obok Uchihy by móc kontrolować tok rozmowy. Ciekawe, czy wpatrywał
się w nie w ten sam sposób co w nią. Zaraz! Przecież mieli swoją
obietnicę. Na pewno to tylko rozmowa biznesowa. Nic więcej. Nie mógłby
tak po prostu przelecieć jakąś kobietę. A może mógł ? Przecież podobno
właśnie taki był. Łudzę się, że mógłby zmienić swoje zachowanie dzięki
mnie ? Nie wytrzymałam. Udając, że sięgam do torebki przewieszonej na
krześle znów zwróciłam na nich uwagę. Jedna z nich podniosła się. Mimo
ogromnego dekoltu, miała na sobie jeszcze kusą spódniczkę i cholernie
długie nogi nie tylko dzięki wysokim szpilkom. Przeszła obok Uchihy
dłonią zahaczając jego ramię. Palcem przejechała po jego barku mocno go
przy tym kokietując. Zagotowałam się. Żałuję, że tak bardzo chciałam to
zobaczyć. Odwrócił się za nią a nasz wzrok się spotkał. Był zdziwiony
równie mocno jak ja. Posłałam mu tylko piorunujące spojrzenie, a on
uniósł kącik ust do góry.
Cholerny Sasuke ...
_________________
Była zabawna. Taka
niewinna i mocno.. zazdrosna. Chyba nie myślała, że ruszę za tamtą
kobietą do łazienki. Choć byłaby to kiedyś kuszący myśl szanowałem nasza
obietnicę. Właściwie, to interesowała mnie już tylko Haruno. Siedziałem
na tarasie swojego mieszkania spokojnie łapiąc ostatnie promienie
słońca. Robiło się późno, dlatego powoli chowało się za horyzontem.
- Ciężki dzień w pracy ?
- usłyszałem głos swojego brata który zajął drewniany leżak obok mnie.
- Bywały gorsze - skwitowałem odbierając szklankę z napojem, którą mi
podał. - Co u Sakury ? - zaskoczył mnie tym pytaniem. - Dlaczego pytasz?
- zainteresowałem się. Brat nigdy nie wnikał w moje kontakty z
kobietami, mimo, że wiedział jak wiele ich miałem. - Wydaje się być na
prawdę miła - uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałem co ma na myśli. -
Podoba ci się ? - rzuciłem udając obojętność. Przyglądał mi się w ciszy.
- Jest piękna. - odparł przeciągle.. - Ale już zajęta przez kogoś
innego - mrugnął w moim kierunku okiem. - To tylko moja koleżanka z
pracy - chciałem zakończyć ten temat dlatego podkreśliłem mocniej
"koleżanka".
- Wiesz.. Nigdy nie
zapraszałeś koleżanek do domu dzieląc się swoimi ubraniami.. - zaśmiał
się głośno. O co mu chodziło ?! Jak długo zamierzał wciskać swojego
nochala w moje sprawy. - Dbaj o nią.. Nawet jeśli to tylko koleżanka. -
podniósł się z miejsca. -Wychodzisz dziś ? - przystanął by zadać jeszcze
jedno pytanie. - T-tak.. - wydukałem niepewnie. - Miłego wieczoru -
rzucił a w jego głosie usłyszałem zadowolenie. Kochałem go, ale tak
często potrafił sprawić, że miałem ochotę go zabić na miejscu!
_____________
Miałem trochę czasu
dlatego zdążyłem znów wszystko przygotować. Tym razem ubrałem proste
jeansy i zarzuciłem na siebie czarną bluzę z kapturem. Przystanąłem w
wyznaczonym miejscu czekając na swoją "koleżankę". Różowe włosy rozwiał
porywisty wiatr, a jej cudowny zapach doszedł moich nozdrzy. Jak zwykle
punktualna - przeszło mi przez myśl. Przez moment wpatrywałem się jej
zdezorientowanej twarzy, która uparcie za kimś wyglądała. Jaką
satysfakcją napawała myśl, że to właśnie mnie wypatrują te zielone
tęczówki. Miałem robić krok w przód, gdy dojrzała mnie w cieniu budynku.
- Uchiha - wymamrotała stojąc nieruchomo. Chyba sama biła się z myślami
czy podejść, czy może zaczekać na mój ruch. Cóż, w końcu to ja tu
jestem dżentelmenem i ja zaprosiłem na spotkanie.
Wolnym krokiem zbliżałem
się do niej czując jej wzrok na sobie. - Przyszłaś - zaśmiałem się. -
Miałam tego nie robić ? Czy ten sms nie był skierowany do mnie ? -
lekko się zirytowała. Oj. I chyba dobrze wiedziałem co popsuło jej
humor. - Chodź - ruszyłem wchodząc do starego budynku. Po paru stopniach
otworzyłem szerzej uchylone drewniane drzwi. Maszerowała cicho za mną
nie zaszczycając mnie żadnym słowem. Wprowadziłem ją do środka.
Widziałem jak na jej twarzy maluje się zdziwienie. Na środku stała
zielona kanapa przeszyta od czasu do czasu jakimś starym materiałem,
który miał zasłonić pęknięcia. Przed nią ustawione były trzy duże
masywne lustra , które pięły się od samej ziemi aż na 3 metry. - Co to
jest ? - spytała badając przestrzeń. - Stara pracownia. Prawdopodobnie
szyli tu kiedyś stare suknie. - dodałem nie zagłębiając się w to
dokładnie. Zająłem miejsce na kanapie wygodnie się na niej rozkładając.
Mój wzrok wodził za drobnym ciałkiem różowowłosej, którą oświetlała
tylko jedna lampka stojąca na ziemi. Panował półmrok. - Niesamowite
miejsce .. - wyszeptała, a swoją delikatną dłonią przecierała ozdobną
ramę lustra. Oglądając już każdy najciemniejszy zakamarek usadowiła się
na kanapie z dala ode mnie. Oparła się o jej bok lustrując mnie w ciszy.
Zrobiłem to samo, w ten sposób, że teraz spoglądaliśmy na przeciw
siebie. Zrzuciła z nóg trampki kładą swoje kuszące stopy na siedzisku. -
Co cię męczy ? - zacząłem nie spuszczając z niej wzroku. Przecież nasze
spotkanie nie mogło się obyć w tak posępnej atmosferze. - Kim były te
kobiety ? - wydusiła z siebie po krótkiej ciszy. Uśmiechnąłem się
zwycięsko. Wiedziałem, że była zazdrosna. Sprawiało mi to trochę
radości, sam nie wiem dlaczego. Może czułem, że traktuje nasze spotkania
poważnie. - To tylko rozmowa. Musieliśmy ustalić wszystkie szczegóły
odnośnie ich nowej kampanii reklamowej. - chciałem szybko zakończyć ten
temat, by móc przejść do przyjemniejszego etapu. - Kampanii o
eksponowaniu biustu, czy jak łatwo zainteresować Pana Uchihę ? - kąsała
mnie. Nie lubiłem kobiecych fochów. Zwykle je wtedy ignorowałem, ale ona
z tymi swoimi rażącymi złością oczami wyglądała uroczo. - Jesteś
zazdrosna - zaśmiałem się widząc jak cała się zawstydziła. - Nie prawda!
- rzuciła głośniej. Pociągnąłem ją za stopy tak, że osunęła się cała na
kanapę. - Oczywiście, że jesteś - usadowiłem się nad nią podpierając
się na prostych rękach. Zapanowała cisza, która była spowodowana naszą
bliskością. Gorąco emanowało z naszych ciał. Jej wolne dłonie
powędrowały by po chwili ściągnąć moją koszulkę. Ten widok zawsze
wprawiał ją w zakłopotanie. To było naprawdę zabawne.
Całowałem każdy kawałek
jej ciała. Nie potrzebowaliśmy już słów. Rozluźniła swoje mięśnie w
pełni mi się oddając. Oboje potrzebowaliśmy tej bliskości. Dotykiem
dłoni rysowałem obraz jej nagiego ciała w swojej głowie. Moje palce
zjeżdżały po policzku, nosie .. ustach. Moje ciało napinało się pod tym
dotykiem. Pobudzała każdy jego skrawek. W końcu była tak blisko mnie. W
końcu mogłem poczuć jej zapach, który wyostrzał się pod wpływem
ciemności, która panowała w pomieszczeniu. Opuszkami zsuwam się coraz
niżej po jej szyi, ramionach.. Czuję to ogarniające ciepło. Nasze
szalone bicia serc. Przylgnąłem ustami do jej wyzwalając całą
namiętność. Chciałem dać upust tak długo wyczekiwanej rozkoszy.
Delikatnie i powoli zsuwałem z jej drżącego ciała ubrania, by móc otulić
jej nagą postać żarem swoich pragnień.
Podniecenie wypełniło
moje myśli. Poddałem się pieszczotom jej dłoni, które osuwały się po
moim torsie. Rozpięła guzik moich spodni by po chwili dotykiem pobudzić
moją męskość. Po pomieszczeniu roznosiły się odgłosy przyśpieszonych
oddechów i nierównomiernego bicia serc. Marzyłem, aby ta chwila trwała
wiecznie i nigdy się nie skończyła. Jej gesty sprawiały, że coraz
bardziej jej pragnąłem. Zatopić się w tym gorącym pobudzonym ciele.
Znaliśmy już doskonale swoje ciała, by móc odnaleźć najczulsze miejsce,
które wprawiają nasze myśli w obłęd. Nasze usta przywierały do siebie
jeszcze zachłanniej, wprawiając język w szalony taniec. Chciałem móc
widzieć więcej. Jednym płynnym ruchem przerzuciłem jej ciało nad siebie
czując słodki ciężar jej seksownego ciała. Tak bardzo mnie rozpalała.
Pozbyłem się natychmiast bokserek swoją męskością ocierając się o jej
nagie uda. Byłem wystarczająco pobudzony. Dotykałem jej najczulszego
miejsca odkrywając jak bardzo jest wilgotna. Co ona ze mną robiła.
Pragnąłem jej do szaleństwa.
To tylko ona potrafiła
sprawić, że mój członek był tak twardy i zachłanny jej wilgoci, która
zaczynała po nim spływać pod wpływem pocierania. Położyła się piersiami
przyciskając do mojego torsu. Całowałem jej ramie dłońmi ściskając
biodra. Jedną dłonią odgarnąłem jej długie różowe włosy opadające na
plecy. Ułożyłem jej ciało wygodnie na swoim by móc swobodnie wprowadzić
członka w jej ciało. Chciałem dać nam tę rozkosz i ekstazę, której oboje
tak pragniemy. Twardą męskością zahaczyłem o jej czuły punkt delikatnie
ją drażniąc. Na swojej dłoni poczułem dotyk jej, która skierowała
mojego członka do swojego wnętrza. Dotykiem pełnym delikatności
zanurzyła go powoli w swoim wnętrzu, by po chwili cały się w nią wsunął.
Zastygłem wpatrując się w jej zamglone spojrzenie. Ścisnąłem jej
napięte pośladki. Zacząłem poruszać się zmysłowo wprowadzając w nasze
ciała tak wiele przyjemności. Ruchy naszych ciał stały się coraz
bardziej energiczne, gorętsze. Poruszaliśmy się równym rytmem, a przy
swoim uchu czułem jej drżący, podniecony jęk. Połączyliśmy się w
odczuwaniu namiętności. Pomiędzy zasapanymi odgłosami błagała mnie
szeptem bym poruszał się mocniej i głębiej. Nie chciałem być nic dłużny
dlatego spełniałem wszystkie jej fantazje. Wszystko zaczyna trwać coraz
szybciej i szybciej, gdy nie wytrzymuję przepełniając jej wnętrze.
Przez moment nie wyciągnąłem jeszcze swojej pulsującej męskości, by
pozwolić naszym oddechom w pełni odzyskać naturalny stan. Była cała
czerwona policzkiem kładąc się na moim nagim torsie.. Przeczesałem jej
piękne włosy, zatapiając się w tym widoku. Wtuleni w siebie leżymy bez
słowa, ponieważ wiem, że nikt nie zepsuje nam teraz tej chwili..
- Jesteś cudowna -
wyszeptałem nie przestając bawić się jej różowymi kosmykami. Uniosła
głowę spoglądając w moje oczy. W ciszy oderwała nasze ciała od siebie,
na co wydałem niezadowolony pomruk. Zarzucała na siebie ubrania, na co
ja zareagowałem podobnie. Czy to był już moment kiedy miała sobie pójść?
Dostaliśmy to czego chcieliśmy, ale gdzieś w głębi nie chciałem żeby
odchodziła. Pochwyciłem ją za nadgarstek. - Co robisz? - spytałem
niepewnie, aby tylko nie utwierdzić się w swoich przekonaniach. -
Ubieram się. Nie chcę się przeziębić. - założyła ręce na biodra. - Chodź
do mnie - pociągnąłem ją tak , że siedziała między moimi nogami
wtulając się w moje ciało. Pragnąłem jeszcze jej bliskości. - Dalej
jesteś zła ? - nie wiem dlaczego mnie to wciąż nurtowało. - N-nie... -
zawahała się. Złożyłem pocałunek na jej karku.
- Tamte kobiety, nic dla
mnie nie znaczą. To tylko praca - dodałem przytulając ją w swoim
objęciu. Napięła się. - Właściwie.. to też nie przypadło mi do gustu -
szczerze odpowiedziałem.. - Sasori, to tylko kolega z pracy - przerwała
panująca ciszę. - Mam być zazdrosny ? - przełknąłem ślinę zdziwiony, że
takie słowa padły z moich ust. - Nie .. - wyszeptała cicho... Po
pomieszczeniu rozniósł się głos telefonu. O dziwo nie był to mój sygnał,
dlatego zaskoczony spojrzałem w kierunku torebki w której grzebała
teraz Sakura.
Zaskoczona spojrzała na
wyświetlacz komórki. - Ino ? - rzuciła zdziwiona odbierając połączenie. -
Spokojnie, mów wolniej bo nic nie rozumiem ! - zirytowała się próbując
wychwycić jakiekolwiek konkretne zdanie. Mogłem doskonale usłyszeć
rozmowę, ale sam też nic nie rozumiałem z tej paplaniny.
- Obudziłam cię Sakura ?
- odezwała się blondynka po drugiej stronie słuchawki. - Nie, nie
spałam. - wymamrotała Haruno lekko się czerwieniąc. Chcąc nie chcąc
wyglądała uroczo. Zaśmiałem się pod nosem. - Możesz szybko do mnie
przyjechać !? Nie uwierzysz! Sakura! - krzyczała czymś mocno
podekscytowana. - D- dobrze.. Będę za jakieś 20 minut. - odparła
rozłączając połączenie. Skierowała swój przepraszający wzrok na mnie.
Ino jest taką damską wersją Naruto. Zawsze dzwoni nie w porę. Z bólem
wypuściłem ją całując namiętnie ostatni raz, a sam przez chwilę zostałem
jeszcze kładąc się na kanapie.
___________
Biegłam na skręcenie
karku. Gdybym pozwoliła jej długo na siebie czekać, zaraz by podłapała,
że nie było mnie w domu. Zaparkowałam samochód przed apartamentowcem
Saia, w którym mieszkała również Ino. Zapukałam do drzwi obawiając się
lekko by nie obudzić sąsiadów. W końcu było już po północy! -Sakura?!
Wchodź ! - krzyknęła blondynka widocznie nie przejmując się godziną. Nie
wiem co ją tak mocno pobudziło, ale wyglądała jakby wypiła z 10 litrów
kawy. Pociągnęła mnie za dłoń biegiem wprowadzając do mieszkania. Miałam
dziś tyle wrażeń, że cały ten dzisiejszy pośpiech odespałabym już w
swoim mięciutkim łóżku.
- Hinata?! - zastygłam w
miejscu spoglądając na przyjaciółkę, która zawstydzona siedziała na
fotelu bawiąc się skrawkiem koszulki. - Sakura! - wstała zauważając moje
zdziwienie. Przytuliła mnie ciepło, na co momentalnie zareagowałam
otulając ją swoim ramieniem. Tak bardzo za nią tęskniłam. - Kiedy
przyjechałaś ?! Nie dałaś nawet znać, że wpadniesz! - wykrzyczałam
radośnie, a Ino przytuliła się do nas i razem podskakiwałyśmy z
szerokimi uśmiechami..
Okej, lubię Hinatę jako postać, ale nie wybaczę jej przerwania schadzki SasuSaku! A już było tak kolorowo, serce uchihy stopniało chociaż trochę.
OdpowiedzUsuńCiekawe co z biednym Naruto, który miał jechać do Hinaty? Z jednej strony mam ochotę cię udusic za te wszystkie komplikacje a z drugiej... no no no szanuję za ciągnięcie fabuły ;)
~ Kropcia