Ten dzień nie mógł rozpocząć się jeszcze dziwniej. Pośpiesznie
zmierzałam w stronę firmy Saia, zerkając zdenerwowana na zegarek. Spotkanie tej
kobiety w sklepie kompletnie wybiło mnie z rytmu. Nienawidziłam się spóźniać,
tym bardziej że Sasori wysłał mi alarmującego sms’a. Czekało mnie mnóstwo
pracy, która powinna zostać zrobiona na wczoraj.
Praktycznie wbiegłam przez automatyczne drzwi
frontowe, nie zważając czy zdążą się otworzyć nim uderzę w nie głową. Na
szczęście oszczędziły mi tego nieprzyjemnego doznania, wyrabiając się w
ostatnich sekundach. Przystanęłam zadowolona w korytarzu, gdy zegar wybił pełną
godzinę. Złapałam głęboki oddech, starając się zaczerpnąć jak najwięcej
powietrza. Po drodze przez cały ten pośpiech chyba zapomniałam oddychać.
Moją uwagę przykuł mężczyzna w firmowej bluzie
kurierskiej. Odbierał podpis recepcjonistki, a następnie został skierowany w
stronę gabinetów. Niósł w dłoniach przepiękny, zapewnie drogi bukiet goździków.
Ich zapach ogarnął cały parter, natomiast mnie przeszył nieprzyjemny dreszcz
przerażenia. Jeśli to znów kwiaty od Kiby wyrzucę je przez okno. Przysięgam.
Maszerowałam cicho za mężczyzną, starając się nie
wywołać najmniejszego hałasu. Obawiałam się, że gdy tylko odwróci się w moją
stronę zostanę zaatakowana niechcianym podarkiem. Nie umknęły mi nachalne
spojrzenia innych pracowników oraz szepty zazdrosnych kobiet. Czy te kwiatki
mogły wywołać tak wielkie poruszenie? Owszem. Kwiaty były przepiękne. Cudowne.
Fantastyczne. Jednak od tak bardzo niechcianych rąk. Jak zwykle moje modlitwy
nie zostały wysłuchane. Kurier zatrzymał się przy drzwiach, obok których wisiała
tabliczka HARUNO. Okazała się moim największym przekleństwem.
Wypuściłam ciężkie powietrze, wiedząc, że to
właściwy moment, by ujawnić swoją tożsamość. Przecież nie miałam zamiaru
chodzić wieczność za jego plecami.
- W czy mogę pomóc? – Zebrałam się na najmilszy
uśmiech, jaki mogłam z siebie wykrzesać.
- Pani Sakura Haruno? Mam dla pani przesyłkę. –
Wręczył mi bukiet tych przeklętych kwiatów z tak rozanieloną miną, jakby miały
być najcenniejszym podarkiem mojej miłości. Zupełnie jakbym miała wzdychać na
ich widok i przecierać łzy wzruszenia. Jego niedoczekanie. Podziękowałam, chcąc
jak najszybciej znaleźć się w swoim gabinecie i schować te spóźnione kwiaty.
Kiba miał pięć lat, aby okazywać mi swoją miłość i wręczać pieprzone goździki.
Teraz ich nie potrzebowałam. Nie od niego.
Zatrzasnęłam drzwi, przeczesując dłonią opadające na
twarz kosmyki włosów. Faktycznie ładnie pachniały. Może kwiaty nie są niczemu
winne? Zrobiłam krok w przód, chcąc włożyć je do wody. Uniosłam głowę, a widok,
który zastałam przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Właśnie dotarło do mnie,
że to nie był pierwszy kurier. To nie były jedyne kwiaty. Zrozumiałam te
wszystkie spojrzenia w moim kierunku i niemałe poruszenie. Całe biuro miałam
zasypane drogimi i różnorodnymi bukietami. Czułam się jak na polanie. Każde były
starannie włożone do wazonów a te, którym brakło ozdobnego szkła, odnalazły
swoje ukojenie w słoikach i kubkach na kawę. Ostrożnie robiłam każdy kolejny
krok, wymijając podarunki. Przedostałam się do biurka. Odsunęłam duży wazon, a
kilka mniejszych upchnęłam na ziemię, tuż obok czerwonych róż. Sfrustrowana
opadłam na fotel rozglądając się po swojej prywatnej dżungli.
- I co ja mam z wami zrobić? – mamrotałam pod nosem,
szukając odpowiedniego miejsca dla goździków. Podniosłam spod biurka w połowie
pustą butelkę wody niegazowanej, a następnie rozwiązałam wstążkę i wrzuciłam
pojedyncze kwiatki do środka. Odsunęłam prowizoryczny wazon na bok, a następnie
przygotowałam się do zaległości. Jeśli Kiba myślał, że dzięki temu znów
wkradnie się w moje łaski, mocno się przeliczył.
Gdy tylko zaczynałam skupiać swoje myśli i czytać
dokumenty, rozproszył mnie odgłos pukania, który rozniósł się po pomieszczeniu.
Schowałam zrezygnowana twarz w dłoniach. W myślach przeklinałam swój dzisiejszy
dzień. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Sasori wszedł do środka, niczym do
własnego biura. Powinnam się już do tego dawno przyzwyczaić.
- Dobrze, że już jesteś Sakura. Mamy problem. –
Zamiast miłego „dzień dobry, napijesz się kawy?” usłyszałam jego przejęty głos.
- Prawie nie zauważyłam – odpowiedziałam
sarkastycznie, przygotowana na ostrą docinkę z jego strony. Sasori na pewno od
rana układał uszczypliwe słowa, wkładając te wszystkie kwiaty do wody.
- Pan Yoshida
ogólnie jest zadowolony z twojego ostatniego projektu. – Zdziwiona uniosłam na
niego wzrok, dopiero teraz zauważając stertę nowych papierów, które przyniósł.
Bez
żadnego zainteresowania oparłam brodę o blat biurka, wzrokiem sunąć po
różnorodnych kolorach kwiatków. – Jednak ostatecznie chciałby wprowadzić kilka
poprawek, ponieważ jak to powiedział „nie jest przekonany”.
Parsknęłam głośno niezadowolona.
Siedziałam przy tym projekcie cały miesiąc, zarywając godziny i późno wracając
do domu. Nie miałam czasu dla przyjaciółek, Sasuke, a nawet dla siebie. A teraz
ten tary buc twierdzi, że „nie jest przekonany”?!
- Mogę ci je zostawić? – Niepewnie
lustrował moje rozdrażnienie, które jawnie ukazywałam.
- Postaw je między te różowe
gerbery, a żółte tulipany. – Wciąż leżąc odwróciłam głowę w bok, policzkiem
stykając się z drewnianym chłodnym blatem. Obserwowałam piękną pogodę za oknem,
a podczas panującej ciszy, przez uchylone okno, dobiegł mnie śpiew ptaków.
Sasori powiedział coś głupiego odnośnie kwiatków,
następnie zaśmiał się, a ja kompletnie go nie słuchałam.
Chyba zaczynam być tym wszystkim zmęczona. Dodatkowo
Sasuke nie potrafi się odezwać. Gdybym nie przyszła do niego, prawdopodobnie od
chwili przyjazdu nie miałabym z nim żadnego kontaktu. Niby zaczynaliśmy się
dogadywać, a jednak czuję, że trochę się od siebie oddaliliśmy. Niespodziewanie
poczułam łzę spływającą po moim policzku. Potem kolejną, a za nią płynęła już
następna. Podniosłam głowę, zdezorientowana obserwowałam jak krople opadają na
leżący przede mną dokument. Dlaczego płaczę? Nie rozumiałam własnego ciała, w
jednej chwili poczułam ogromny smutek, a słone łzy same zaczęły płynąć.
Chciałam to przerwać. Powstrzymać. Jednak na marne. Przetarłam dłonią powieki.
- Sakura? Aż tak przejmujesz się tym, co
powiedziałem? – Jego głos złagodniał. Usłyszałam jak długimi susami przedziera
się przez puszczę, by następnie znaleźć się tyłkiem na moim biurku. – Wiesz, że
żartowałem.
- Nie Sasori. To nie twoja wina. Wybacz. Sama nie
wiem, dlaczego tak się dzieje – odpowiedziałam szczerze. Przestałam siebie
rozumieć.
- Dasz sobie z tym radę? Pomogę ci. – Zsiadł z biurka, a następnie zajął miejsce
naprzeciwko mnie. Jak normalny człowiek usiadł na krześle, odrzucając w bok
wszelkie głupie i zaczepne żarty. Byłam mu wdzięczna. Z jego pomocą na pewno
uwinę się z tym raz dwa. Potrzebowałam teraz towarzystwa, a Sasori choć
nadpobudliwy, był do tego idealny.
Po chwili potrafiłam się śmiać i skupić na pracy.
Przerzucaliśmy sobie dokumenty, jakby rozumiejąc się bez słów. On uzupełniał
wszystkie formularzowe sprawy, natomiast ja zajmowałam się koncepcją i
podpisami. Nie omieszkał również, wejść na moją łóżkową sferę, raz po raz
dogadując, że na pewno brakuje mi seksu. Machałam wtedy tylko dłonią dumnie,
utwierdzając go w przekonaniu, jak grubo się myli. Sasuke był bogiem, jeśli
chodzi o relacje erotyczne, w stosunkach damsko-męskich, emocjonalnie nie było
tak dobrze. Nad tym jednak można popracować. Rozmarzyłam się, podpisując
ostatnią umowę.
- Powinnam wziąć się za poprawianie projektu dla pana
Yoshidy – wymamrotałam, układając z boku równą kupkę papierów.
- Jedź już do domu Sakura. – Mówiąc to, podniósł
się, zamierzając zostawić mnie i moje myśli.
- Jeszcze chwilę zostanę. Nie zamierzam, znów
narobić sobie zaległości. Dzięki Sasori za pomoc.
- Możesz mi podziękować w naturze. – Zaśmiał się,
puszczając mi oczko.
- Ty kretynie. – Zawstydzona rzuciłam w niego pierwszym
lepszym długopisem. – Nie przeciągaj struny.
- Do jutra piękna – odpowiedział, zamykając za sobą
drzwi biura.
- Do jutra – wymamrotałam niesłyszalnie.
Zostałam sama. W powietrzu wciąż
pachniały kwiaty, a za oknem powoli się ściemniało. Przyszłam dziś pieszo, więc
nie zamierzałam siedzieć do nocy. Bałam się sama spacerować, gdy na ulicach nie
było już zbyt wielu normalnych osób. Nachyliłam się w stronę goździków, by
przyjrzeć się ich koralowej barwie. Mam nadzieję, że chociaż zamówił te kwiaty
u Ino. Nieźle by się wzbogaciła. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy rozbrzmiał
dźwięk mojej komórki.
„ Zejdź na dół. Czekam.” –
Przeczytałam zaskoczona sms'a od Sasuke. Podniosłam się natychmiast na równe
nogi, podbiegając w stronę okna. Serce biło mi jak szalone. Tak bardzo
chciałabym, by to była prawda. Przykleiłam się do szyby, nie zwracając uwagi,
że dla ludzi z zewnątrz mogę wyglądać jak glonojad. Iskierki radości zaświeciły
się w moich oczach. Stał tam. Taki cudowny. Taki przystojny. W czarnych
spodniach i granatowej bluzie, podciągniętej na rękawach. Jego zamyśloną twarz
oświetlał wyświetlacz telefonu, który po chwili zgasił i spojrzał w kierunku
mojego okna. Jak poparzona odskoczyłam, skrywając się za zasłonką. Na pewno to
widział. Głupia. Stuknęłam się dłonią w czoło, jeszcze raz ukradkiem zaglądając
przez szybę. Już go nie dojrzałam. Wystraszona, pozbierałam natychmiast klucze
i torebkę, a następnie tratując bogu winne róże przedostałam się do wyjścia.
Oby jeszcze tam był.
<<>>
Nie zajęło jej to dużo czasu. Widziałem, jak
praktycznie wybiegła przez automatyczne drzwi. Na końcu starała się pohamować
przyśpieszony oddech, spowodowany prawdopodobnie biegiem. Rozglądała się, a ja
nie miałem zamiaru ułatwiać jej zadania. Siedziałem w samochodzie, wpatrując się
w jej drobną sylwetkę. Wyjęła telefon i wybrała numer, przykładając aparat do
ucha. Wciąż szukała mnie wzrokiem, przejęta i taka urocza. Wyświetlacz
zaświecił się, a po sekundzie rozbrzmiał mój dzwonek. Nie odbierałem. Czerpałem
ogromną satysfakcję z obserwacji tej kobiety. Chciałem na nią patrzeć.
Zamieniała się powoli w moją obsesję, a ja obawiając się tego próbowałem
zatopić się w pracy. Gdyby nie Sasori, prawdopodobnie siedziałbym dalej w
biurze, bądź przespał tam nawet całą noc. Nie podobał mi się ton, w jakim jej współpracownik się do mnie odnosił,
jednak miał rację. Musiałem zająć się Sakurą.
Odwróciła się i dojrzała niebieskie światełko w moim
samochodzie. Szybkim i zdecydowanym krokiem zbliżała się, a na jej twarzy
malowało się mnóstwo sprzecznych emocji. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć,
wysiadłem i zarzuciłem bluzę na jej zmarznięte ramiona. Ta kobieta nigdy nie
nauczy ubierać się adekwatnie do pogody. Uśmiechnęła się. Delikatnie, z drobnym
rumieńcem na policzkach. Zacisnęła materiał bliżej ciała i przysiągłbym, że
przez moment powąchała moją bluzę. Uniosłem zdziwiony brew, otwierając jej
drzwi od strony pasażera. Wciąż czekałem, aż cokolwiek powie. Zarzuci mi
niekonsekwencje, bądź zbytnią arogancję i pewność siebie. Sądziłem, że zacznie
po mnie krzyczeć. Ona niczym w transie spoglądała na drogę. Jakbym założył na
nią ubranie wyprane w melisie. Może to nie było takie złe?
- Dlaczego po mnie przyjechałeś? – Odwróciła się w
moją stronę. Czułem jak wpatruje się we mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami.
Co powinienem jej odpowiedzieć? Chciałem ją zobaczyć. Tak po prostu. Nie
chciałem, by była smutna. Egoistycznie też potrzebowałem mieć ją przy sobie,
ponieważ myśli o niej próbowały mnie wykończyć.
- Przejeżdżałem obok. – Skłamałem. Skończony ze mnie
idiota. Tak cholernie boję się jej wyznać, że brakowało mi jej śmiechu.
- Rozumiem.
Gdzie jedziemy? – Zaczęła bawić się palcami jak zawstydzona dziewczynka. Bardzo
chciałbym wejść jej teraz do głowy.
- Do mnie.
- Czy to dobry pomysł? A Itachi? Jutro mam pracę.
Powinnam… - Natychmiast przerwałem jej nakręcającą się karuzelę słów, kładąc
dłoń na jej udzie. Wciąż wpatrywałem się w drogę, starając się bezpiecznie
dowieźć ją do swojej sypialni. Mój wewnętrzny GPS podpowiadał mi cel podróży –
moje łóżko.
- Nie przejmuj się tak. Nie ma go. Wspominał, że
wychodzi dziś do klubu. – Zacisnąłem mocniej dłoń, którą objęła swoją. Czułem
jej delikatną skórę na sobie, co niebezpiecznie mnie pobudzało. Natychmiast
zabrałem rękę, wkładając ją do kieszeni spodni, jakby czegoś w niej szukając.
Starałem się jak najlepiej ukryć przed nią mój dowód podniecenia.
Zatrzymałem się pod domem, a następnie okrążyłem
samochód. Miałem zamiar otworzyć jej drzwi, gdy ta z impetem uderzyła nimi
prosto we mnie.
- Za co to było? – Oburzyłem się, masując obolałe
kolano.
- Mój boże! Przepraszam. Jesteś cały, Sasuke?! –
Wyskoczyła w moim kierunku, oglądając mnie z każdej strony.
- Będę żył – burknąłem. Pochwyciłem ją za biodra, a
następnie wykorzystując chwilę nieuwagi, przerzuciłem ją sobie przez ramie.
- Sasuke!! Oszalałeś? – Pisnęła wystraszona, a
następnie uderzyła mnie otwartą dłonią w plecy. Nie zrobiło to na mnie
wrażenia. Co najwyżej odrobinę łaskotało. Pewnie nie włożyła w to całej siły.
To mógł być jej błąd.
Jedną wolną ręką otworzyłem sprawie drzwi, by zabrać
tą nieznośną istotę do środka. Paplała mi coś nad uchem, gdy ja w międzyczasie
pozbywałem się swojego obuwia. Dłonią pogładziłem jej łydkę, zsuwając z stóp
czerwone szpilki. Wyglądała w nich naprawdę pociągająco. Nie mogłem się
doczekać, aż oplecie moje biodra swoim zgrabnym ciałem.
W tej samej chwili poczułem mokry
ślad na szyi. Całowała mnie niepewnie i delikatnie. Po karku, a następnie
przeszła na bark odsuwając skrawek mojej koszulki. Nie miałem zamiaru być
dłużny, dlatego jednym ruchem przerzuciłem
ją sobie do przodu, dłońmi podtrzymując jej pośladki. Z początku zaskoczona
spanikowała, by następnie nieco odważniej przerzucić ramiona za moją szyję.
Palce wplotła w moje włosy, momentami nieco mocniej je szarpiąc. Ściskałem
żarliwiej jej pośladki, czując granice swoich pokładów cierpliwości.
Posadziłem ją na kuchennym blacie, przesuwając
ręką niepotrzebne rzeczy. Z trzaskiem na ziemie upadła deska do krojenia, a w
ślad za nią poleciała zawadzając nam w tej chwili torebka mąki. Całowałem i
wdychałem jej kobiecy zapach. Jej nogi osunęły się na moje biodra, by następnie
zamknąć mnie szczelnie w swoim uścisku. Odsunąłem się od niej, by choć na
milisekundę spojrzeć w jej hipnotyzujące oczy. Może chciałem upewnić się, że to
wszystko nie jest snem? Że ta kobieta przede mną obdarzyła mnie czymś dotąd
nieosiągalnym. A przecież zaczynało się niewinnie. Oszukiwałem się, że wszystko
skończę na drobnych gestach, niezobowiązujących spotkaniach. Chciałem tylko
seksu z tą zabójczą kobietą i będę potrafił wrócić do codziennych spraw. Jak
niedorzeczne to się teraz wydaje.
Ugryzła mnie w ucho, wytrącając z tych
dziwnych myśli. Dlaczego teraz do tego wracam? Zrzuciła ze mnie koszulkę,
paznokciami zaznaczając czerwony szlak na moim torsie. Przycisnąłem ją mocniej
do blatu, gdy jej dłonie powędrowały na pasek.
Była
cała biała, a na policzku miała ślad od rozsypanej mąki. Przetarłem kciukiem
jej twarz, pozwalając, by rozpięła rozporek moich spodni. Gdybym wciąż oglądał
ją w tej podnoszącej temperaturę aranżacji, zakończył bym wszystko w
przedbiegach. Uniosłem ją ponownie na siebie, a ona wydała głośny jęk
niezadowolenia.
W odstępie kilku minut kopnąłem w
drzwi sypialni rzucając Haruno na świeżą pościel. Wygięła się w tył zatracając
się w puszystej pierzynie. Wyglądała słodko i niewinnie, zupełnie jak wtedy,
gdy obserwowaliśmy gwiazdy na dachu. To był pierwszy impuls. Poczułem, że jest
intrygująca. Zapragnąłem jej tylko dla siebie. Teraz mam ją w swojej sypialni.
Całkowicie mi oddaną. Z utęsknieniem spoglądała na mnie, co jakiś czas
zwilżając usta. Jakby mówiła, że robie wszystko zbyt wolno. Za długo każę jej
czekać. Przysunąłem się bliżej. Leżała w bezruchu, czekając na mój kolejny
ruch. Schyliłem się do jej ust, przygryzając przy tym dolną wargę. Pozbyłem się
wszystkiego, co mogło w tej chwili przeszkadzać.
Odwróciłem ją na brzuch, przylegając
do jej nagiego ciała. Była piękna. Oczywiście, nie potrafiłem jej tego
powiedzieć. Pragnąłem się w niej zatopić, a ona jakby czytając mi w myślach
rozsunęła delikatnie uda, pozwalając mi wejść do środka. Nie czułem się
bezpiecznie. Obnażony z własnych myśli. Podnosiłem się i opadałem zapewniając
nam niewyobrażalną rozkosz. Seks z Sakurą jest najlepszym zastrzykiem dopaminy.
Niewyżyty. Zafiksowany.
Czując zbliżający się finał, zauważyłem
jak jej ciało zaczęło drżeć z przyjemności. Wypełniłem ją kawałek po kawałku,
zastygając w bezruchu. Wszelkie myśli opuściły moją głowę, całkowicie
oczyszczając umysł. Byłem taki zrelaksowany i nareszcie szczęśliwy.
<<>>
Wtuliłam się w jego tors zadowolona
i całkowicie spełniona. To wszystko, o czym marzyłam mam na wyciągnięcie ręki.
Nie pozwolę, by Kiba swoimi brudnymi buciorami znów wszedł w moje życie. Kątem
oka spojrzałam na jego spokojny wyraz twarzy, przymknięte powieki i miarowy
oddech.
- Śpisz? – wymamrotałam niepewnie.
Nie uzyskując żadnej odpowiedzi, po chwili namysłu ponownie spróbowałam uzyskać
odpowiedź.
- Hej, Sasuke. Śpisz? – Dźgnęłam go
palcem w żebra. Jeśli nie spał, chciałam za wszelką cenę zwrócić jego uwagę. A
jeśli nie było go już ze mną, co w tym złego, żeby na chwilę się obudził?
Zachichotałam pod nosem, gdy ten niemrawo przewrócił się na drugi bok.
Naburmuszyłam policzki, zakładając ręce pod piersi.
- Śpię - burknął nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się w geście zwycięstwa, układając wygodniej na swojej części
łóżka. Pochwyciłam telefon, by sprawdzić, która godzina. Dochodziła druga w
nocy, a ja wciąż nie potrafiłam zmrużyć oka. Ujrzałam jego odbicie na
wyświetlaczu. Był taki niewzruszony i spokojny. Zapragnęłam w tej chwili zrobić mu
jedno jedyne zdjęcie. Bym mogła zawsze spojrzeć na niego i przypomnieć sobie o
naszym zakazanym romansie. Pojawiłam się na ekranie mojego telefonu, a tuż za
mną znajdował się kawałek jego pleców i profil z lekkim grymasem na twarzy.
_______________________________________________________________________
Rozdział troszkę
lżejszy, mam nadzieję, że tym razem nie zakończyłam w emocjonującym
momencie i dam odpocząć waszym starganym nerwom :D :*
Komentujcie jak podoba wam się taki delikatny wątek :) !
Dla mnie bardzo milutko i kochaniutko <3 Sasuke pokazał swoją taką 'opiekuńczą' może stronę xD Bo jednak to bardzo miłe z jego strony, że po nią przyjechał. No i ta radość, dużo radości <3
OdpowiedzUsuńTeraz to jedynie mogę spekulować jak Kiba zamierza im w życiu namieszać. O ile w ogóle. Niby z jednej strony nie chce się im tej sielanki przerywać, ale trzeba zmusić Sasuke do starcia z własnymi uczuciami. Mam nadzieję, że bardzo szybko zrozumie ile Sakura dla niego znaczy.
Ja mogę ochać i achać na ten rozdział, i mi się to nie znudzi <3
Cudnie Mordeczko :* OBY TAK DALEJ!
Buziaki :*
Miało być nareszcie spokojnie i słodko <3
UsuńOstatnio było za dużo emocji, a jeszcze troszkę ma ich być.
Oby szybko zrozumiał! Bo Kiba wciąż na horyzoncie i myślę, że na pewno już cos planuje :)
Całusy kochana :** Dziękuję
Świetny zdjęcie z cyklu tylko dla mnie. W sumie dziewczyna ma rację znając charakter Sasuke nie dał by sobie zrobić dobrowolnie zdjęcia więc wykorzystała moment co tam że najbardziej prywatny jaki mógł by być .
OdpowiedzUsuńSasuke i uczucia wyższe zaczyna się na poważnie 💋❤
Oj na pewno by sobie nie dał :)
UsuńAle to tylko jedno zdjęcie prawda? Nie ma za co ją winić :* Zresztą, sama chciałabym takie zdjęcie! haha
Nie nie nie a gdzie reszta ja musze wiedzieć więcej. Od kogo te kwiaty od Kiby? A może jednak od Sasuke chociaz nie przeciez to nie w jego stylu a co jeśli od nich dwóch o tak jeden bukiet od Saska a reszta od Kiby. Hmm i jestem ciekawa co Itachi powie na balagan w kuchni i może nawet slady stup do sypialni?
OdpowiedzUsuńJasne, że od Kiby ! Zaczyna rozpieszczać ją po fakcie. Ale myślę, że same kwiatki tu nie wystarczą :) Itachi to jedna wielka zagadka ^^ myślę, że na pewno nie będzie nudno :*
UsuńKurczę, prawda to, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Właśnie w nim jestem, sama je sobie zgotowałam. Zamiast poczekać i doczytać resztę rozdziałów to nie... Przeczytam od razu najnowszy. Był taki słodki, taki wymarzony. Szkoda, że mam pewne zaległości i to niszczy wizję całości... No nic idę nadrabiać!
OdpowiedzUsuńPoza tym czytało się szybko i bardzo przyjemnie!
Ok, przeczytałam wszystkie rozdziały i przeogromnie żałuję, że ostatni rozdział przeczytałam gdzieś tam w środku.
UsuńI żałuję jednego, że tak naprawdę nie miałam większych zaległości! Ten wątek z Kibą! No on po prostu tak mnie wciągnął! Liczę na to, że szybko ujrzę kolejny rozdział, ahh!
Co bym dała by siedzieć w męskiej głowie! :)
HAHA :D Zawsze należy czytać od początku do końca! Ale może właśnie ten rozdział cię wciągnął w moje opowiadanie, więc jestem szczęśliwa <3
UsuńTak! Faceci to odwieczna zagadka! Tez bym czasem chciała :)
Kurcze aż ciężko uwierzyć ile zabrało mi napisanie komentarza. W sumie to rozdział przeczytałam już w piątek jadać pociągiem ale przez kłopoty sprzętowe nie miałam jak zostawić po tym śladu :/ Niemniej jestem i melduje się! Nie myśl, że przestałam czytać ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie jak zwykle, krótko ale końcówka cudna, aż się rozpłynąć idzie! Takie romanse to ja lubie czytać :3
Pozdrawiam
~ Kropcia
Cieszę się, że nadal jesteś tu ze mną ;)
UsuńMyślę, że jak na pierwsze opowiadanie 9-10 stron rozdziału staram się utrzymać. Za dużo, za mało :D Jak kto lubi :)
Cieszę się, że rozdział skradł Twoje serduszko i liczę na dalsze wsparcie! :) Dziękuję, Pauly