Gorące
dni w Tokio upływały w zawrotnym tempie. Praca pochłonęła mnie doszczętnie. Raczej
sama dałam się jej pochłonąć, by tylko o nim nie mysleć. Choć pytania, które
Ino kierowała co chwilę w moim kierunku nie dawały mi zapomnieć. Chciała znać
postępy w mojej sytuacji. Tylko jaka to była sytuacja? Czy miałam odwagę
przyznać przed przyjaciółką, że od naszego ostatniego dziwnego pocałunku trzy
dni temu nie widziałam się z nim ani razu? Nie chciałam się pierwsza odezwać. A
może bałam się, że nie podniesie słuchawki gdy zobaczy mój numer telefonu. Albo,
że zostanę spławiona i wyśmiana. On też widocznie nie czuł potrzeby
kontaktowania się ze mną. Odetchnęłam ciężko, opierając się czołem o blat
biurka.
–
Głowa mi od tego wybuchnie – pomyślałam, opuszczając bezwładnie ręce. Do moich
uszu dobiegł mnie dźwięk własnej komórki.
– Kto znowu? –
Rozdrażniona przetrzepałam zawartość torebki w poszukiwaniu urządzenia. – Ino ?
– Spojrzałam na wyświetlacz zdziwiona. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Nie
zdążyłam wypowiedzieć ani słowa, ponieważ głos po drugiej stronie zaczął niczym
nakręcona katarynka.
–
Cześć Sakura ! Nie przeszkadzam Ci ? Słuchaj mam do Ciebie ogromną prośbę.
Mojej kwiaciarce przyśpieszył się termin porodu i leży w szpitalu, a ja
zostałam z tym wszystkim sama.
–
Ale powiedz o co chodzi. – Wtrąciłam się jej w zdanie.
–
Strojenie na tą imprezę charytatywną pojutrze.- Oparłam się wygodniej w fotelu zastanawiając
się przez moment. Kompletnie zapomniałam. Chwila ciszy nie trwała długo.
–
Sakura? Jesteś tam ? – Głos przyjaciółki był lekko podenerwowany. Musiała mieć
prawdziwe urwanie głowy.
–
Tak, jestem. Pewnie, że ci pomogę. Zrobię sobie przerwę od tych papierów. Kiedy?
– spytałam.
–
Przyjadę po ciebie jutro z samego rana. – Usłyszałam jak odetchnęła z ulgą, a
następnie dziękując mi rozłączyła się.
<<>>
Przeczesałem
dłonią włosy, zasiadając w obrotowym fotelu. Dochodziło już późne popołudnie. Spojrzałem
przez okno, gdzie słońce powoli kierowało się ku zachodowi. W głowie wciąż
miałem obraz różowowłosej. Właściwie myślałem o niej cały czas, mimo, że nie
mieliśmy ze sobą kontaktu. Ona sama nigdy o niego nie zabiegała, tak było i
teraz. A ja? Sam nie wiem, dlaczego się nie odezwałem. Nie raz wykręcałem jej
numer w telefonie, jednak za każdym razem wszystkie próby kończyły się tak samo.
Chciałem się nad tym wszystkim zastanowić. Nad relacjami jakie zaczynają nas
łączyć. A raczej moimi dziwnymi zachowaniami. Czułem, że staje się słaby. Jakby
ta kobieta mogła zrobić ze mną co chce. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Muszę
postawić sprawę jasno.
Z
rozmyśleń wybiło mnie pukanie do drzwi. Nie otworzyły się bez pozwolenia,
dlatego mogłem wykluczyć Naruto lub Shikamaru. Czy to znowu Karin ? Nie miałem
ochoty na jej kolejne zaloty. Znów przyłapuję się na absurdalnych myślach. Odrzucam
łatwą zdobycz, ponieważ wiem, że nie może się równać z Sakurą. Jak bardzo
zaczyna mi odbijać.
-
Wejść – powiedziałem beznamiętnie. To nie była Karin, a mój przyjaciel Sai.
Byliśmy już właściwie partnerami, więc powinienem przyzwyczaić się na nowo do
jego towarzystwa.
-
Czegoś Ci trzeba ? – zapytałem zaciekawiony.
–
Chciałbym prosić Cię jutro o pomoc. Moja narzeczona z dziewczynami będzie
stroić salę na tą charytatywną imprezę. Nie może nosić tyle ciężkich rzeczy,
dlatego obiecałem, że przywiozę jej wszystkie kwiaty. Nie wiedziałem, że będzie
tego tak dużo. Nie zmieszczę ich do jednego samochodu. – Zażenowany podrapał
się po głowie ze zmieszanym uśmiechem. Wyglądał, jakby trochę bał się mnie
prosić o pomoc. Czy ja naprawdę jestem takim gburem ?
-
Zostaw mi adres i godzinę – odpowiedziałem udając, że czytam coś ważnego na komputerze.
Tak
naprawdę błądziłem myszką po ekranie, aby tylko nie dojrzał mojego skrępowania.
Nie jestem przyzwyczajony do takich sytuacji i nie wiem, jak powinienem się
wtedy zachować. Pokładał we mnie zaufanie, przecież nie mogłem go zawieść.
Jeszcze
raz mi podziękował, co strasznie przeciągało chwilę, poczym opuścił
pomieszczenie z szerokim uśmiechem. Czy on zawsze był taki zadowolony i pełny
życia ? Jeszcze trochę i ludzie zaczną mylić go z Naruto. Co te kobiety z nami
robią. Wydychając ciężkie powietrze
opadłem na oparcie fotela. Swoją drogą, myślę, że to już czas.
<<>>
Przeglądałam
swoją szafę w poszukiwaniu praktycznych i wygodnych ubrań na jutro. Ostatecznie
nie mogły być zbyt eleganckie, jeśli będę musiała wejść na drabinę, opięte
jeansy mogą być sporym utrudnieniem. Zapowiada się ciepły dzień, jednak sukienka
to równie zły pomysł. Przecież nie mam zamiaru świecić majtkami przy każdym
pochyleniu.
Moją
wewnętrzną walkę z ubraniami przerwał dźwięk smsa.
„O
22 na parkingu przy West Street".
Trzęsącą
się dłonią trzymałam telefon, odczytując wiadomość. Wzrokiem ponownie
zlustrowałam tekst i nadawcę, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę Sasuke. Tak
długo nie mieliśmy kontaktu, a on zachowuje się jakbyśmy byli najlepszymi
przyjaciółmi i umawiali się właśnie na kawę. Cholerny Uchiha. Ta jego
bezpośredniość i władczość doprowadzi mnie do szału. Mimowolnie na mojej twarzy
zagościł delikatny uśmiech. W jednej chwili znów znalazłam się przy garderobie.
–
Zmiana planów ! Co ja włożę dziś na siebie ?!
<<>>
Chłodny
wiatr okalał moje ciało, wywołując na nim gęsią skórkę. Założyłam ręce na
piersi, przyciskając do siebie bliżej jeansową kurtkę. O tej godzinie jednak
nie jest już tak przyjemnie. Stałam na parkingu całkiem sama. Nie było nawet
samochodów. Miałam wrażenie, jakbym krzyczała „Jestem bezbronna! Porwijcie
mnie”.
To
było głupie, że zdecydowałam się przyjść. Przecież nawet dobrze nie znam osoby,
z którą zamierzam się spotkać. Te parę tygodni nie dawało mu jeszcze miana
mojego przyjaciela. Właściwie nie wiedziałam, kim on naprawdę dla mnie był. Raz
zachowywał się, jakby znał mnie od lat, a czasami jakby był zupełnie obcy.
Ciężko mi go rozgryźć. Może właśnie dlatego stoję tu właśnie odrobinę
wystraszona, słysząc tylko swoje przyspieszone bicie serca.
-
Nie sądziłem, że przyjdziesz. Nie boisz się ? Mógłbym być napastnikiem –
wyszeptał głos za mną. Odwróciłam się. Dobrze znałam ten głos. Spojrzałam w
jego zaciekawione czarne tęczówki. Nie był ubrany jak zwykle w swoje eleganckie
ubrania. Miał na sobie luźne spodnie dresowe, delikatnie zwężane przy kostkach.
Zamiast gustownych drogich butów stał w białych Nike'ach, a czarny top
przykrywała sportowa bluza.
Wprawdzie sama się nie
wystroiłam, ale czuje się głupio. Potraktował to jak luźne spotkanie, a ja
wyglądam idiotycznie. Ale, przecież widział mnie już w dresie. To był czas na
coś innego.
-
Wyglądasz pociągająco. – Uśmiechnął się w ten swój zawadiacki sposób, spokojnie
oblizując wargę. Nie ukrywam, ten gest mnie trochę przeraził. Nie wiem co
planował ale będę się miała na baczności. – Idziemy. – Złapał mnie za
nadgarstek, a następnie zaczął ciągnąć w ciemniejsze miejsce.
Uległam.
W końcu nie znałam celu naszego spotkania, więc nie było sensu kapryśnie się
buntować. Ten okres dzieciństwa mam już za sobą.
Ku
mojemu zdziwieniu przeskoczył zwinny ruchem przez postawiony szlaban.
-
Sasuke my możemy tu być o tej godzinie? – spytałam, niepewnie stając przed
przeszkodą. Puścił moją rękę, a ja poczułam, jak zabrał ze sobą to cudowne
uczucie. Przecież nie przeskoczyłby ciągnąc mnie . Straciłabym wszystkie zęby.
Dziewczyno myśl racjonalnie.
-
Czym się martwisz? Wszystko już załatwiłem. – Naburmuszył policzki. Wyglądał
zabawnie. Wyciągnął do mnie swoją dużą męską dłoń. Mój oddech z sekundy na
sekundę przyśpieszał. Z lekką obawą pochwyciłam ją. Zacisnęła się i delikatnie
zaczęła pomagać mi wdrapać się na blokadę. Czułam jakbym popełniała jakieś
srogie przestępstwo. Jakbym pomagała mu we włamaniu.
-
Ale nic nie ukradniemy, prawda ? – Wolałam się upewnić, choć sądząc po jego
zdziwionym i głupkowatym spojrzeniu musiało to zabrzmieć dość irracjonalnie.
Otworzył
szare metalowe drzwi. Skoro nie były zamknięte, to chyba nie jest włamanie?
Pocieszałam się w myślach. Może to był jego budynek ? A może ktoś mu pomagał
nie zostawiać śladów ?! Sakura… Jesteś naprawdę głupiutka.
Droga
była dość długa i męcząca, z racji, że poruszaliśmy się w zupełnych
ciemnościach. Nie pomylę się jeśli
powiem, że pokonaliśmy przy tym chyba z trzysta schodków. Właściwie kto by
liczył ! Przestałam przy pierwszej setce!. To chyba było jakieś wyjście
awaryjne. Mijając już ostatnich schodek żałowałam, że nie mogliśmy pojechać
windą. Ale kto zostawia włamywaczom włączony prąd w budynku.. A niech mają
trudniej !
Kolejne
szare drzwi okazały się być otwarte i nagle uderzyło we mnie świeże i
jednocześnie chłodne powietrze. Moje włosy powiewały w każdy możliwy kierunek.
Z każdym krokiem coraz chaotyczniej. Widok zapierał dech w piersi. To był dach.
Naprawdę. W tym momencie byłam onieśmielona widokiem dachu. Prostego, bez
żadnych magicznych kolorowych drzew, basenu czy mini golfa. Szary, klasyczny,
nie szczególny. Jednak cała otoczka, która była wokół niego uczyniła tę chwilę
niezapomnianą.
Miliony
gwiazd mieniły się na czystym, granatowym niebie. Jedne większe, drugie
mniejsze. Bardziej migoczące lub tylko delikatnie. Każda była inna i dla każdej
chciałam poświęcić choć chwilkę.
-
Jesteś tu jeszcze ze mną? – zapytał widocznie rozbawiony. Miał dziś naprawdę
dobry humor. Ciekawe czy coś się wydarzyło, że potrafi być taki
„normalny".
-
Tak – odpowiedziałam, odwracając na niego wzrok. Rozejrzałam się przez moment.
Siedział na rozłożonym kocu. Miał to wszystko zaplanowane? Nie widziałam, żeby
niósł go ze sobą. Zaczyna mnie naprawdę zaskakiwać. Siedział z lekko
podkulonymi nogami obserwując niebo. Wyglądał bosko na tle tych wszystkich
gwiazd.
Usiadłam
w ciszy obok. Nie chciałam zepsuć tego momentu. Poczułam, jak kątem oka zaczyna
na mnie zerkać. Odwróciłam wzrok.
– CO ? – zapytałam zdziwiona.
–
Chcesz szampana? – Sięgał po butelkę stojącą obok w metalowym „wiaderku" z
lodem.
-
Przyjechałam samochodem. – Odmówiłam, machając przecząco dłońmi.
– Ja też jestem autem. – Zupełnie dla mnie
niezrozumiale, napełniał kieliszki. Przecież przed chwilą sam powiedział, że
będzie kierował pojazdem. Skrzywiłam się na myśl, że mógłby być typem faceta,
który za nic ma bezpieczeństwo innych.
– To tylko Piccolo. - Podał
mi kieliszek, znów spoglądając na mnie jakby to było tak oczywiste.
Zaczerwieniłam się z własnej głupoty. Ale kto mógł to wiedzieć ! Odebrałam
szkło, wychylając lampkę truskawkowego szampana. Zrobiłam to tak szybko, jakbym
chciała alkoholem zapić swoje zażenowanie. Oczywiście tylko udając, że to
prawdziwy alkohol. Podobno, można sobie wmówić stan upojenia.
-
Nie tak szybko, bo będę musiał zanieść Cię do domu. – Pouczył mnie z udawanym
szokiem.. Zaśmiałam się. To chyba pierwszy raz kiedy się przy nim śmiałam. Był
dziś taki inny. Na swój sposób, nawet uroczy.
Kolejny
podmuch wiatru rozwiał moje włosy, a całe ciało ogarnął lekki chłód. Gdyby to
były prawdziwe % na pewno nie miałabym tego problemu. Przycisnęłam do siebie
szczelniej cienką katanę.
-
Jesteś taka irytująca. – Usłyszałam ten jego chłodny ton i w jednej chwili czułam,
jakby cały ten urokliwy czar prysł. Spuściłam głowę między kolana próbując
zakryć smutek. – Chodź – Znów
pociągnąć mój nadgarstek tym razem używając więcej siły. Syknęłam z bólu. Nie
był to najdelikatniejszy gest.
Czułam
jego ciepły drażniący oddech na swoim karku. Jego męskie ciało przylegało do
moich pleców. Siedziałam teraz między jego nogami szczelnie zablokowana
ramionami Uchihy. Nie mogę kłamać, w jednej chwili zrobiło mi się gorąco! Teraz
nie był mi na pewno potrzebny alkohol. Upijałam się jego zapachem.
–
Dlaczego to robisz? – Wyszeptałam, jakby sama do siebie nie chcąc poznać
odpowiedzi. Z drugiej strony jednak wystarczająco głośno, by mógł to usłyszeć.
–
Nie mogę patrzeć jak moja piękna wiosna marznie. – Moje mięśnie zaczynały się
napinać. To chyba jedyny najpiękniejszy komplement, jaki kiedykolwiek
usłyszałam. Mój były chłopak nie potrafił nigdy się zebrać nawet na proste „
ładnie dziś wyglądasz".
Niespodziewanie łza
spłynęła po moim policzku. Jego głowa ciężko oparła się na moim ramieniu.
– Powiedziałem coś nie
tak ?
<<>>
Właśnie
zebrałem się w sobie i wyrzuciłem te zalegające w głowie słowa, a ona się rozpłakała
?! Jestem idiotą. Oparłem głowę na jej ramieniu w geście zażenowania.
- Po prostu. –
wyszeptała. - Dziękuję
Za
co ona mi dziękuje ? Jeszcze nic szczególnego nie zrobiłem. Mimo wszystko jakaś
część mnie napawała się niezrozumiałą dumą i radością. Czy właśnie to uczucie
chciałem czuć spotykając się z nią? Chcę odkrywać te nowe emocje.
Złożyłem
ciepły pocałunek na jej szyi. Moje włosy chyba lekko ją drażniły, ponieważ jej
ciało przeszły dziwne dreszcze. Jeszcze nie próbowała stawiać oporu, więc to
dobry znak. Zszedłem z pocałunkami
na jej obojczyk. Czułem, jak jej ciało zaczyna się napinać. Dlaczego? Przecież
ją całowałem. Już ją dotykałem. To nie pierwszy raz..
–
Uchi..ha. – Mamrotała pod nosem. Zignorowałem to. Bardziej chciałem tego nie
słyszeć. Zacisnąłem swoje dłonie na jej tali przyciskając ją jeszcze bliżej
siebie, jeśli było to jeszcze możliwe. – Przestań, proszę. – Położyła swoją
dłoń na mojej, powstrzymując moje dalsze poczynania.
–
Przecież też tego chcesz. – Lekko się zirytowałem.
- Ale… to za szybko. Ja
nie znam Cię jeszcze najlepiej. – Spuściła głowę. Odetchnąłem ciężko. To
naprawdę upierdliwa i pociągająca kobieta. Opróżniłem lampkę szampana, a
następnie odstawiając kieliszek, odwróciłem ją zwinnym ruchem tak, że mogłem
bez problemu zaglądać w jej szmaragdowe tęczówki.
–
Więc słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. – Zdziwiona wpatrywała się we
mnie jak w obrazek.
– Codziennie pije dwie
kawy; jedną rano o siódmej a drugą o szesnastej.
Pije z mlekiem ale nie słodzę. Nie lubię słodkiego. Nie mam zbyt wiele czasu,
ale jak już go mam chodzę na basen, biegam, oglądam horrory i filmy kryminalne.
Nie lubię zwierząt i hałaśliwych sąsiadów. Lubię proste i łatwe rozwiązania.
Inaczej to tylko zbędne marnowanie energii. Drażnią mnie natrętne, nie
szanujące się kobiety. Moim najlepszym przyjacielem jest Naruto. Często irytuje
mnie jego zachowanie ale jest do wytrzymania. Lubię jeść taco. Biorę tylko
chłodne prysznice i preferuje dres od garnituru. Nie tańczę. Nie śpiewam.
Ogólnie zwykle jestem na nie. - Klepałem jak nakręcony, a moje myśli były
kompletnie rozrzucone.
Pierwszy
raz odkryłem część swoich kart. Wpatrywała się we mnie stanowczym wzrokiem,
jakby analizując każde moje słowo.
–
Do tego jesteś mądry, przystojny i kreatywny – dodała po chwili.
Czułem ciepło
przepływające przez moje ciało i to już nie tylko z pożądania tej kobiety.
-
Teraz czuję, jakbym znała cię całe życie. – Zaśmiała się. Miała taki cudowny
perlisty śmiech. O czym ja myślę.. Złapałem rękami jej biodra podnosząc ją tak,
że teraz leżała na mnie. Chyba nie było jej już zimno, bo swoim gorącym
oddechem muskała część mojej nagiej skóry.
–
Pytanie czy zadanie ? – zapytałem, analizując ją swoimi czarnymi tęczówkami.
-
Dziś chcę zadanie. – Uśmiechnęła się kusząco. Ooo tak. To będzie przyjemne.
Nachyliłem się nad jej uchem lekko przygryzając małżowinę.
–
W takim razie... Wypowiedz moje imię w taki sposób, w jaki zwróciła byś się
ostatni raz do swojego najlepszego kochanka. – Chyba wprawiłem ją w szok,
ponieważ tylko nerwowo się poruszyła. Przyglądała mi się przez moment. Jakby
myślała w jaki sposób chce to zrobić. Nie mogłem się doczekać.
Przejechała
dłonią po swoich różowych rozczochranych włosach. Przygryzła delikatnie dolną wargę.
Boże. Jak ona kusząco wyglądała. Rozchyliła delikatnie swoje usta zapraszając
mnie do wspólnego tańca. Jej wzrok jakby za mgłą przeszywał mnie całego.
-
Sa..su..ke – kun – wypowiedziała powoli moje imię. Z każdą kolejną chwilą moje
ciało zaczynało się bardziej napinać. Nie wytrzymam. Powiedziała to w tak
seksowny, a zarazem czuły i delikatny sposób. Była idealna. Zaplątałem dłoń w
jej włosy przybliżając twarz. Nie potrafię się już wstrzymywać. Ta kobieta
kompletnie mnie rozbroiła. Oddawała zachłannie każdy mój pocałunek. Czułem, że
pragnie tego samego co ja.
Swoimi
delikatnymi palcami bawiła się sznurkiem w moim dresie, a ja w tym momencie
wsunąłem swoje zachłanne dłonie pod materiał jej koszulki. Ścisnąłem pierś wciąż
skrywana pod materiałem stanika.
W
moich bokserkach brakowało już miejsca. Obsunąłem spodnie, by móc dać upust
swoim potrzebom. Nie odrywała ode mnie ust, zachłannie smakując każdego kawałka.
Oszalałem. Musiałem natychmiast ją poczuć.
Rozpiąłem
guzik jej jeansów, a następnie osunąłem
je na dół. Ta koronkowa bielizna zrobiła swoje. Odwróciłem ją przerzucając tym
razem pod siebie. Jej mina była zabawna. Lekko zirytowana, że przerwałem nasze
pocałunki. Naburmuszyła policzki. Chyba nie lubiła, gdy mężczyzna nad nią
górował. No cóż. Tutaj ja mam ostatnie słowo. Taki już mam charakter.
Pozbyłem
się resztek naszej bielizny. Nie chcąc kazać nam dłużej czekać wsunąłem się w
nią płynnym ruchem. Jej twarz całkowicie się rozluźniła, a złość zastąpiło
uczucie błogości. Odchyliła delikatnie głowę w tył. Całowałem ją po szyi
schodząc wzdłuż piersi, jednocześnie poruszając się coraz szybciej. Słyszałem
jak zaczynała cicho pojękiwać z rozkoszy. Doskonale ją rozumiałem. Sam nie
potrafiłem opanować swojego oddechu, zaczynając oddychać coraz płycej i ciężej.
Kątem
oka zauważyłem, że chyba za mocno ją przycisnąłem ponieważ jej lewe ramie
osunęło się z koca pocierając o szorstki betonowy dach. Można było dostrzec już
spore zaczerwienienie. Zatrzymałem na moment swoje ruchy, by przyciągnąć ją
bliżej siebie, podsuwając skrawek koca.
- Nie przestawaj
Sasuke-kun – Te słowa obijały się echem w mojej głowie. Była niesamowicie
napalona. Nawet nie czuła bólu. Działała na mnie jak płachta na byka.
Znów zacząłem się
poruszać, przyciskając jej biodra do siebie. Dzięki temu pogłębiłem pchnięcia.
Słyszałem jej płytki oddech, a następnie z jej ust wydobył się przeciągły jęk.
Czułem, że sam jestem
już na skraju wytrzymałości. Wolną ręką wbiłem palce w koc ostatecznie
wypełniając wnętrze swojej kochanki. Opadłem obok jej ciała. Nasze oddechy były
nierównomierne, a serce biło jak szalone.
-
Byłaś cudowna – wyszeptałem, odwracając w jej kierunku twarz. Wyglądała na taką
spokojną ... i szczęśliwą. Zapanowała chwila ciszy, a nasz wzrok padł znów na
gwiazdy.
Podglądały
nas cały czas oświetlając swoim blaskiem.
–
Więc jednak byłeś tym zboczeńcem z parkingu, – Zaśmiała się patrząc mi w oczy.
–
A ty jesteś alkoholiczką. – Nie byłem jej dłużny. – Jutro nie będziesz nic
pamiętać – rzekłem po chwili. Odwróciła wzrok na pustą butelkę po Piccolo.
–
Będę miała truskawkowego kaca. – Znów się zaśmiała, by po chwili spoważnieć – nie
chcę zapomnieć.
Odwróciła
się profilem w moim kierunku, podpierając głowę na dłoni. Co miałem jej
odpowiedzieć? To co się dziś zdarzyło było inne niż wszystko co przeżyłem do
tej pory, ale przecież nie mogliśmy wstać jutro rano i nagle zacząć zachowywać
się jak para zakochanych. Nie odpowiedziałem nic. Wpatrywałem się dalej w
niebo.
-
Pytanie czy zadanie? – Usłyszałem.
–
Pytanie.
–
Jak wiele kobiet tu przyprowadziłeś? – zapytała, nie racząc mnie swoim
spojrzeniem.
–
Teraz będzie już jedna. – Szczerze odpowiedziałem. Lustrowała mnie wzrokiem.
- Jesteś naprawdę
niesamowita, widziałem, że Ci się podobało co robiliśmy. Dlaczego nie
chciałabyś częściej? – Odważyłem się, by to powiedzieć. Rozszerzyła zdziwiona
oczy. Chyba nie oczekiwała takiego zwrotu wydarzeń.
–
Dobrze wiesz, że nie możemy się ze sobą pokazywać. – wydukałem. Paparacci to
hieny. Dobrze znałem siebie i też wiedziałem, że media potrafią w łatwy sposób
dojść z kim sypiałem. Też nie kryłem się z tym nigdy. Nie interesowało mnie ich
zdanie i artykuły na ten temat. Ale Sakura była inna. Nie chciałbym jej kiedyś
wmieszać w niemiłą sytuację. Dlatego twierdziłem, że spotykanie się po kryjomu
będzie dużo lepszym rozwiązaniem. Nie chce o niej zapomnieć.
Długo
nie dawała znaku życia. Zaczynałem się zastanawiać, czy ona tu jeszcze ze mną
jest.
-
Nie chcę, żebyś spała z innymi facetami. Ja będę zaspokajał Twoje potrzeby, a
ty moje. Będę widywał się tylko z Tobą. Przecież jest nam dobrze razem w łóżku.
– Próbowałem jakoś zmusić ją do otworzenia tych swoich malinowych ust.
Nie
spodziewałem się tego. Po jej policzkach spłynęły łzy. Byłem głupi, że przez
myśl mogła mi przelecieć idea, że może się zgodzi. Mogła pomyśleć, że jest dla
mnie zabawką na zawołanie.
–
Daj mi czas Sasuke. – W końcu się odezwała, podnosząc na równe nogi. – Jest
późno, chcę wrócić do domu. – Przetarła mokre od płaczu policzki. Idiota.
Ładnie Cię spławiła. Jutro już pewnie zupełnie zniknie i zacznie Cię unikać.
Odprowadziłem
ją na dół. Złożyłem na jej ustach ostatni pocałunek, którego już nie oddała.
Stała tylko spokojnie spoglądając na mnie swoimi szmaragdowymi tęczówkami.
Czułem jakby to było nasze pożegnanie.
________________________________________________________
Mam nadzieje, że post
jest przyjemny w czytaniu. Jak zwykle zachęcam do komentowania! Ciekawe co
postanowi Sakura ? Ja dobrze wiem, a wy ? hihihi
No yyyyyy nie zgadzam się na kończenie w takim momencie! Co z tego, że przede mną jeszcze sporo rozdziałów, tak się nie robi!
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to znów mnie zaczarowałaś, nie mogłam ani na chwilę oderwać się od czytania. Wszystkie ich emocje kręciły się wokół mnie, czułam, że jestem wraz z nimi na dachu i dziele każdy moment!
~ Kropcia