Czułam jak zaczynają pocić mi się dłonie. W
samochodzie panowała grobowa cisza i dość dziwna atmosfera. Nikt nie miał
odwagi wydusić z siebie ani jednego słowa. W takich chwilach zaczynałam się
zastanawiać, czy postąpiłam właściwie? Może dałam ponieść się emocjom i
przyjechałam pod wpływem nacisku z każdej strony. Położyłam dłonie na kolanach,
niepewnie zaciskając palce na materiale sukienki.
Przyglądałam
się mijającemu miastu, które pogrążone w ciemności nabierało niepowtarzalnego
charakteru. Oświetlone witryny sklepowe, raz po raz przechadzające się pary i
te ogromne wieżowce odbijające blask księżyca. Choć chciałam w pełni skoncentrować
się właśnie na tym krajobrazie, moje myśli wciąż skupiały się na tej krępującej
sytuacji. Przerzuciłam wzrok na Itachiego, który całą swoją uwagę kierował na
drogę. Nie w głowie było mu zagadywanie pasażerów w czasie jazdy, tym bardziej,
że przejechał już niezły kawał drogi przywożąc mnie do Tokio. Znów miałam
wrażenie, że jestem dla kogoś utrapieniem.
Następnie
zwróciłam swoją uwagę na Izumi, która mimo zmęczenia dzielnie starała się
utrzymać oczy otwarte. Wiedziałam, że jest tu dla mnie i chce wspierać mnie ze
wszystkich sił. Widok jej opadających powiek, a następnie natychmiastowe ich
otwieranie spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Byłam jej
niezmiernie wdzięczna.
Przede
wszystkim jednak starałam się nie myśleć o tych ciemnych tęczówkach, które przeszywały
mnie całą drogę. Czułam, jak pożera mnie wzrokiem. Jakby chciał wedrzeć się do
moich myśli, pochłonąć mnie całą. Ciężar jego spojrzenia wisiał nade mną
przytłaczając mnie w tym małym miejscu. A ja nie miałam drogi ucieczki. Kątem
oka spojrzałam na Uchihę, który oparty łokciem o drzwi samochodu, wydawał się
mocno nad czymś myśleć. Jego wzrok wpatrzony był we mnie. Pełny pożądania i
dziwnej ciekawości. Przełknęłam ślinę, niemal natychmiast odwracając się w
stronę okna.
Usłyszałam
jego ciche westchnienie. Przyłożyłam czoło do chłodnej szyby, starając się
unormować zmącone myśli. Co ty wyprawiasz Sakura?
-
Jesteśmy na miejscu – odezwał się Itachi, gdy pojazd zatrzymał się.
Pełna
sprzeczności uniosłam wzrok na dom Sasuke, który przywoływał wiele wspomnień.
Nie wiedziałam tylko czy więcej tych dobrych czy złych. Powróciłam do
rzeczywistości, gdy drzwi przede mną otworzyły się, a chłód na zewnątrz ogarnął
moje ciało.
-
Wy nie zostajecie? - spytałam Izumi, gdy
dostrzegłam, że nie mają zamiaru wysiąść z samochodu.
-
Mamy jeszcze plany – odpowiedział Itachi, posyłając mi szeroki uśmiech. W
normalnych okolicznościach cieszyłabym się jak głupia, że postanowili jednak
zrobić krok w swoją stronę. Tej nocy mimo wszystko nie chciałabym zostawać
sama.
–
Będzie dobrze Sakura – dodała Izumi, również posyłając mi nieco odwagi.
Odpięłam
pasy, czując na skórze niemiły dreszcz. Dłuższe zwlekanie nie miało sensu,
biorąc pod uwagę, że nie ubrałam się najcieplej jak na taką porę roku.
Zacisnęłam dłonie na żakiecie przyciągając go bliżej ciała. Tak otulona
zrobiłam krok wychodząc z samochodu. Światło latarni raziło mnie prosto w oczy.
Przyłożyłam dłoń do twarzy by, choć trochę osłonić się przed oślepiającym
blaskiem. W jednej chwili męska sylwetka przesłoniła mi całe niebo, przynosząc
ukojenie.
-
Ty się nigdy nie nauczysz ciepło ubierać, co? – Usłyszałam jego głos zabarwiony
nutką kpiny. Natychmiast obudził się we mnie waleczny charakter, który od
dłuższego czasu w sobie tłumiłam. Już miałam się odgryźć, gdy w tej samej
chwili zarzucił mi swoją czarną marynarkę. Poczułam ten charakterystyczny męski
zapach, którego tak dawno mi brakowało. Potarł jeszcze dłońmi moje ramiona, nie
chcąc się ode mnie odsunąć. Nasz wzrok się spotkał, a ja niczym w transie nie
chciałam się od niego oderwać. Znów chłonęłam jego widok. Dusiłam w sobie uczucie
chłodu, które z każdą chwilą coraz bardziej mnie okalało. A przecież staliśmy
pod domem. W każdej chwili mogłam wejść do ciepłego pomieszczenia, a zamiast
tego nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Od mężczyzny, którego darzyłam tak
wielkim uczuciem. To nie była chwilowa decyzja. Stałam tu, ponieważ właśnie
tego chciałam.
Zrobił
krok bliżej mnie, a moje serce podeszło do gardła. Przyłożył dłoń do mojego
policzka kciukiem odsuwając kosmyk włosów. Niemal czułam na sobie jego gorący
oddech. Znów chciałam go poczuć. Mieć blisko siebie i nie pozwolić odejść.
Przejechał opuszkami palców po małżowinie usznej, a następnie zaczesał różowe
pasmo włosów.
„Jesteś taka jak wszystkie inne”
Dlaczego
teraz przypomniałam sobie jego słowa? To bolesne uczucie, które mi wtedy
towarzyszyło. Dlaczego nie potrafiłam zapomnieć? Minęło tak wiele czasu.
-
Wezmę swoje rzeczy – odparłam, odsuwając się nieco w tył. Dopiero, gdy się
odwróciłam, dostrzegłam, że Itachi już dawno odjechał, a moja torba czekała na
właścicielkę. Pochyliłam się by odebrać bagaże, gdy w jednej chwili Uchiha
wyprzedził mnie zabierając moją własność.
-
Mam ręce – burknęłam oburzona.
-
Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci cokolwiek dźwigać w takim stanie.
-
Ciąża to nie choroba. – Odwróciłam się na pięcie w stronę mieszkania. Nie
chciałam mu nic zawdzięczać. Wciąż nie odzyskałam do niego zaufania, dlatego
nie potrafię uwierzyć w tą całą przemianę. Owszem, chciałam spróbować, ale to
wszystko nie dzieje się od zaraz. Kilka miłych słów nie odbuduje tych
utraconych miesięcy.
Przekręcił
klucz i otworzył przede mną drzwi. Natychmiast poczułam przyjemne ciepło.
-
Rozgość się. - Zapalił światło i odstawił torbę na ziemie.
-
Taki miałam zamiar – rzuciłam teatralnie i machnęłam na niego ręką. – Zanieś moje
rzeczy do sypialni. Sama mogę nie dać rady. Wszystko jest takie ciężkie, a
muszę o siebie dbać.
Kątem
oka obserwowałam jak bez słowa wykonuje polecenia. Prawdopodobnie już dawno
przejrzał moje zachowanie, jednak nie miałam zamiaru odpuszczać tak dobrej
zabawy. Jeśli chce mnie traktować jak porcelanę, pokażę mu, że jestem z tej
najdroższej półki.
- Wezmę
prysznic i położę się spać - dodałam, gdy sylwetka Uchihy znikała za drzwiami
sypialni.
<<>>
Wiedziałem, że będzie chciała się odgryźć. Mimo wszystko
nie miałem zamiaru pokazywać, że jej zachowanie ma jakikolwiek na mnie wpływ.
Jeżeli ona będzie sobie ze mnie pogrywać ja nie mam zamiaru być dłużny. W końcu
zawsze tak było.
Usiadłem na rogu łóżka wypuszczając ciężko powietrze.
Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz wsłuchując się w szum wody. Kiedyś pewnie bez
jakichkolwiek przeciwwskazań wszedłbym jej do łazienki i wykorzystał pod
prysznicem. Wyobraziłem sobie jak drobne krople wody spływają po jej nagim
ciele, a szkło paruje od naszych gorących ciał. Między przerywanymi oddechami
wypowiadałaby z pożądaniem moje imię i mógłbym oglądać jak szczytuje w moich
ramionach.
- Ghh – warknąłem, opadając na łóżko. O czym ty myślisz
idioto? Na razie powinienem się cieszyć, że jest tutaj w końcu przy mnie. Wciąż
ma w sobie urazę, której nie będzie łatwo wymazać. Odtrąciła mnie, gdy chciałem
się do niej zbliżyć, dlatego powinienem dać jej trochę swobody. Choć nie wiem
jak długo wytrzymam.
- Łazienka jest wolna. Możesz iść. – Usłyszałem jej
widocznie zrelaksowany głos. Kąpiel musiała uśmierzyć jej zmysły i chyba ja też
tego potrzebowałem. Podparłem się na łokciach, gdy pchnęła drzwi do sypialni, a
w progu ukazała mi się jej naga sylwetka, owinięta jedynie granatowym
ręcznikiem. Wilgotne włosy przykleiły się do jej szyi, a drobne krople spływały
po ramieniu.
Podniosłem się momentalnie czując, że moje mięśnie
zaczynają się napinać, a ciało ogarnia dreszcz podniecenia. Tak dawno nie
miałem przy sobie kobiety, że przestawałem to kontrolować.
- To mój ręcznik? – Wstałem, posyłając jej złośliwy
uśmieszek.
- Weź inny Uchiha – skwitowała, wymijając mnie. Chwyciłem
ją za nadgarstek przyciągając bliżej siebie. Chłonąłem jej świeży kobiecy
zapach, palcami przeczesując mokre kosmyki włosów.
- Uwielbiam cię taką – szepnąłem językiem przejeżdżając
po powierzchni jej nagiej skóry. Czułem jak moje bokserki zaczynają się
napinać.
- Taką? – spytała, dłonie wsuwając pod moją koszulkę.
Paznokciami zahaczyła o brzuch, a następnie przesunęła dłoń wyżej pozostawiając
na nim czerwone ślady. – Przecież jestem w ciąży i muszę odpoczywać. – Odepchnęła
mnie na niewielką odległość, a następnie zwinnym ruchem przedostała się w
stronę szafy.
Pogrywała sobie ze mną. Wiedziała jak bardzo na mnie
działa, a mimo wszystko bawiła się mną. Zdenerwowany zagryzłem dolną wargę, ale
nie zamierzałem poddać się bez walki. Szybszym krokiem zbliżyłem się do niej, a
następnie siłą odebrałem swój ręcznik.
W odpowiedzi usłyszałem jedynie głośny krzyk i oburzenie,
a jej wzrok mógłby zabić. Z nonszalanckim uśmiechem ceniąc własne życie prawie
biegiem ruszyłem w stronę wyjścia.
- Zboczeniec! – krzyknęła, gdy zamykałem za sobą drzwi
łazienki. Jej mina była tego warta.
Stałem pod prysznicem, dłońmi podpierając się ściany.
Włożyłem głowę pod strumień chłodnej wody, która po chwili spłynęła również po
plecach i całym ciele. Potrzebowałem uspokoić myśli i poukładać sobie wszystko
w głowie. Plan był prosty. Sakura nigdy więcej nie będzie musiała się martwić.
Nie wiem jak wiele czasu minęło, ale zdawało mi się, że w
mieszkaniu zapanowała cisza. Sakura prawdopodobnie już zasnęła, więc dzisiejszy
dzień mogę uznać za spokojny.
Owinąłem się ręcznikiem i starając się zachować ciszę
wyszedłem z łazienki. Kierując się w stronę sypialni, dojrzałem światło w
salonie. Chyba nie postanowiła o tej porze oglądać telewizji?
- Co ty robisz? – spytałem zaskoczony. Kompletnie wybiła
mnie z rytmu.
- Czego nie rozumiesz? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie, nie spoglądając nawet w moją stronę. Układała na kanapie poduszkę, a
na nią zarzuciła pościel, którą zadowolona z siebie starannie przyklepała. – Zaścieliłam
ci łóżko.
- Mi? – Wciąż stałem odrętwiały, nie mogąc uwierzyć, co
się dzieje.
- Oczywiście, chyba nie sądzisz, że ja tu będę spała? –
Założyła dłonie na biodra, odwracając się do mnie. Przez moment na jej twarzy
pojawił się rumieniec, który stała się ukryć, zwracając głowę w bok. – Mógłbyś
się ubrać jak rozmawiasz z kobietą.
- Przecież już mnie widziałaś – odparłem unosząc
zadziornie kącik ust do góry.
- To wcale nie znaczy, że teraz mam na to ochotę. –
Naburmuszyła się, a jej słowa zupełnie nie pokrywały się z jej zachowaniem.
Czułem jej spojrzenia, które ukradkiem starała się posyłać. – I nie zmieniaj
tematu! Będę spała w łóżku, a ty na kanapie.
- Dlaczego ja na kanapie? Jestem u siebie w domu. –
Rozłożyłem ręce w geście dezaprobaty.
- Tak zarządziłam.
- Wytłumacz mi coś. – W jednej chwili znalazłem się
naprzeciwko niej. Wydawała się taka drobna i mała. Starała się unosić głowę do
góry, by odrobinę dodać sobie centymetrów. Za wszelką cenę chciała spojrzeć mi
w oczy, by pokazać swoją niezłomną determinację. – Jeszcze niedawno mnie
całowałaś i gdyby nie było ludzi na balu pieprzylibyśmy się na parkiecie, a
teraz nie mogę spać z tobą w łóżku?
- Kobieta zmienną jest. – Uśmiechnęła się, wciskając mi
do rąk trzymany wcześniej mały jasiek. – Śpij dobrze Uchiha.
<<>>
Obudziły
mnie drobne ruchy na pościeli. Najpierw były delikatne i ledwo odczuwalne.
Potem coś mocniej zaczęło szarpać dolny róg mojej kołdry.
Podniosłam
się do pozycji siedzącej niepewnie odchylając ciało w bok, by móc dostrzec
jakie dziwne moce nawiedziły sypialnię. Przetarłam zaspane oczy, gdy dojrzałam
czarnego kota. Widocznie urządził sobie zabawę z moją pościelą.
-
Cześć malutki. – Uśmiechnęłam się, wyciągając do niego dłoń. – Jak się tu
dostałeś? – Pytałam zwierzaka nienaturalnie przesłodzonym głosem. Sasuke nie
lubił zwierząt, więc jasne dla mnie było, że musiał wejść za nami wieczorem do
mieszkania. Przyłożyłam kota do piersi drapiąc go lekko za uchem. Ten w
odpowiedzi zamruczał, łasząc się jeszcze bardziej. Natychmiast rozpoznałam w
nim małego kotka, którego starałam się dokarmiać, gdy Uchiha nie patrzył.
-
Jeśli ten zły facet cię zobaczy może nie być za wesoło. – Zastanowiłam się przez
moment, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Na razie postaram się go ukrywać w
sypialni, aż nie znajdę innego rozwiązania.
Założyłam
na siebie najwygodniejsze ubrania, zaciągając na ramiona szeroki sweter i z
porannym uśmiechem opuściłam sypialnie.
Po
mieszkaniu unosiły się cudowne zapachy smażonych jajek i świeżo parzonej kawy.
Rozejrzałam się po salonie, w poszukiwaniu domownika, którego nie było na
horyzoncie. Na kanapie jedynie zastałam ułożoną w kostkę pościel. Skierowałam
się do kuchni, gdzie moim oczom ukazał się Uchiha w pełnej okazałości.
-
Urosły ci włosy – stwierdziłam, opierając się o kuchenny blat.
Nie
odpowiedział. Zlustrował mnie jedynie wzrokiem, by ponownie zająć się
smażeniem.
-
Zaczekaj! – Zsunęłam gumkę z nadgarstka obchodząc szybko Uchihę. Zwinnym ruchem
obwiązałam jego czarne włosy, tworząc krótką kitkę. Chyba nie odwiedzał
fryzjera od czasu naszego ostatniego spotkania. – Teraz nie będą ci
przeszkadzać.- Uśmiechnęłam się dumnie. – Przypominasz trochę Itachiego.
-
Czy możesz usiąść już do stołu? Zaraz przyniosę ci śniadanie – burknął pod
nosem średnio zadowolony.
-
Ktoś tu się nie wyspał. – Obrażona skierowałam się w stronę krzesła, by z
teatralnym oburzeniem zająć miejsce. Po chwili postawił przede mną cudownie
pachnący posiłek i gorący kubek kawy. – Nie mogę pić kawy w ciąży – odparłam,
odstawiając napój na bok.
Uchiha
w ciszy pochwycił kubek, by następnie całą jego zawartość wylać do zlewu.
- Co ty robisz?! Zwariowałeś?? – Podniosłam
się natychmiast z miejsca. Ta uwaga nie miała na celu go rozzłościć. Nie
chciałam być w tym momencie złośliwa, a on zachował się zbyt chaotycznie. – To
jest marnotrawstwo – dodałam.
-
Nie wypiję dwóch, a tobie zrobię herbaty. Czy musisz od rana się unosić?
- A
ty możesz powiedzieć, co cię gryzie? – Starałam się wydusić z niego powód tak
dziwnego zachowania, gdy do moich uszu dobiegło głośne miauknięcie. Zapanowała
chwila ciszy, a odgłos z sypialni się nasilił.
-
Zresztą nie ważne. Jedzmy już. – Chciałam zagłuszyć dochodzące pomruki. Co
niestety nie skończyło się najlepszy efektem, ponieważ Sasuke natychmiast
ruszył do sypialni. – Nie idź tam! – Krzyknęłam starając się go zatrzymać.
Niestety z marnym skutkiem.
-
Nie wyrzucaj go! Na dworze jest zimno i nie ma gdzie się schować. Zrobię, co
zechcesz tylko go nie wyganiaj. – Podbiegłam w kierunku Uchihy, który niósł już
kota pod pachą.
-
Zamknęłaś w sypialni mojego kota? – Uniósł zdziwiony brew, przekrzywiając lekko
głowę w bok.
-
Przecież tłumaczę ci, że.. – zapierałam się. – Co? – Zaskoczona zamrugałam
kilka razy, przyswajając sytuację. – Mówiłeś, że nie lubisz zwierząt. Dlaczego?
– Drążyłam temat, spoglądając jak stawia kota w kuchni, dosypując do miski
nieco karmy. Od wczoraj nie dostrzegłam, że zwierzak już się tu zadomowił, co
było dla mnie jeszcze większym zdziwieniem.
-
Miałem swoje powody.
Nie
chcąc, by w jakiś sposób zmienił zdanie resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy.
-
Zacznę dziś szukać mieszkania – odezwałam się, zawieszając wzrok na białym
kubku.
-
Przecież mamy gdzie mieszkać.
-
Nie rozumiesz. Będę szukała dla siebie. – Sprostowałam nieco niepewnie.
Obawiałam się jego reakcji, ale potrzebowałam jeszcze chwili, by wszystko
poukładać i naprawić. – Mogę zabrać ze sobą kota, nie będziesz miał problemu na
głowie. Uniosłam na niego wzrok wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Panującą
ciszę przerwało uderzenie dłonią o stół.
-
Dlaczego doprowadzasz mnie do takiego stanu? Jest ci ze mną źle? – spytał,
starając się zachować opanowany ton głosu.
-
Nie Sasuke. Ale ja wciąż nie potrafię zachowywać się jakby wszystko było
porządku. Jakbym o wszystkim zapomniała.
-
Kot jest mój.
-
Proszę? – Rozszerzyłam zdziwiona oczy.
-
Kot zostaje tutaj. – Powtórzył, mocniej akcentując ostatnie słowo.
-
Ty nawet nie lubisz zwierząt. Okażę mu więcej zainteresowania niż ty. Będziesz
mógł go odwiedzić.
-
Okazałem mu wystarczająco, by chciał tu pozostać.
Spiorunowałam
go wzrokiem. Kłóciliśmy się jak małżeństwo o rzeczy przy rozwodzie.
- Dlaczego
tak ci zależy? – Założyłam dłonie na biodra wyczekując odpowiedzi.
-
Bo przypominał mi o tobie. – Sasuke niespodziewanie się otworzył. Chyba po raz
pierwszy powiedział, co naprawdę myślał. Podniósł się z zajmowanego miejsca
zbierając naczynia, a ja nie miałam odwagi już nic odpowiedzieć. Jakby zaschło
mi w gardle. Poczułam ukłucie w sercu i lekki ciężar. Swoją ucieczką również
wyrządziłam Sasuke wiele krzywdy. Nie wiedział gdzie jestem, ani co się ze mną
dzieje.
-
Nie rozumiesz. – dodał. – Mogę całe życie spać na kanapie jeśli tak sobie
zażyczysz, ale chcę mieć pewność, że jesteś obok i nie stanie ci się krzywda.
-
Przepraszam – wyszeptałam spuszczając wzrok. To było egoistyczne zachowanie z
mojej strony. A teraz znów chciałam się wyprowadzić i stworzyć granicę między
nami. – Przemyśle to jeszcze.
Podeszłam
do Uchihy wsuwając dłonie pod jego ramiona. Wtuliłam się w jego plecy, czując
równomierny oddech. Jego ciało przez moment jakby przestało oddychać, a
wszystko wkoło zatrzymało się.
-
Porozmawiamy o tym kiedy wrócę. Obiecałam Ino, że odwiedzę ją zaraz jak
przyjadę.
Wiem wiem, rozdział krótszy, jednak nie chciałam kazać wam czekać w nieskończoność. Mam nadzieje, że teraz będę pisać szybciej i wciąż ciekawie!
Zostawcie po sobie komentarz, bym wiedziała jakie jest wasze zdanie na temat ich ponownych relacji :)
PRZYBYŁ SADYSTA, KTÓRY NIE POZOSTAWIA SUCHEJ NITKI!
OdpowiedzUsuńPodsumowując moje myśli, które zbyt długo kłębiły mi się w głowie, doszłam do jakże dziwnych wniosków.
Otóż! Ta scenka na początku jak oni wracali no nie. Uwielbiam takie. Nie rozumiem dlaczego, ale te samochodowe mnie jarają. Tak po prostu.
Później miałam takie LOL i mega się cieszyłam, że zostali sami! No kurde należy im się!
I później były schody :/ Z początku te ich burczenie na siebie, takie dokuczanie mnie strasznie irytowało. O matko, ja nie mogłam tego znieść. I w sumie po tym ich pocałunku to wydaje mi się, że tu już dziecinnie z zachowaniem polecieli.
Ten moment jak oni tam przy sobie się tak podniecali nawzajem xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Bardzo mi się podobał. Nadał fajnej pikanterii i te danie smakowało lepiej niż te u Magdy Gessler.
Mi się wydaje, że im też wyłożenie kawy na ławę jest potrzebne.
Aczkolwiek łatwiej powiedzieć niż zrobić, a kocham cię tak łatwo przez usta nie przechodzi.
czekam na więcej!
Buzia!
W końcu do tej rozmowy będzie musiało dojść, a jak ! Ale mam na to swój szaleńczy plan :D
UsuńDzięki, że wykręciłaś mnie do suchej nitki! Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie więcej ohów i ahów ;D