Nie wiem jak długo ukrywałam się w laboratorium.
Stało się ono moim azylem, do którego nie wchodził nikt poza Izumi. Z całych
sił starała się mnie pocieszać, choć sama wiedziała, że tego, co się wydarzyło
nie można ładnie ubrać w słowa. W jej oczach dostrzegałam żal i złość. Nie
rozumiała, dlaczego Itachi postanowił postawić mnie pod murem. Przez moment
sama wyklinałam w myślach bezmyślność tych działań, choć w głębi wiedziałam, co
nim kierowało.
-
Dlaczego mi nie powiedziałaś? – Przyjaciółka założyła ręce na biodra,
przechylając głowę lekko w bok. Jej wzrok był karcący, a jednocześnie pełen
empatii. Nie potrafiłam jej odpowiedź na to, wydawałoby się, proste pytanie.
Przecież obdarzyła mnie zaufaniem i nigdy nie dała mi powodów, dla których
mogłabym jej nie zaufać, więc dlaczego kłamałam? – Sakura – wypowiedziała moje
imię, wypuszczając ciężko powietrze.
-
Przepraszam cię – wyrzuciłam z siebie słowa, które jako pierwsze nasunęły mi
się na język.
-
Przecież wiesz, że wspierałabym cię mimo wszystko. – Izumi spokojnie opuściła
dłonie wzdłuż ciała, robiąc kolejny krok bliżej mnie.
-
Chyba po prostu było mi wstyd. Nie chciałam, by wszyscy oceniali mnie tylko
przez pryzmat Uchihy. „Dziewczyna, która chciała wybić się na jego łóżku”. – Czułam, jak słowa blokują się pod wpływem
narastającego szlochu. Zakryłam twarz w dłoniach, by ukryć swoją bezradność.
-
Nikt nie powinien cię tak osądzać. – Poczułam, jak kładzie dłonie na moich
ramionach, zaciskając delikatnie palce.
-
Nie chciałam tego! Rozumiesz? Nie chciałam nawet zwracać jego uwagi. Żyć
niezauważana, zacząć od nowa. On wszedł po prostu z butami w moje życie.
Rozkochał. Obiecał. Porzucił, a ja nie sądziłam, że zajdę w ciążę. Przecież zawsze
się pilnowałam. Byłam rozważna.
-
Nie powiedziałaś mu o dziecku? – Zamrugałam kilka razy, by przez rozmyty obraz
dojrzeć rozżalone spojrzenie przyjaciółki.
-
Nie miałam szansy. Potem stwierdziłam, że tak będzie najlepiej. Sądziłam, że
będziemy dla niego jedynie ciężarem – odpowiedziałam przez łzy. – On nie
powinien tu przyjeżdżać. Wrócę tam i mu wygarnę. – Podniosłam się momentalnie z
krzesełka, przecierając dłonią łzy. Byłam zmotywowana, by raz na zawsze
zakończyć tą chorą relacje.
-
Zaczekaj, dziewczyno! – Izumi przycisnęła dłońmi moje ramiona, zmuszając do
ponownego siedzenia. – Tak nie można. Mimo wszystko jest ojcem. Posłuchaj mnie.
– Zacisnęła dłoń w pięść, a następnie odchrząknęła pewniej. - Itachi dostrzegł
w tobie wartościową osobę. Znam go kawał czasu i nigdy bym nie powiedziała, że
jego decyzje są podejmowane zbyt pochopnie i bezmyślnie. Zabrał cię do siebie,
ponieważ stwierdził, że powinnaś odpocząć, a jeśli postanowił pogodzić cię ze
swoim bratem, to znaczy, że dla Sasuke nie byłaś wcale obojętna. – Przez jej słowa czułam jak moje ciało ogarniał
dziwny dreszcz, a słowa znów zaległy w gardle.
-
Dziękuję – wymamrotałam niemal niesłyszalnie.
-
Zaczekaj na mnie, pójdę zaparzyć herbatę. Może się trochę uspokoisz - dodała
brunetka, a następnie rozprostowując się wyszła z laboratorium. Gdy tylko drzwi
zatrząsnęły się, wiedziałam, że nie dam rady usiedzieć na miejscu.
<<>>
-
Uspokój się Sasuke – wymamrotał Itachi, który starał się zachować swoją
niewzruszoną minę. Zawsze wydawał się opanowany w napiętych sytuacjach, jednak
teraz i na jego twarzy widziałem, że cała ta sytuacja odbiła swoje piętno. Był
lekko podenerwowany. Widocznie nie takiego obrotu spraw się spodziewał.
-
Może wyszłoby inaczej gdybyś od początku powiedział mi, że Sakura jest u
ciebie! – Nieco uniosłem głos, wciąż maszerując po korytarzu. Zataczałem koła,
dłońmi przeczesując nerwowo włosy.
- Wtedy od razu byś przyjechał i wprowadził
chaos – pouczył mnie.
-
To się już wydarzyło – wycedziłem przez zęby, zaciskając w złości pięść. –
Wiesz, jak długo jej szukałem? Później już chciałem jedynie wiedzieć, czy
wszystko z nią w porządku.
-
Była w dobrych rękach. – Uśmiechnął się w dość irytujący sposób.
-
Nie denerwuj mnie Itachi.
-
Więc co zamierzasz teraz zrobić? Nie wyglądała na szczęśliwą – dodał nieco
markotnie. Prawdopodobnie męczyła go ta sytuacja.
-
Nie wiem. Nie zostawię jej. Nie teraz. – Przystanąłem, nieco się zamyślając.
Nie chciałem jej zostawiać z tym samej. Nie tylko przez wzgląd na to, że jako
ojciec mam wobec nich obowiązki. Kochałem ją i chciałem o nich zadbać. Ochronić
ją i nasze dziecko. – Może na jakiś czas
wynajmę w pobliżu hotel. Pokażę jej, że sporo się zmieniło od naszej ostatniej
rozmowy.
- Myślę, że to dojrzała decyzja. Chcę, żebyś
był pewny swoich słów. Rodzina nie jest na chwile Sasuke.
-
Postanowiłem. – Podniosłem wzrok na swojego brata, w którego w oczach dojrzałem
pełne poparcie. To nie będzie prosta droga, ale jestem gotowy, by ponownie
odzyskać jej zaufanie.
-
Sasuke. – Na jej cichy głos moje ciało znów się napięło. Czułem ogarniające
mnie ciepło, które potrafiła tylko ona wywołać. – Nie chcę byś zostawał w
mieście. – Jej głos łamał się, a każde kolejno słowo wypowiadała w odstępie,
jakby starała się pohamować płacz.
-
Sakura. – Odwróciłem się w jej kierunku, by ponownie móc spojrzeć w te
szmaragdowe tęczówki. Dopiero teraz zobaczyłem, że jej ciało drżało, a oczy
były zaczerwienione i spuchnięte od łez. – Nie zostawię cię z tym samej. –
Wolno zbliżyłem się do niej. Spuściła wzrok, gdy przestrzeń między nami
znacznie się zmniejszyła. Była tuż przede mną, na odległość paru centymetrów.
-
„Tym” jest moja córka i nie jestem tu sama. Są ze mną Itachi i Izumi. Miałam
szansę by o tobie zapomnieć, a ty znów mnie nachodzisz. – Jej słowa mnie
zabolały.
-
Martwię się. - Pierwszy raz poczułem, że nie mam wszystkiego pod kontrolą.
Pierwszy raz kobieta potrafiła powiedzieć mi wszystko prosto w twarz, a to
właśnie na tej kobiecie zależało mi najbardziej na świecie.
-
Zupełnie niepotrzebnie. – Uniosła na mnie swój wzrok, w którym skrywała ogromne
pokłady żalu. Dalej już po prostu milczałem, nie wiedząc, co powiedzieć.
Wyciągnąłem dłoń w kierunku jej
delikatnej twarzy, kciukiem muskając zaróżowiony policzek. Jakby to było
zupełnie naturalne wplotłem palce w jej włosy, a następnie pochyliłem się
bliżej ucha.
- Wiem, że jesteś twarda, ale nie
musisz brać wszystkiego na siebie kwiatuszku – szepnąłem, a na jej ciele
pojawiły się delikatne ciarki.
- Przestań – wymamrotała, kładąc
dłoń na moim ramieniu. – Proszę – dodała, zaciskając palce na koszuli. Odsunąłem głowę nieco w tył, wciąż jednak
ciałem chcąc być jak najbliżej jej. –
Daj mi czas wszystko przemyśleć, a na razie nie chcę byś się do mnie zbliżał…
Ja – Na moment zapanowała cisza, która sprawiała, że moje mięśnie zamarły, a
usta nie potrafiły wypowiedzieć żadnego słowa. Mogłem jedynie stać i patrzeć
jak z zakłopotaniem przerzuca wzrok po pomieszczeniu. – Ja nie wiem czy dłużej
potrafię… - Przymknęła powieki i zrobiła kilka kroków w tył. Jej zapach nie był
już tak intensywny, a ciepło, którym mnie darzyła uleciało razem z nim.
<<>>
Miałam przed oczami jego cudowną
męską sylwetkę. Ramiona, które ogarniały mnie całą i zapach perfum o tak
charakterystycznym zapachu. – Cholerny Uchiha! – krzyknęłam uderzając pięścią w
poduszkę. – Nienawidzę cię! Nienawidzę tego, że wciąż na mnie działasz! –
Kolejny cios, a za nim następny. Całą frustrację starałam się przelać na tą
niewinną pościel. Nie wiedziałam już czy powinnam być zła na siebie, na
Itachiego czy na Sasuke. Samo jego imię wywoływało we mnie narastającą fale
mieszanych uczuć.
Opadłam
na łóżko zatapiając twarz w poduszce. – Dłużej nie potrafię udawać, że daje
sobie bez ciebie radę – wymamrotałam prawie niesłyszalnie. – Znalazłaś się w
popapranej sytuacji Sakura. – Wciąż rozmawiałam sama ze sobą, odnosząc
wrażenie, że zaczynam świrować. Nie dość, że spaprał mi życie to jeszcze
zapoczątkował chorobę psychiczną.
Podniosłam
się nieco, opierając plecami o ramę łóżka. Przyłożyłam dłonie do zaokrąglonego
brzucha, uspokajając myśli, gdy po pomieszczeniu rozniósł się odgłos pukania.
-
Proszę – burknęłam, nie mając ochoty na gości.
-
Nie przeszkadzam ci? – Itachi ukradkiem wsunął się w głąb pokoju.
-
Nie byłeś na mnie zły? – Uniosłam jedną brew lekko zdziwiona. Jeszcze przed
chwilą odpierałam dwuznaczny atak Itachiego, słuchając jego pouczeń na temat
Sasuke. Twierdził, że powinnam dać dojść mu do słowa. Wciąż argumentował, że
Sasuke ma prawo opiekować się dzieckiem, a ja powinnam przestać być taka
uparta. Oczywiście miał rację, ale jakbym w przypływie gniewu mogła komuś ja
przyznać? Z drugiej strony to też jest Uchiha! Zaczynam mieć wrażenie, że to
nazwisko będzie mnie prześladować do końca życia.
-
Jasne, że nie. Chciałem ci jedynie doradzić, ale to był chyba nieodpowiedni
moment. Wybacz – odpowiedział. Zaskoczona usadowiłam się wygodniej na łóżku,
podkładając pod plecy większą poduszkę.
-
Nie zachowałam się w porządku. Przepraszam. – Okazałam nieco skruchy. – Ja już
po prostu nie wiem, co robić! – Uniosłam dłonie do góry w geście dezaprobaty.
-
Więc mogę ci dać ostatnią radę? – Uśmiechnął się szeroko, mrużąc oczy jakby w
oczekiwaniu na moją decyzję.
-
Niech będzie. Oby twoje rady nie były płatne. Inaczej pójdę z torbami. –
Również odwzajemniłam uśmiech. Podszedł bliżej łóżka, nachylając się nade
mną. – Powinnaś przestać słuchać tego. –
Mówiąc to stuknął mnie palcem w czoło. – A teraz skup się na tym, co czujesz
tutaj. – Tym razem skierował dłoń niżej, uderzając w miejsce przy sercu.
-
Wiesz – wymamrotałam. – To chyba była dobra rada.
-
Chcesz powiedzieć, że inne były złe? – Obruszył się teatralnie, rozciągając
ciało. W odpowiedzi zaśmiałam się jedynie pokazując mu język.
-
Idę sobie! – Udając obrażonego skierował się w stronę drzwi.
-
Itachi! – krzyknęłam za nim, gdy nacisnął klamkę. Przystanął na moment
odwracając się pytająco. – Czy mogę dać ci radę?
-
Jeśli będzie mądra. – Oznajmił triumfalnie.
-
Umów się z nią głupku! – Rozbawiona rzuciłam poduszką w zamykające się za nim
drzwi. Ostatecznie zdarzyłam jedynie dojrzeć jego delikatny uśmiech i
spojrzenie, które mówiło samo za siebie. Dobrze wiedział, co powinien zrobić.
Znów
zostałam sama w pokoju, a ta sielankowa atmosfera powoli zaczynała zanikać.
Wypuściłam ciężko powietrze.
-
Co my mamy zrobić z tym twoim tatą? – Zwróciłam się do brzucha, dłonią gładząc
jego powierzchnię. Na te słowa dziecko delikatnie poruszyło się. Podekscytowana
usiadłam jeszcze wygodniej, rękami błądząc w okolicach pępka. – Ty też za nim
tęsknisz. – Poczułam, jak pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, by
następnie znaleźć swoje ujście na aksamitnym materiale pościeli.
<<>>
Kolejna
impreza charytatywna udała się dzięki Saiowi. Od chwili połączenia naszych firm
wyniki poszło niewyobrażalnie w górę. Jesteśmy w stanie przeznaczyć na cele
jeszcze więcej niż poprzednio.
Lustrowałem
zgromadzonych ludzi, którzy całą swoją uwagę poświęcali przedmiotom, które
skrupulatnie były przedstawiane na scenie, a następnie wyceniane, by pieniądze
mogły otrzymać potrzebujące dzieci. Nigdy nie przykładałem zbytniej wagi do
tego, komu pomagamy. Sama organizacja i pojawianie się na tych bankietach były
dla mnie wystarczające. Jednak świadomość, że sam zostanę ojcem w pewnym sensie
zaczynała ukazywać mi rzeczy z innego punktu widzenia.
Zatrzymałem
przechodzącego kelnera, a następnie z tacy pochwyciłem kieliszek z alkoholem.
Płynnym ruchem przechyliłem go, a po gardle rozpłynął się palący smak wódki. Znudzony wzrok skierowałem na Saia, który z
zaangażowaniem dopatrywał głównej sceny. Sam niczego nie licytowałem. Kwotę
mogłem wpłacić bez kupowania tych mało znaczących przedmiotów.
-
Cześć! – Poczułem ciężar na ramieniu, a następnie kątem oka dojrzałem
zawieszonego Uzumakiego.
-
Widzieliśmy się godzinę temu – burknąłem, zrzucając z siebie blondyna.
-
Mam wrażenie, jakby to było lata temu. – Przez moment miałem wrażenie, jakby
naprawdę zastanawiał się ile czasu minęło. – Nie ważne. Jako twój prawdopodobnie
jedyny przyjaciel nie mogłem przejść obojętnie obok takiego ponuraka – oznajmił
machając teatralnie dłońmi. – Z takim zaangażowaniem i podejściem nigdy nie
znajdziesz sobie kobiety.
-
Czy mój jedyny przyjaciel chce stracić zęby? – warknąłem podirytowany.
Minęły dwa tygodnie jak wróciłem do
Tokio. Obiecałem sobie, że nie będę naciskał i dam Sakurze trochę czasu. Choć
te kilka miesięcy powinny były jej starczyć. Po tygodniu starałem się do niej
dodzwonić, jednak ani razu nie odebrała. Itachi twierdził, że nie powinienem
być zbyt natarczywy. Cała ta sytuacja zaczynała mnie rozdzierać od środka, a
otoczka „potrzebuje czasu” coraz bardziej odbijała się na moim rozdrażnieniu.
- Właściwie to gdzie masz Hinatę?
Znowu ją zgubiłeś w tłumie? Na najbliższą okazję kupie wam kajdanki.
- My z Hinata nie potrzebujemy
takich dodatków. Jest boginią seksu. – Wyszczerzył się.
- Nawet o to nie pytałem. Na samą
myśl o tobie robi mi się niedobrze. – Odwróciłem się, by w jakiś sposób spławić
lekko wstawionego przyjaciela. Nie miałem nastroju na jego głupkowate poczucie
humoru.
- Jesteś idiotą. – Ruszył za mną,
oburzając się na moją wcześniejszą uwagę.
- W tej kwestii się zgadzam – dodał
stanowczy, acz lekko rozbawiony głos mojego brata.
- Itachi? – Zaskoczony odwróciłem
się natychmiast w jego kierunku. – Co tu robisz? A gdzie Sakura? – Prawie
chciałem wydusić z niego odpowiedź.
- Tak się witasz z bratem? Chciałem
zobaczyć jak idą sprzedaże. Sakura jest z Izumi. Nic jej nie będzie. –
Uspokajał mnie, kładąc dłoń na głowie. Niczym małemu dziecku rozczochrał moje
włosy, co dodatkowo napędzało falę nienawiści, którą starałem się w sobie
tłumić.
- Pójdę do barku – odparłem,
odchodząc jak najdalej od tego dziwacznego towarzystwa. Miałem wrażenie, że z
dyskusji na froncie Naruto – Itachi nie wyjdzie nic mądrego.
Oparłem się o drewniany blat,
popijając kolejny kieliszek alkoholu. Straciłem z oczu znajome twarze. Przez
moment nawet przez głowę przeszła mi myśl, by potajemnie ulotnić się z tej
imprezy. Wypiłem kolejną setkę, mając już obmyślony plan ucieczki.
- To ona? – Usłyszałem szept pewnej
kobiety, która szturchając subtelnie kolejną wskazywała wzrokiem w pewne
miejsce.
Przez moment kilka osób zaczęło coś
mamrotać, a po chwili wśród reporterów powstało niemałe poruszenie.
- Ma różowe włosy? – Te dwa słowa
natychmiast postawiły mnie na nogi. Ruszyłem przed siebie, przepychając się
wśród kilku osób, w tym zignorowałem oburzenie jednego grubasa. Moje ciało
napędzało dziwne podniecenie. Podążałem do przodu, mając wrażenie, że znów
czuję jej cudowny zapach, że ona gdzieś tam jest.
Wyrwałem się przed małą gromadę
ludzi i w jednej chwili jakbym zapomniał oddychać. Jakby moje ciało już
odmówiło posłuszeństwa. Stałem i pochłaniałem wzrokiem drobną kobiecą sylwetkę,
w zwiewnej sukience do kolan. Rozwiane różowe włosy, które wciąż widziałem
przed oczami. Jej zapach, smak. To wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą.
Nie wiem, kiedy wykonałem krok.
Następnie powoli posunąłem drugi i trzeci. Nie chciałem się zatrzymywać.
Błagałem, by to była prawda. Zgarnęła dłonią rozwiane włosy za ucho, a następnie
niepewnie odwróciła się. Nasz wzrok ponownie się spotkał. Jej szmaragdowe
tęczówki, zwrócone był wyłącznie w moim kierunku. Patrzała tylko na mnie. Tak
jak zawsze chciałem. Delikatnie, ale z pożądaniem. Czule i stanowczo.
- Sakura – wydusiłem z siebie, gdy
dotarło do mnie, że w panującej ciszy jedynie stoję i pochłaniam jej widok. Nie odpowiadała. Jeszcze przez moment
wpatrywała się we mnie, by po chwili położyć dłoń na mojej koszuli.
Nie czekając zbyt długo złapałem
jej nadgarstek i przyciągnąłem bliżej siebie. Nie potrafiłem dłużej tłumić w
sobie tego pożądania. Tej potrzeby posiadania jej blisko siebie. Chciałem jej
znów skosztować.
Musnąłem jej usta. Potem już nieco
mocniej przyciągnąłem ją do siebie wpijając się w te malinowe wargi. Byłem
przygotowany na odtrącenie, uderzenie, bądź cokolwiek okazującego jej niezadowolenie.
Ona jednak oddawała każdy pocałunek, jakby sama pragnęła tego od dawna.
- Sasuke – wyszeptała ledwo łapiąc
oddech. – Ludzie na nas patrzą.
- Pieprzyć ludzi. Tylko nie każ mi
przestawać. – Smakowałem jej usta niczym uzależniony. Była moim narkotykiem
potrzebnym do życia.
- Zabiję cię, jeśli przestaniesz –
burknęła, a następnie stanęła na palcach, by choć trochę dorównać mi wzrostem. W
tej chwili liczyła się dla mnie tylko ona.
Udało mi się znaleźć trochę czasu, by dokończyć ten rozdział. Może i nie jest absurdalnie długi ale mam nadzieję, że choć trochę zaspokoi waszą ciekawość.
Komentujcie jak podobało wam się rozwiązanie i decyzja Sakury. Sasuke pokazuje, że przemyślał parę rzeczy, myślicie, że teraz będzie już tylko dobrze ?:)
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale! Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie odpuściliście ;)
Całusy :*
Biere od razu komciam, bo tak o, w sumie to formalność, no nie XD
OdpowiedzUsuńHumorki Twojej Sakury są zdecydowanie lżejsze niż mojej xDDDD Je chociaż można znieść na spokojnie. I hormony babie w ciązy buzują. I NA SZCZĘŚCIE MA NA SOBIE BUTY! PIĘKNIE!
Końcóweczka najlepsiejsza. MIAŁAM TYLKO TAKIE YES, KURNA, W KOŃCU! Niech on jej z tych ramion nie wypuszcza.
Don't worry is safe right here in my arms
Kurna, serio, ta ostatnia scena to miodzio!
Buzia Ziomek! ♥
Dzięki mordko <3
UsuńMam nadzieję, że już jej nie puści ;) Nareszcie jego ramiona są dla niej ochroną!
Znalazłam twoją historię i mnie zaciekawiła! <3 Jestem dopiero na rozdziale 2, i wiem już, że historia jest na mojej dłuuugiej liście!
OdpowiedzUsuńPozdrówki! :D
Bardzo się cieszę ! :D Mam nadzieje,że będzie dla ciebie ciekawa od początku do końca i życzę wytrwałości w czytaniu :) Mam nadzieję, że usłyszymy się przy kolejnym rozdziale ;)
UsuńCałusy :*