-
Jakieś nowości? – spytała Ino, popijając łyk zielonej herbaty.
-
Dziękuję. – Odebrałam filiżankę kawy od młodego kelnera. Uśmiechnął się wesoło
w naszym kierunku, puszczając oczko.
Przyzwyczaiłam się, że w
towarzystwie Ino mężczyźni zmieniali się w obsesyjnych kochanków. Była piękną
kobietą, dlatego miała ogromne powodzenie.
- Ten kelner chyba na ciebie leci Sakura –
wyszeptała, szturchając mnie łokciem w bok.
- Proszę? – Zaskoczona spojrzałam na
wyszczerzoną przyjaciółkę. – Oszalałaś. On zalecał się do ciebie – zaśmiałam
się i ponownie spojrzałam w kierunku nawet przystojnego mężczyzny.
-
Jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek różowa! Nie dostrzegasz tego?! – Prawie
krzyknęła, na co natychmiast przytknęłam jej dłoń do ust.
-
Ciszej! Nie jesteśmy same w restauracji. – Czułam, jak moje policzki zaczynają
piec ze wstydu.
Czekałam tylko na zażenowaną reakcję
obgadywanego przez nas faceta.
-
Nie mów, że ci się nie podoba. – Blondynka wytknęła mi przed twarz widelczyk od
ciasta. Gdy tylko zaszła w ciążę, jej kubki smakowe znacznie wyostrzyły się na
wszelkiego rodzaju smakołyki. Czasami miałam wrażenie, że mieszkała w zamku z
piernika, ponieważ zawsze miała na sobie choć jeden okruszek.
-
Nie jest zły. Problem w tym, że ja nie jestem zainteresowana. – Odparłam jej
atak sztućca swoją drobną łyżeczką. - Ty naprawdę wpadłaś po uszy. Może,
dlatego, że Uchiha jest mega przystojny - burknęła, popijając kolejny łyk. –
Jest chociaż dobry w łóżku? – Uniosła na mnie wzrok, a ja czułam, jak jej
ciekawska natura wypala mnie na wylot.
-
Ino! – Zakrztusiłam się słodkim rogalikiem, którego właśnie miałam okazję
skosztować.
-
Nie ukrywaj przed nami takich nowinek! Ubrałaś już dla niego tę seksowną
bieliznę? – Poruszyła zabawnie brwiami na wspomnienie mojego kusego odzienia,
które kiedyś dostałam od byłego faceta.
-
Oczywiście, że nie! Gdy tylko wyjechałam, wszystkie prezenty od Kiby wyrzuciłam
do śmieci. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. – Obruszyłam się, łapczywiej
wgryzając w kawałek croissanta. – I tak. Seks z nim jest niesamowity –
odpowiedziałam dumnie.
-
A ty, co o tym sądzisz Hinata? – Blondynka zwróciła się w kierunku
przysłuchującej się przyjaciółce, która starannie mieszała cukier w swojej
filiżance.
- Nie wiem. Nie spałam z nim –
wymamrotała, a jej twarz zaczynała robić się zaczerwieniona. Spojrzałam
pytająco w stronę Ino i w jednej chwili wybuchłyśmy śmiechem. – Nie o to mi
chodziło! Pytam, co sądzisz o Sasuke.
- Bardzo mi pomógł. Może nie jest
taki zły? – odpowiedziała Hyuga, odstawiając na bok pusty talerzyk. Idealnie
czysty. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie wylizała go w trakcie naszej
dyskusji.
-
Ciekawe jaki jest Naruto w tych sprawach? – Ino uśmiechnęła się zadziornie,
kątem oka zerkając na naszą przyjaciółkę, która na wspomnienie imienia
Uzumakiego natychmiast zesztywniała. Jej ciało napięło się, a policzki pokryły
mocną purpurą.
- Myślisz, że Sasuke ma kogoś na
boku? – Wypaliła Hinata, próbując odwrócić od siebie temat rozmowy.
- Ma czy nie. – Blondynka podniosła
się z miejsca i położyła banknot na stole. – W każdym razie musimy dopilnować,
żeby żadnej innej sobie nie szukał.
Dojrzałam ten przerażający błysk w
jej oczach. Ona miała plan, a ja miałam wszelkie podstawy, by się bać. Pomysły
Ino są niezrównoważone i niebezpieczne!
<<>>
Od rana byłem zawalony robotą.
Zupełnie jakbym siedział za sterami swojego biurka i płynął przez może
papierów. Dlaczego sądziłem, że będąc szefem samym dla siebie, będę miał pod
kontrolą swój prywatny czas?
Do moich uszu dobiegło pukanie do
drzwi. Jednym słowem zaprosiłem osobę do środka.
- Panie Uchiha mam kilka dokumentów,
na których potrzebuję pańskiego podpisu. – Spojrzałem na swoją seksowną
asystentkę. Jej biust był jak zwykle doskonale wyeksponowany, a spódniczka standardowo
zbyt krótka. Jej zgrabne nogi szybko przemieszczały się po panelach w biurze.
-
Gdzie mam podpisać? – Wyciągnąłem długopis, skupiając się na podsuniętym
papierze.
- Tutaj. – Wskazała palcem,
pochylając się bliżej blatu biurka. – I tutaj też. – Dłonią sunęła po jego
drewnianej powierzchni.
- Dzięki Karin – odpowiedziałem, a
następnie z ciężkim westchnieniem odchyliłem się na oparcie fotela.
- Do usług. – Okręciła się zwinnie.
– W czymś jeszcze mogę pomóc? – Szeptała mi do ucha nieprzyzwoite rzeczy.
Przygryzając je, drażniła moją skórę. Złożyła na karku gorący pocałunek. Pewnie
już dawno obróciłbym ją i wziął jak każdą inną. To dziwne, ale nie chciałem by
kontynuowała swoją grę. Pochwyciłem jej nadgarstki, odciągając od siebie na
odległość ramion.
-
Nie rób tego więcej. – Miałem wrażenie, jakbym zrobił coś złego. W głowie
krążyły mi myśli o Sakurze, którą zabolałby fakt, że zabawiam się z innymi
kobietami. Nie wiem, kiedy zaczęły interesować mnie jej uczucia. Chyba
nareszcie do tego dojrzałem.
- Przecież lubisz to Sasuke –
oburzyła się, wykrzywiając uśmiech w lekkim grymasie. Teraz poczułem, jak wiele przyjemności sprawia mi wypowiadanie
mojego imienia przez Haruno. W ustach innej te słowa tracą blask.
- Lubię. Ale już nie z tobą Karin. Mam
kogoś. – Powróciłem do papierkowej roboty.
- Ty kogoś masz? Nie żartuj. Nigdy
nie myślałeś o nikim na poważnie. – Zaśmiała się.
- Masz jeszcze jakieś dokumenty do
podpisania? – Nie miałem zamiaru odpowiadać. Nie muszę tłumaczyć się przed
nikim, z kim i w jakim celu się spotykam.
- To wszystko. – Odwróciła się na pięcie,
zatrzaskując za sobą drzwi.
Wypuściłem zalegające powietrze z
płuc. Starałem się opanować narastające nerwy i nieprzyjemne odczucie głodu w
żołądku.
<<>>
Nie potrafiłam opanować
ogarniającej mnie euforii. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, gdy tylko
spojrzałam na drobną, szarą torebkę śniadaniową. Do moich nozdrzy dobiegał
cudowny zapach świeżego pieczywa. Widząc, w jakim pośpiechu Sasuke wychodził do
pracy, postanowiłam zrobić dla niego zapomniany lunch. Owszem, mógłby bez
problemu wyjść na miasto coś zjeść, bądź poprosić o to asystenta, jednak sama możliwość
ponownego ujrzenia jego cudownie czarnych tęczówek, popychała mnie w stronę
jego biura. Ciekawe czy był już głodny? Mam nadzieję, że nic nie zamówił.
Stąpałam
z nogi na nogę, próbując przyśpieszyć mozolnie nadjeżdżającą windę.
Rozanielonym spojrzeniem badałam eleganckie wnętrze jego firmy. Właściwie to
pierwszy raz, kiedy postanowiłam odwiedzić go w pracy. Nie mogłam nic złego
powiedzieć, ponieważ biel doskonale komponowała się z czarnymi elementami
dekoracji. Patrząc na wystrój, mogłam odczuć dwa odrębne charaktery
właścicieli. Naruto był jak biel, natomiast Sasuke niczym stonowana czerń –
tajemniczy i cholernie przykuwający uwagę.
-
Cześć Sakurka! – Usłyszałam jak zwykle roześmiany głos Uzumakiego. – Idziesz do
Sasuke? Czy to kanapki z pomidorem?! Pycha.
Klepnęłam
jego łapczywie zbliżające się dłonie. Właśnie próbował, podebrać mi, zrobione
od serca jedzenie dla Uchihy. Byłam gotowa walczyć jak lwica o swoje młode.
-
Za co? – Przybrał posępną minę, masując zaatakowany nadgarstek.
-
Sasuke zapomniał lunchu, dlatego postanowiłam mu go przynieść. Nie mogę pozwolić,
byś zjadł go po drodze – skwitowałam, machając z dezaprobatą głową.
Naruto
w milczeniu uśmiechał się od ucha do ucha, a ja wiedziałam, jak wiele
informacji właśnie sobie dopisał.
- Mam
jeszcze jedzenie od Hinatki. – Drzwi długo wyczekiwanej windy otworzyły się, a
ja nie czekając, pozwoliłam sobie do nich wskoczyć. – Zajmij się nim – dodał,
po czym przycisnął guzik piętra, nie wchodząc do środka. Zdziwiona zamrugałam
parę razy, spoglądając przez zamykające się drzwi i rozbawione niebieskie
tęczówki.
-
Dobrze – wyszeptałam cicho, gdy poczułam, że unoszę się w górę. To były trzy piętra,
a winda jakby dostała solidnego kopa. Z każdym kolejnym mijanym numerem, moje
nogi stawały się miękkie jak z waty. Przytrzymałam się dłonią poręczy, by
spróbować opanować narastającą we mnie niepewność. Czy ja powinnam tak bardzo
pchać się w jego prywatność? Jeżeli on nie chce mnie widzieć w swoim biurze? W
końcu jest w pracy. Może ma ważne spotkanie albo wyszedł. Co wtedy zrobię?
Poczekać na niego, czy zostawić do przekazania?
Odwróciłam
się w stronę szerokiego lustra, które wskazywało moje przerażone spojrzenie.
Weź się w garść Sakura. Zdecydowanie za dużo myślałam. Przetarłam dłońmi twarz,
poprawiając włosy za ucho. Przerzuciłam dłuższe kosmyki za plecy i
wyprostowałam całą sylwetkę. Na pewno nie mogę wejść tam jak ostatnia ofiara
losu. Drzwi otworzyły się, a ja już pewniejszym krokiem, przeszłam przez próg
trzeciego piętra. Wydawało się zupełnie inne niż cała firma. Pomieszczenie było
obszerne i całkowicie opustoszałe. Nijak miało się do harmidru, który panował
na parterze. W powietrzu unosił się specyficzny męski zapach, zmieszany jednak
z przesłodzonym kobiecym perfum. Skierowałam się w stronę otwieranych drzwi.
-
To wszystko. – Usłyszałam, gdy wysoka i zgrabna kobieta wyminęła mnie w progu.
Nie dało się uniknąć konfrontacji wzrokowej. Z tej odległości natychmiast
rozpoznałam w niej właścicielkę rażącego zapachu. Miała wysokie szpilki,
dlatego musiałam lekko zadrzeć głowę w górę, by nie wylądować wzrokiem na
nieźle podniesionym biuście. W takich momentach czułam się zażenowana i pełna
kompleksów. To niesprawiedliwe, że wszystkie kobiety świata zostały obdarowane tak
cudownymi cyckami poza mną! Gdzie stałam, gdy ustawiała się kolejka po odbiór
biustu?
Otwierałam
usta, by cokolwiek z siebie wydusić. Zauważyłam charakterystyczne kobiece
spojrzenie. Lustrowała moją drobną posturę, ironicznie się przy tym
uśmiechając. Mimowolnie poczułam się mała. Ścisnęłam dłonią ramię poddając się
jej analizie.
-
Zgubiła się pani? – spytała, gdy przerzuciłam wzrok w stronę drzwi gabinetu, z
którego wyszła z zauważalnym hukiem.
-
Oczywiście, że nie – skłamałam. – Do Uchihy Sasuke. Czy może się pani
przesunąć? – burknęłam, próbując wyminąć stojącą wywłokę. Ewidentnie kobieta
nie trafiła w mój przyjacielski gust.
-
Sasuke jest zajęty. Coś przekazać? – odpowiedziała, szczelnie przysłaniając
przejście. Kipiałam ze złości, gdy usłyszałam, jak go nazwała.
-
Poradzę sobie. – Uniosłam niebezpiecznie głos. Ona nie zdawała sobie sprawy, z
kim miała zamiar zadrzeć. Jeszcze moment, a zdarłabym z jej twarzy ten
drażniący uśmiech.
-
Sakura? – Do moich uszu dotarł jego stanowczy głos. Mężczyzna, który wprawiał w
szaleńczy taniec moje serce. Uśmiechnęłam się kpiąco, nie spuszczając wzroku z
oburzonej damulki. - Co tu robisz? – spytał, stojąc w progu pomieszczenia.
-
Możemy porozmawiać? – Wychyliłam się zza ramienia, stojącej przede mną przeszkody.
-
Jasne. Karin, nie masz nic do roboty? – Jego ton był chłodny i mocno
zaakcentowany. Musiała zauważyć, że stała się zupełnie zbędna w tym
towarzystwie, dlatego z lekkim prychnięciem odeszła w przeciwną stronę. – To
coś ważnego? Jestem zajęty, a ty chyba nie powinnaś tu przychodzić? – Wciągnął
mnie do środka, jednym silnym pociągnięciem za nadgarstek. Było to tak nagłe,
że ledwo utrzymałam równowagę. Jego skóra paliła mnie swoim ciepłem.
-
Chyba, że stęskniłaś się za moim małym przyjacielem? W takim razie jestem do
usług. – Uśmiechnął się zadziornie, przylegając swoim ciałem do mojego. Naparł
na mnie tak, że pod plecami czułam chłodną powierzchnię ściany. Oddechem muskał
moje usta, a dłonią sunął po prawym udzie.
-
To bardzo kuszące – szeptałam przerywanym głosem, gdy podgryzał kawałek ucha. –
Ale jestem tu w innej sprawie. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej,
spoglądając na rozpalone iskierki w jego oczach. I ja nie byłam dłużna. Nie
potrzebowaliśmy wiele, by darzyć się niespożytymi pokładami pożądania. Byliśmy
sami. Tylko ja, Sasuke i jego pusty gabinet. Jak bardzo chciałam wypróbować ten
futrzany dywan koloru ecru, który rozpościerał się na samym środku podłogi.
Czytając
mi w myślach, jak tylko Uchiha potrafi najbardziej,j z niewiarygodną lekkością
uniósł mnie na ręce, by następnie położyć na miękkiej ozdobie. W dotyku był
jeszcze lepszy, niż mogłam sobie go wyobrażać. A będzie jeszcze ciekawiej, gdy
będę mogła go testować razem z Sasuke i jego „małym przyjacielem”.
-
To może poczekać – wymamrotał między pocałunkami. Składał je na każdej części
mojego rozgrzanego ciała. Dłońmi sunął zachłannie po tali, pozbywając się
kolejno zbędnej odzieży. Byłam wdzięczna, że w przypływie emocji nie roztargał
jej na kawałki. Nie widziało mi się wracać nago do domu. Podciągnął moje biodra
bliżej siebie, a nasze ciała komponowały się ze sobą idealnie. Jakbyśmy byli
stworzeni tylko dla siebie. Stworzeni do porywającego i wspaniałego seksu.
-
Zaczekaj – Przytrzymałam jego nadgarstek, gdy miał wsunąć się we mnie i
przynieść nam cudowne ukojenie.
-
Coś nie tak? – Przechylił lekko głowę w bok, przybierając zakłopotaną minę.
Wyglądał cholernie uroczo.
-
Chciałabym coś spróbować – odpowiedziałam, ciągnąc go niżej ziemi. Nie
spodziewałam się, że tak łatwo przyjdzie mu poddać się moim poczynaniom. Z
zainteresowaniem lustrował każdy mój krok i gdy tylko znalazłam się w pozycji
dominującej, otaczając udami jego
biodra, uśmiechnął się zadziornie i zacisnął na nich swoje męskie dłonie.
Pochwyciłam do ręki nabrzmiałe przyrodzenie, by zbliżyć je do siebie. Był
całkowicie gotowy na naszą zabawę. Czułam, jak wchodzi w głąb mnie wypełniając
całą przestrzeń. W tej pozycji pochłaniałam go całego, czując każdy twardy milimetr
jego ciała. Poruszałam się powoli i systematycznie, by oswoić się z nową
sytuacją. Jeszcze bardziej pobudzał moje czułe punkty, doprowadzając moją
wewnętrzną ja do szaleństwa. Przyśpieszyłam, a mój oddech zmieszał się z
energicznymi ruchami bioder. Sasuke bacznie mi się przyglądał. Miałam wrażenie,
że chciał zapamiętać każdą sekundę. To dobrze, ponieważ właśnie zaczynałam się
rozkręcać. Gdy chciałam dodać ruchom odrobinę pikanterii i pokręcić biodrami,
wygięłam się, a z ust Sasuke wymknęło się ciche jęknięcie i głośniejsze już
później soczyste przekleństwo. Przycisnął mocniej biodra, a ja poczułam, jak
wypełnia mnie w spazmach przyjemności. Zaskoczona spojrzałam w jego kierunku.
Był zdenerwowany i zażenowany. Dopiero zaczęliśmy, a on odpadł na pierwszej
połowie. Starałam się hamować napływające salwy śmiechu. Głośno przeklinał
swoją osobę.
-
Dobrze na ciebie działam. – Zachichotałam cicho, nie chcąc zdeptać jego męskiej
dumy.
-
To był cios poniżej pasa, wiesz? – Obruszył się, a ja opadłam na niego zadowolona.
Nie musiałam doznawać za każdym razem nieziemskich orgazmów, by być zadowoloną
ze zbliżenia. Najwięcej przyjemności sprawiał fakt, że robiłam to właśnie z
nim. I oczywiście mogłam dotykać i spoglądać na to umięśnione ciało i
zawstydzone spojrzenie.
Nasze
oddechy zaczynały się stopniowo wyrównywać.
-
Więc? – Założył dłonie za głowę. – Po co właściwie przyszłaś?
Zamrugałam
parę razy, by w przypływie adrenaliny przypomnieć sobie cel mojej wędrówki.
- A
tak! – Pstryknęłam palcami, odnajdując zagubione myśli. – Przyniosłam ci lunch.
Mam nadzieję, że jeszcze nie jadłeś? – spytałam, wyciągając przed nim torebkę
śniadaniową. Na moment zapanowała cisza, a w pomieszczeniu nie było słychać nic
poza naszymi oddechami. Czy poczułam się zażenowana? Tak. Czy bałam się jego
pogardliwego tonu? Owszem. Czy miałam ochotę zapaść się pod ziemię? Z całą
pewnością.
-
Rzadko jadam w pracy. – Odezwał się, w końcu odbierając z mojej dłoni mały
pakunek. Otwierając go, cudowny zapach rozniósł się po gabinecie, pobudzając i
mój żołądek. – Dzięki – dodał, dostrzegając moją zawiedzioną minę. Natychmiast
się rozpromieniłam, spoglądając jak sięga po pierwszą kanapkę. Nie spuszczałam
z niego wzroku, wyczekując pierwszego znaku niezadowolenia bądź aprobaty.
Pierwszego kęsa, który zdradziłby mi jego opinię. Wytężałam wzrok, gdy
pomieszczenie przeszył odgłos mojego burczącego brzucha.
-
Weź drugą. – Podał mi szare opakowanie z przygotowaną kanapką wewnątrz.
-
Nie mogę. Zrobiłam je dla ciebie – rzuciłam, próbując zacisnąć dłońmi głośny
żołądek.
-
Więc są zatrute? – Odsunął zabawnie jedzenie od buzi, nie robiąc tak długo
wyczekiwanego przeze mnie kęsa.
-
Oczywiście, że nie! – krzyknęłam już lekko poirytowana. – Możesz mi już powiedzieć,
czy ci smakuje?
-
Nie zjem, zanim ty nie spróbujesz. – Uwielbiał bawić się kosztem moich nerwów.
Pochwyciłam niechętnie kanapkę, by jednym dużym
gryzem zaspokoić burczące odgłosy. O tak. Mój brzuch był bardzo zainteresowany.
Nawet momentami podpowiadał mi, bym podgryzła trzymaną w rękach kanapkę Uchihy.
-
I? – ponagliłam go.
- Z
pomidorem? – mamrotał, przegryzając kolejne kęsy.
-
Tak. Smakuje ci?
-
Dlaczego tak bardzo chcesz to wiedzieć? Nie musisz się dla mnie starać. Nie
musisz być idealna – odpowiedział, co nie usatysfakcjonowało mnie odpowiednio.
Naburmuszyłam policzki, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
-
To była najbardziej oklepana odpowiedź, jaką mężczyźni wciskają kobietom –
burknęłam, zakładając ręce na klatkę piersiową. To tak, jakbym zapytała, którą sukienkę
włożyć, a on odpowiedziałby, że w każdej wyglądam ładnie. Takie zdanie nie
wnosiło nic do sytuacji.
-
Oklepana?
-
Tak. Oklepana – powtórzyłam i jeszcze mocniej podkreśliłam ostatnie słowo. To
była cienka granica, a ja pozwoliłam ją sobie przekroczyć. Przycisnął mnie do
podłogi i atakował najczulsze punkty.
- Uwielbiam pomidory.
Wiłam
się ze śmiechu, próbując złapać oddech w tym nierównym boju. Miałam zamiar
przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, łapiąc dłonią jego kark, gdy coś
przykuło moją uwagę.
-
Co to jest? – spytałam, odgarniając palcami ciemne włosy. W jednej chwili
poczułam, jak moje serce zaczyna się rozdzierać, a w głowie zamąciło się od
snutych czarnych scenariuszy. Nie potrzebowałam żadnego słowa, by móc w umyśle
dopowiedzieć sobie całą historię.
- Co masz na myśli? – Uniósł prawą
brew. Nie wiedział, czy udawał głupka?
- To jest szminka Sasuke. Cholerna
szminka. Robisz ze mnie kretynkę? – Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej,
próbując odepchnąć od siebie Uchihę. Zaskoczony przejechał ręką po szyi, a
następnie spojrzał na czerwony ślad kosmetyku przetarty na palcach.
- Wiedziałam, że tak będzie. –
Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. – Nie potrafisz być uczciwy? Być fair
w stosunku do mnie? – Pośpiesznie ubierałam się, by jak najszybciej uciec od
tej żenującej sytuacji. Czułam się jak jedna z tych naiwnych kobiet, które
podobno wykorzystywał.
- Mylisz się Sakura – zaprzeczał,
powstrzymując mnie. Pochwycił mój nadgarstek i pociągnął bliżej siebie,
zmuszając, bym odwróciła się w jego stronę. Odwróciłam głowę w bok, by nie
patrzeć na jego twarz. Bolało mnie to. Nie potrafiłabym zdecydować.
- Ja nie chcę tak żyć. Nie chcę
codziennie zastanawiać się, z kim i co teraz robisz. Ta niepewność wyżera mnie
od środka Sasuke. – Łza popłynęła po moim policzku.
- Przysięgam, że nic się nie
wydarzyło. Nie obchodzą mnie inne kobiety. – Przetarł kciukiem mokry ślad na
mojej twarzy. Nie potrafiłam tego powstrzymać. Zatopiłam się w jego
przepełnionym bólem spojrzeniu. Bólem zmieszanym ze strachem utraty bliskiej
osoby. Mogłam wyczytać w tych oczach wszystko. Ponieważ on mi na to pozwolił.
- Boję się. Nie wiem, czy potrafię
– wyszeptałam.
- Czy to nie ty chciałaś spróbować?
– Uśmiechnął się pokrzepiająco, dłonią błądząc po moim drobnym ramieniu.
- Nienawidzę cię – odwzajemniłam
uśmiech i wtuliłam się mocniej w jego tors. Czy uwielbiałam się do niego
przytulać? Jasne, że tak! Czy czułam się pewniejsza swojego? Nie. Właśnie
dlatego, przygotowałam z Ino coś specjalnego na wieczór! Postawie na swoim i na
pewno nie odpadnę w przedbiegach. Uważajcie dziewczyny, bo Sakura Haruno
wkroczyła do gry.
- Muszę iść zaraz do pracy –
wymamrotałam w jego koszulkę. – Tak bardzo nie chcę.
- Odezwę się później –
odpowiedział, spoglądając mi jeszcze raz głęboko w oczy.
- Czy między nami wszystko jest
okej? – spytałam, właściwie samej sobie zadając to pytanie.
- Oczywiście.
<<>>
Zaufałam mu. Dlaczego? Zupełnie nie
mam pojęcia. Jest cholernie przystojny. Ale to jedna z wielu jego zalet. Kiedy
przestałam kierować się rozumem? Serce kompletnie opętało moje trzeźwe
myślenie. Kiedyś dawno pogoniłabym tego typu faceta. Pies na baby. Jednak było
w nim coś, co nie pozwalało mi odejść. Chciałam więcej i więcej.
Pewnym krokiem i z nową energią
wkroczyłam w progi firmy. Miałam zamiar szybko uwinąć się z zaległościami, by
móc wrócić do domu i przygotować się na spotkanie z Sasuke. Jednak teraz muszę
powiedzieć pa pa temu przystojniakowi
i wyciszyć myśli.
- Cześć piękna. Masz jakiegoś
adoratora. – Usłyszałam ten szaleńczo wścibski głos Sasoriego.
- Chyba ostatnio masz za mało zadań,
co? Tak bardzo ciekawi cię moje życie erotyczne? – Uśmiechnęłam się, zadziornie
przygryzając wargę.
- Życie erotyczne z tobą nie może
być łatwe – dogryzł mi, puszczając oczko. Lubiłam się z nim zgrywać. Pozwalał
mi zapominać o trudniejszych dniach i przetrwać nawał pracy, jaki walił mi się
na głowę.
Otworzyłam
drzwi biura. Ku mojemu zdziwieniu nie znajdował się w pomieszczeniu żaden
interesant, a ogromny bukiet kwiatów.
-
Od kogo? – Poruszyłam dłońmi liście, by znaleźć jakikolwiek liścik.
-
Nie mam pojęcia. Ale przyszedł dosłownie przed chwilą.
-
Zobaczmy. – Do moich rąk wpadła mała ozdobna karteczka.
„Przyjdę wieczorem”
-
Czyżby Pan Uchiha wydał na nie całą wypłatę? Musiały być drogie. – Zaśmiał się
czerwono włosy, stojąc w progu moich drzwi.
-
Oh zamknij się. – Nie potrafiłam kryć swojego zadowolenia. Szczerzyłam się jak
głupia do sera. Pewnie Sasuke chciał mnie udobruchać. Nie trzeba było.
Postanowiłam mu zaufać. Ale tak cudowne kwiaty oczywiście są niesamowitą
niespodzianką. Zafascynowana wąchałam cudowny zapach białych róż, który już
rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Przysiadłam
na kancie biurka, wyjmując telefon.
„Dziękuję. Są piękne”. – Wysłałam sms do Sasuke, a następnie
ogarnięta ich wonią przystąpiłam do
pracy. Aż chciało się pracować.
<<>>
Rzuciłam klucze na komodę i opadłam
ciężko na kanapę. Nogi nie dały mi zapomnieć o ciężkim dniu. Z radością
zrzuciłam z nich wysokie szpilki, wykładając stopy na stolik. Odrobina relaksu.
Myślami wróciłam do cudownego dopołudnia, a następnie kątem oka spojrzałam na leżące
kwiaty. Powinnam wstawić je do wody. Niechętnie podniosłam się z siedziska, by
następnie ułożyć w wazonie moje piękne róże. Sasuke! On może przyjść w każdej
chwili! Natychmiast zerwałam się pośpiesznie do ogólnego ogarnięcia mieszkania.
Nie mogę przyjąć go w tak zagraconych progach. Co on może o mnie pomyśleć?
Wytarłam na oko trzydniowy kurz i poprawiłam firanki. Sprzątnęłam gazety leżące
na wierzchu i nieumyty kubek z kawy. Zmywając naczynia, ostatni raz spojrzałam
na całe pomieszczenie, by skinieniem głowy zaakceptować panujący „porządek”.
Miałam konkretny plan na dziś.
Jeśli Sasuke zamierzał przyjść, ja musiałam wdrożyć plan, który ułożyłam z Ino.
Ruszyłam w stronę łazienki z zakupionym porannym pakunkiem.
Ino twierdziła, że faceta zdobywa się przez dobry
seks i żołądek. Myślę, że kanapki ułatwiły mi dojście do pierwszej bazy, pora
na drugą. Zasunęłam na uda ozdobną koronkę z dodatkowymi paseczkami oraz
skompletowany do niej stanik. Poprawiłam piersi, uśmiechając się do lustra.
Choć z początku skrępowana czułam się w tym dobrze. Yamanaka twierdziła, że
jeśli jest facetem, na pewno doceni gest. A w jego męskość, to ja na pewno nie
wątpiłam. Założyłam na siebie szlafrok, gdy po mieszkaniu rozległo się pukanie.
W tym samym momencie otrzymałam sms’a. Telefon miałam pod ręką, dlatego
pośpiesznie odczytałam wiadomość, podchodząc do drzwi.
„Nie wiem, o czym mówisz. 23:00
Park Marino” – Zupełnie nie rozumiałam wiadomości od Sasuke. To znaczy, że
kwiaty nie były od niego? Zdziwiona poluzowałam łańcuch przy drzwiach, nie
zaglądając wcześniej przez oczko. Przecież zawsze to robiłam. Nim zdążyłam
otworzyć drzwi, te wykonały ruch jako pierwsze wytrącając mnie z zamyśleń o
czytanym smsie.
-
Co jest? – Zaskoczona uniosłam wzrok, gdy ujrzałam przed sobą mężczyznę. -
Kiba?!
_________________________________________________________________
Cześć wam! Po urlopie przybywam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
Dziekuję Blue Bell za korektę :D
Dziekuję Blue Bell za korektę :D
Dobra, Ty weź mi nie dziękuj, bo mnie to peszy xD
OdpowiedzUsuńAle takie rzucenie okiem na tekst przed publikacją ma pewne plusy! Wiem, co się stanie wcześniej niż reszta! Ha!
Jak to przyjemnie wygląda *_* PODOBA MI SIĘ!
Co do rozdziału. Serio myślałam, że Sasuke będzie kazał Sakurze wyjść, a tu proszę HOT SCENKA BYŁA!
Boję się, że po tej akcji Karin coś odwali. W końcu niezłe ziółko z niej.
Geeez... jak ja się wystraszyłam tym sms'em. SASUKE LEĆ DO NIEJ! Pokmiń, że coś nie tak jest.
Mam nadzieję, że Kiba jej niczego nie zrobi. W sumie na takiego nie wygląda, ani nic. Ale podejrzewam, że może być nieco nachalny. Taki stalkerek trochę.
No zobaczymy xDD
Buźka!
To straszne jak ty bardzo możesz mi czytać w myślach :D Chyba za często z tobą rozmawiam!
OdpowiedzUsuńOwszem Karin zawsze była niezłym ziółkiem, a co z tego wyjdzie to zobaczymy z czasem!
Dziękuję za ciepłe słowa i pełne wsparcie z twojej strony :* Całusyy małe i duże!
Cooo Kiba ?!! ale jak mozna w takim momencie przerwac hę? Tosz to podpiąć mozna o znecanie psychiczne ! Jestem zla i oburzona faktem ze tak mi przerywasz rozdzial!!!😢
OdpowiedzUsuńNieee no, żartuje✌😂 rozdzial lodzo miodzio, naprawde mi sie podobal tylko blagam pisz kobieto nastepny bo oszaleje 😵
(Kop w pupe na szczęście) weny życzę!!!
Twój komentarz to konkretny kop motywacji <3 Dziękuję!!
UsuńTak jest! Natychmiast zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału! Wytrwaj jeszcze trochę ! :D
Uwielbiam przerywać w takich momentach <3 Ale może następnym razem wam odpuszczę znęcania się. :*
O tak tak tak i co teraz ahhh naprawde myślałam ze to od Sasuke
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila i sama uwierzyłabym, że to od niego! :D
UsuńNo bez kitu, czemu znowu w takim momencie! Nie kończy się tak.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy maraton Twojego opowiadania mnie chyba wykończy.
Coś czułam, że Karin będzie problemem, że Kiba wysłał kwiaty i wysyłał sms. Ciekawe co z tego wyniknie?
~ Kropcia