- Myślę, że będzie wszystko dobrze. Stara się – odparłam
szczerze. – Lepiej powiedz jak ci się żyje z Naruto? Nie masz już dość jego
porywczego charakteru? – Zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie Uzumakiego.
Jeszcze nie miałam okazji od mojego powrotu spotkać się z przyjaciółmi,
ponieważ cały czas spędzałam na sprzeczkach z Uchihą.
- Naruto jest cudowny – westchnęła.
Zaskoczona odwróciłam się w kierunku Hyuugi, która
poprawiając róże w wazonie, starała się ukryć swoje zawstydzenie. Jej twarz
przybrała mocny odcień purpury.
- Tylko nie mów, że jest idealny. Tacy nie istnieją –
rzuciła Ino, stając w progu kwiaciarni. – Każdy ma wady, choćby niesprzątanie
skarpetek! – Obruszyła się, jakby dawała nam do zrozumienia, co dziś robiła.
- Myślę, że akurat na to można przymknąć oko – dodałam,
co spotkało się z cichym śmiechem Hinaty.
- Uwierz mi, jak będziesz się schylać w ósmym miesiącu,
doskonale zrozumiesz, co miałam na myśli.
Właściwie jak pomyślę, nigdy nie zauważyłam, by u Sasuke
leżały jakiekolwiek skarpetki lub bielizna. Jego mieszkanie zawsze było
schludne. Czułam, jak moje policzki zaczynają piec ze wstydu, gdy wyobraziłam
sobie rozrzuconą bieliznę Uchihy i jego zagubiony wzrok. To mogłoby być nawet
urocze.
- Ziemia do Haruno! Nie odpływaj księżniczko. – Ino
machnęła mi parę razy dłonią przed twarzą, ściągając moje myśli na ziemię. –
Tylko mi nie mów, że wyobrażałaś sobie Uchihę nago. To obrzydliwe. – Skrzywiła
się teatralnie jak zwykle zmyślając połowę sytuacji.
- Zgłupiałaś! – krzyknęłam, jakbym miała zaraz zapaść się
ze wstydu. Wymachiwałam dłońmi, by odgonić od siebie te zbereźne wizje.
Chwilę ciszy przerwał wibrujący w mojej kieszeni telefon.
Wyjęłam go na moment, by rzucić okiem na wyświetlacz.
- O wilku mowa. – Zaśmiała się blondynka, w jednej chwili
odbierając mi moją własność.
- Hej! Oddawaj! – Starałam się go odzyskać, ale lada
między nami znacznie mi to utrudniała.
- Nie szamocz się. Jesteś w ciąży. – Pouczyła mnie, z
uśmieszkiem przeglądając wiadomość. – Sądziłam, że znajdę tu coś bardziej
pikantnego. – Z rozczarowaniem odłożyła telefon na blat.
Jak się czujesz?
Odczytałam na głos
wiadomość, a następnie przeleciałam krótki tekst jeszcze raz wzrokiem.
– Tylko tyle? – wymamrotałam pod nosem. Właściwie nie
powinnam spodziewać się po Sasuke czegoś bardziej romantycznego. Nigdy nie
lubił rozmawiać przez telefon, a już na pewno nie męczyć się nad wymyśleniem
jakiejś przyjemnej i miłej wiadomości. On był prosty i bezpośredni. Powinnam
się już do tego przyzwyczaić.
Wszystko
dobrze. Po pracy muszę podejść do lekarza, więc będę później w domu. Pewnie i
tak szybciej od ciebie.
Nie wiem, dlaczego włożyłam w tego smsa odrobinę
irytacji. Może powinnam przestać być taka uszczypliwa? Gdy targały mną wyrzuty
sumienia, niemal natychmiast przyszła wiadomość zwrotna. Czułam, jakby serce
miało mi zaraz wyskoczyć z piersi.
Przyjadę
po ciebie.
Zaskoczona zamrugałam kilkakrotnie, by upewnić się, że
właśnie to widzę na ekranie. Urwie się szybciej z pracy?
Mogę zrobić sobie spacer. Nie jest to tak
daleko.
Naciskałam. Nie chciałam mimo wszystko, by traktował mnie
jako swój obowiązek.
To nie podlega dyskusji. O której kończysz?
15:00
Nie otrzymałam już więcej odpowiedzi.
- A ty co tutaj robisz Ino? – wtrąciła się Hinata,
docinając wstążkę do bukietu. Ciekawa uniosłam głowę na blondynkę, która przez
dłuższy czas musiała mnie obserwować.
- Idziemy z Sai’em
zrobić potrzebne zakupy – odpowiedziała z uśmiechem, puszczając do mnie
zalotnie oczko.
- Jesteśmy już! – W progu kwiaciarni pojawił się Sai z
dziecięcym wózkiem, w którym leżał mały blondynek. Wyglądali razem naprawdę
uroczo. Niemal jednocześnie wychyliłyśmy z Hinatą głowy zza Ino, by móc
podziwiać ten niespotykany widok. Byłam pewna w stu procentach, że każda
pomyślała o tym, jak nieziemsko przystojny staje się mężczyzna z dzieckiem.
Jeszcze, kiedy jest to twój mężczyzna z waszą pociechą.
- Będę uciekać. Upewnijcie się, że wszystko pozamykacie.
– Odwracając się, posłała nam dłonią niewidzialnego buziaka, a ja wciąż nie
potrafiłam się pozbierać, po tak sporej dawce uroku.
<<>>
Zaciskałam dłonie na udach, niespokojnie gniotąc materiał
spodni. Od czasu do czasu moja noga ze zdenerwowania uderzała z natarciem o
posadzkę. Czułam, jak żyłka niebezpiecznie pulsuje mi na szyi dając znać, że
jestem na granicy cierpliwości. Spojrzałam na zamyślonego Uchihę, próbując
dostrzec na jego twarzy podobne emocje do moich. Siedział wyprostowany,
prawdopodobnie myśląc nad czymś głęboko. Czy tylko mnie irytowała ta sytuacja?
Sama naciskałam na wizytę w publicznej placówce, ponieważ nie stać mnie na
prywatnych lekarzy, a nie mogę tak bardzo polegać na pieniądzach Sasuke. Z lekkim
wyrzutem przystał na mój pomysł. Pewnie nie chciał się już dłużej kłócić. Ta
ciężka sytuacja mnie też już przytłaczała. Ostatnio stosunki między nami nieco
się poprawiły, dlatego chciałam dać z siebie wszystko, by ich nie zepsuć.
Poprawiłam się niemrawo na drewnianym krzesełku. Jeśli w
ogóle kawałek deski z oparciem można było nazwać krzesełkiem. Nie czułam się
dziś najlepiej, a siedzimy w poczekalni już dobrą godzinę. Do tego powietrze
było duszne, a atmosfera panująca wkoło dość przytłaczająca.
Rozejrzałam się po kilku paniach, które również zajmowały
niewygodne miejsca, a na ich twarzach dostrzegałam, że twarde siedzisko nieźle
daje im się we znaki. Niektóre wciąż miały płaskie brzuchy jak sprzed ciąży, a
niektóre były już jedną nogą na porodówce. Skupiłam całą swoją uwagę na dwóch
kobietach, które nie zwracając uwagi na innych, bezceremonialnie rozmawiały na
cały korytarz. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam zdenerwowana
brew ku górze. Ciśnienie podniosło się we mnie, gdy usłyszałam, że tematem
dyskusji jest obecność moja i Uchihy. Czy ludzie nie mają za grosz wyczucia?
Perfidność tych kobiet doskonale odbijała się na mojej piekącej ze złości
twarzy.
- Słyszałam, że jakaś złapała go na dziecko. Czyli to
jednak prawda – szeptały, a ja z całych
sił starałam się opanować wrzącą we mnie frustracje.
Spoglądałam w pustą ścianę naprzeciwko mnie, próbując w
myślach zagłuszyć ten głupi bełkot.
- Przy takim trybie życia to było nieuniknione.
Panującą ciszę, przerywaną dość słyszalnymi szeptami
zagłuszył telefon Uchihy. Niemal natychmiast wyszukał go w kieszeni spodni,
odbierając połączenie.
- Uchiha – odezwał się do słuchawki.
Jego głos był obojętny i dość formalny. Pewnie dzwonił
ktoś z firmy, a po skończonej rozmowie Sasuke powie mi, że musi wracać.
Spuściłam wzrok, spoglądając na swoje buty.
- Widać, że nie darzy jej szczególnym uczuciem. – Do
moich uszu znów dobiegły te perfidne szepty. Granica mojej wytrzymałości
praktycznie się zacierała.
- Musisz to załatwić. Nie będzie mnie już dziś w firmie.
– Sasuke zakończył rozmowę, a ja nieco odetchnęłam z ulgą. Nic nas nie łączy?
Obserwuj ty stara pruchwo.
Niepewnie wsunęłam dłoń za ramię Uchihy, zaciskając się
na jego ciele. Nawet przez materiał eleganckiej marynarki, potrafiłam wyczuć
jego umięśnione ciało. Może i było to dziecinne i chciałam udowodnić swoje, ale
kto by wtedy o tym myślał? Chciałam im pokazać!
Sasuke natychmiast spojrzał na mnie zaskoczony, unosząc
brwi w górę. Nie lubił publicznie okazywać uczuć, a mimo to nie odtrącił mojej
ręki. Wypuścił jedynie powietrze z płuc, a ja dostrzegłam jego delikatny
zadziorny uśmiech, który był skierowany jedynie dla mnie. Jego mimika twarzy
mówiła, że dokładnie wie, o czym myślę.
Po krótkim czasie do naszej zaciążonej i dusznej
poczekalni dołączyła kolejna kobieta, a wraz z jej przyjściem drzwi do
ginekologa otworzyły się, a z wnętrza dobiegł nas głos lekarza.
- Następna, proszę – zawołał z obojętnym głosem.
Podniosłam się niemal
na zawołanie, mając nadzieje, że nareszcie przyszła moja kolej, a męczarnie
Uchihy wkrótce zostaną zakończone.
- Już idę –
odezwała się kobieta, która przyszła jako ostatnia.
- Przepraszam, ale teraz moja kolej. Czekam już właściwie
ponad godzinę. – Wtrąciłam, starając się przybrać jak najżyczliwszy wyraz
twarzy.
- Mam numer
siedemnasty, a pani? – Obruszyła się, dłonią masując brzuch. Zupełnie jakby
chciała mi pokazać, że jest kobietą w ciąży i należy ją przepuścić. Kim ja
jestem do cholery?!
- Dziewiętnasty. Lekarz
woła w kolejności przyjścia, a nie numerkami. – Założyłam dłonie na biodrach.
- Przepuść ją! Nie widzisz, że pani jest w zaawansowanej
ciąży i tego wymagałaby kultura? – burknęła na mnie kobieta, która jeszcze
przed chwilą obmawiała moje stosunki z Sasuke. To był moment, w którym moja
cierpliwość przekroczyła granicę.
- Słuchaj no. Czekam tu jak każda z nas. Ja też jestem w
ciąży i mam prawo nie czuć się najlepiej. Jeśli chcesz zachować ten parszywy
uśmiech, to lepiej nie wchodź mi w drogę. – Niemal natychmiast znalazłam się
przy jazgoczącej kobiecie, która już w tym momencie niemal krzyczała, jak
karygodne zachowanie przedstawiam.
- Już wiadomo, dlaczego poleciała na takiego palanta. Są
jak dwie krople wody. – Zaśmiała się w kierunku koleżanki, która również
mierzyła mnie wzrokiem. Szykowałam już całą wiązankę niestosownych słów, jaką
układałam wcześniej w myślach, spokojnie zajmując swoje miejsce. Wtedy udawałam,
że nie słyszę tych głupich słów, ale teraz nie miałam zamiaru odpuścić. W tej samej chwili poczułam, jak męska dłoń
zacisnęła się na moim nadgarstku.
- Wystarczy Sakura. Chodźmy – rzucił Sasuke, ciągnąc mnie
nieco w tył. W jego oczach mogłam dostrzec wrzącą złość, którą starał się jakoś
zdusić. – Nie powinnaś się denerwować z tak głupich powodów. – Spojrzeniem
zlustrował obie kobiety, dając im do zrozumienia, że nie powinny już nic więcej
mówić.
Nim się zorientowałam, byłam już ciągnięta za rękę,
widząc jedynie jego szerokie plecy.
<<>>
Chciałem
zabrać ją jak najszybciej. W swoim stanie nie powinna się denerwować. Choć
takie słowa były mi obojętne i całkowicie po mnie spływały, wiedziałem, że od
początku Sakura bierze sobie wszystko do serca. Nie jest przyzwyczajona do
perfidności ludzi. Wciąż łudzi się, że każdy będzie życzliwy w stosunku do nas,
a związek ze mną to jak bajka o rycerzu w lśniącej zbroi. Narobiłem sobie złych
opinii, a ona stwierdziła, że będzie je dźwigać razem ze mną. Nigdy więcej nie
chcę słuchać, jak ktoś obraża moją kobietę.
Czułem, jak moje ciało przechodzą dreszcze, gdy tylko
wydostaliśmy się z tego budynku. Zaczerpnąłem świeżego powietrza, uspokajając
umysł.
Puściłem dłoń Haruno i bez słowa wybrałem numer w
telefonie, przykładając go do ucha.
- Dziękuję. – Usłyszałem jej cichy głos, a dłońmi
przyciągnęła się bliżej mojego ramienia. Zaskoczony spojrzałem w jej kierunku.
- Za co? – Czułem, jak zaciska się mocniej, a jej piersi
zaczęły niebezpiecznie przylegać do mojego ciała. Dopiero teraz zauważyłem, że
ich rozmiar musiał się nieco zwiększyć.
- Że mnie stamtąd zabrałeś – wymamrotała. – Pewnie
zrobiłabym większą awanturę. Nie pozwolę, by ktoś obrażał mojego faceta! –
Przyjęła zabawną bojową pozę, zaciskając w górę pięść.
- Nie mogę cię rozgryźć. – Zaśmiałem się, spoglądając,
jak mocno wyciska policzki z naburmuszenia.
- Gabinet ginekologiczny, Tsunade słucham? – Usłyszałem
głos w słuchawce.
Po krótkiej rozmowie rozłączyłem się, przyciągając
Haruno. Położyłem ramiona na jej barkach, a następnie przytuliłem do siebie.
Poczułem, jak jej brzuch lekko styka się z moim, a ona wtuliła głowę w moją
szyję.
- Najważniejsza dla mnie osoba, zasługuje na najlepszą
opiekę – wyszeptałem jej do ucha.
<<>>
- Usiądź Sakura. – Posłusznie wykonałam polecenie
kobiety, zajmując miejsce na fotelu obok niej. Nie mogłam przestać się
nadziwić, że darmowe i prywatne gabinety dzieli tak niewyobrażalna przepaść.
Miałam wrażenie, że ta kobieta była tu wyłącznie dla mnie,
a fotel, w którym siedziałam, był tak miękki, że niemal się w nim zapadałam. Nawet te wszystkie sprzęty wyglądały, jakby błyszczały. Wręcz krzyczały, jak bardzo są drogie. Czy było mnie stać na taki luksus? Wymownie spojrzałam na Sasuke, który stał pod ścianą, bacznie mnie obserwując. Jakby czytając mi w myślach, uśmiechnął się zadziornie pod nosem.
a fotel, w którym siedziałam, był tak miękki, że niemal się w nim zapadałam. Nawet te wszystkie sprzęty wyglądały, jakby błyszczały. Wręcz krzyczały, jak bardzo są drogie. Czy było mnie stać na taki luksus? Wymownie spojrzałam na Sasuke, który stał pod ścianą, bacznie mnie obserwując. Jakby czytając mi w myślach, uśmiechnął się zadziornie pod nosem.
- Dawno cię nie widziałam Sasuke. Wyrosłeś. – Kobieta uśmiechnęła
się pogodnie
w jego kierunku. Wychodzi na to, że kiedyś musieli się znać. Może wizyta jest po znajomości? Skarciłam się za te myśli. Marnuję czas tej miłej kobiety. To byłoby nie w porządku.
w jego kierunku. Wychodzi na to, że kiedyś musieli się znać. Może wizyta jest po znajomości? Skarciłam się za te myśli. Marnuję czas tej miłej kobiety. To byłoby nie w porządku.
- Połóż się Sakura, zrobimy USG. Zostaniesz Sasuke? –
spytała, nawet na niego nie spoglądając. Zupełnie jakby znała odpowiedź. –
Głupie pytanie. Na pewno chcesz zobaczyć swoją córkę.
Nakładała chłodna maść na mój odsłonięty brzuch.
Skrzywiłam się nieco, a ciarki przeszły po moim ciele.
- To ją boli? – Usłyszałam głos Uchihy, który w jednej
chwili znalazł się tuż obok mnie.
- Jesteś nadopiekuńczy, wiesz? Twój ojciec był dokładnie
taki sam. – Zaśmiała się kobieta. Jednym ruchem musnęła mazidło na policzek
Uchihy, co spotkało się z jego parsknięciem. O dziwo nie był zły. – To tylko
zwykł żel do USG. Jest nieco chłodny. Zobaczmy – mruknęła, przykładając
urządzenie do brzucha.
Na ekranie pojawił się czarno-biały obraz. Poruszał się w
zależności od tego, gdzie Pani Tsunade się kierowała. – Wasza córka to okaz
zdrowia. Rozwija się w odpowiednim tempie. To już prawie szósty miesiąc, więc
dbaj o siebie pani mamo. – Uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Jeszcze raz spojrzałam na monitor, który pokazywał
delikatne ciałko naszego dziecka, a następnie przerzuciłam wzrok na Uchihę. Był
jakby sparaliżowany. Lustrował uważnie każdy jej drobny ruch. Nie potrafił
oderwać wzroku. Czułam, jak łezka zakręciła się w moim oku, a po chwili
spłynęła po policzku. Byłam taka szczęśliwa.
Kciukiem otarł z mojej twarzy tę delikatną oznakę
radości, a drugą dłoń zacisnął na mojej. Nie musiał nic mówić, a widziałam, jak
wielkie emocje nim targały. Mocniej uścisnął moje przedramię, a po chwili wstał,
odwracając twarz.
- Zaczekam przy drzwiach – wymamrotał, wychodząc z
gabinetu.
- Bardzo dziękuję, że mnie pani przyjęła. – Ukłoniłam
się. Byłam tej kobiecie wdzięczna z całego serca. Po wyjściu Uchihy
rozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Dowiedziałam się, że Pani Tsunade zajmowała się
matką Sasuke, gdy była z nim w ciąży. Dopatrywała go właściwie od małego. To
musi być niesamowite, gdy teraz ma możliwość zająć się dzieckiem Sasuke i moim,
a ja jestem szczęśliwa, że to właśnie ona nam pomoże.
- Prosiłam cię, żebyś mówiła mi Tsunade. Nie lubię takich
formalności. – Uśmiechnęła się ponownie.
- Skończyłyście? –
W progu drzwi pojawił się Uchiha.
- Tak. Ile dziś płacę? – spytałam, a serce na moment
przestało bić, oczekując tej olbrzymiej kwoty.
- Przestań Sakura. Wszystko już opłaciłem. – Sasuke
zabrał mi torebkę, odbierając jakąkolwiek możliwość zapłaty.
- Ma racje. Jesteśmy umówieni. Poza tym... – wtrąciła
Tsunade. – Cieszę się, że nareszcie się ustatkował. Chyba bym ci przyłożyła,
gdybyś nie znalazł tak cudownej kobiety, jak Sakura. – Szarpnęła go lekko za
ucho, co spotkało się z krzywym grymasem Sasuke. Cała sytuacja była tak
śmieszna, że ledwo się powstrzymywałam, by nie dokładać Sasuke wstydu.
<<>>
- To niesamowite, że zna cię od tak dawna! – Podniosła
podekscytowana głos, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania.
- Nic w tym niesamowitego. Jest ginekologiem, więc to
normalne. – Prychnąłem. Starałem się za wszelką cenę ukryć zażenowanie całą
sytuacją.
- Jesteś bez serca
czy jak? Dbała o ciebie i wciąż dba. Jesteś przy niej taki grzeczniutki. –
Spojrzała na mnie, zaczepnie się uśmiechając. Praktycznie liczyłem sekundy,
zanim na nią skoczę. Przechyliła czarę, gdy tylko ujrzałem jej prowokacyjny
język.
- Zaraz ci pokażę, jak niegrzeczny mogę być! – Ruszyłem w
jej stronę, a ta niemal natychmiast zaczęła uciekać. – Nie biegaj! – Pouczyłem
ją. Od razu przystopowała, tym razem maszerując nieco szybciej. Pokiwałem
niedowierzając głową.
Była już na wyciągnięcie ręki, kiedy chwyciła zaspanego
kota, starając się mnie odstraszyć.
- Pamiętaj, że jestem twoją najważniejszą, najcenniejszą
i najukochańszą kobietą! – Dogryzała mi.
- Nie dodawaj sobie! – Uśmiechnąłem się, stając tuż przed
nią. Wciąż była taka mała, że musiała zadzierać w górę głowę. Zawsze wygląda
wtedy tak zabawnie. Odebrałem zdezorientowanego kota z jej rąk, wypuszczając go
w bok. Ten jedynie przeszedł kawałek dalej, kładąc się znów spać. Najwidoczniej
przyzwyczajony był już do naszych chaotycznych działań.
Pociągnąłem ją na
kanapę, by usiadła zaraz przy mnie.
- Ale jestem zmęczona! – Wyciągnęła dłonie w górę,
przeciągając się. Zrzuciła z siebie buty, których nie zdążyła zdjąć na wejściu.
– Wiesz... Cieszę się, że wyrwałeś się dziś szybciej z pracy.
- Przecież mówiłem, że się wami zaopiekuję.
- Nie chciałam ci sprawiać problemów – mruknęła prawie
niesłyszalnie.
- Sakura – odezwałem się – Jesteście moją rodziną. Nigdy
nie będziecie dla mnie problemem – dodałem,
odwracając twarz w bok. Czułem, że moja twarz robi się czerwona. Nie chciałem
pokazywać swoich słabości, a Sakura i
stała się moim najczulszym punktem. Drugi miał się niedługo pojawić na świecie.
Nie wiem, kiedy poczułem ciężar na kolanach. Spojrzałem w
dół, a różowe włosy otoczyły moje ciało. Jej głowa spokojnie ułożyła się na
mnie, a nogi wygodnie usadowiła na kanapie. Odsunąłem różowy kosmyk z czoła,
dostrzegając jej spokojne rysy twarzy. Miała zamknięte oczy i równomierny
oddech. Tak spokojnie zasnęła. Musiała być zmęczona dniem w pracy i jeszcze te
wydarzenia z lekarzem. Kątem oka spojrzałem jeszcze raz na jej drobną twarz i
wypuściłem ciężko powietrze. Była taka urocza.
- Co ja się z tobą mam? – Uśmiechnąłem się pod nosem,
podnosząc się powoli, by przypadkiem jej nie obudzić.
Uniosłem ją ostrożnie na ręce, kierując się do sypialni,
a ona jakby czując przez sen moje ciało, wkomponowała się idealnie, przylegając
bliżej mojej klatki piersiowej.
Położyłem ją na pościeli, okrywając kołdrą. Ostatni raz
spojrzałem na jej spokojną twarz. Kciukiem przejechałem po jej policzku, a
następnie zahaczyłem o pełne zaróżowione usta. Poczułem ogromną ochotę, by ich
posmakować. Chciałem, by były tylko moje.
Nachyliłem się niepewnie, muskając je niczym
najdelikatniejszy kwiat. Z pragnieniem i strachem, że mogę zniszczyć coś tak
kruchego.
Odwróciłem się zaraz, gdy drobna dłoń zacisnęła się na
mojej nogawce spodni. –
- Gdzie idziesz? – wymamrotała.
- Nigdzie. Będę obok.
Kto by się spodziewał, że ten czas tak szybko ucieka. Wiem, że bardzo długo zwlekałam z nowym rozdziałem, ale pochłonęły mnie sprawy związane ze studiami i życiem.
Mam nadzieję, że wciąż jest parę osób, które czekały.
Na pewno nie zostawiłabym opowiadania samemu sobie!
Przecież to niegodne.
Przecież to niegodne.
Wyczekujcie zakończenia, bo nadchodzi wielkimi krokami!
Pozdrowionka ;*